Wczoraj robiłam nic, wielkie NIC, bo i obiad robił mąż. Leniwie przeglądałam strony w internecie, nadrabiałam zaległości w czytaniu blogosfery. Dużo czasu spędziłam tu, na wspaniałym bułgarskim blogu kulinarnym. Dla mnie to fajny powrót do studenckich lat, języka, którego nie używałam już bardzo długo. A blog polecam wszystkim, chociażby ze względu na zdjęcia. Czy w Polsce można dostać białe bakłażany?
W sobotę odwiedzili nas przyjaciele. Z A. miałyśmy zaplanowane pieczenie szarlotki i kuchenne plotki. Jak zaplanowałyśmy tak się też stało.
Składniki:
1 kg jabłek - papierówek, antonówek - takich na szarlotkę
3 szklanki mąki
1 szklanka cukru
1 opakowanie margaryny
4 jajka
czubata łyżeczka proszku do pieczenia
250 g płatków migdałowych
łyżka masła
trochę cukru do jabłek
cynamon
Jabłka obrałyśmy, pokroiłyśmy, wrzuciłyśmy do garnka, dosłodziłyśmy do smaku, dodałyśmy cynamon i łyżkę masła, lekko podlałyśmy wodą. Dusiłyśmy tak długo, aż powstała jabłkowa masa (chyba około 10-15 minut) od czasu do czasu mieszając, aby jabłka nie przypaliły się od spodu. Margarynę roztopiłyśmy na wolnym ogniu, lekko przestudziłyśmy. Wymieszałyśmy mąkę, cukier, jajka, rozpuszczoną margarynę, proszek do pieczenia. Formę wysmarowałyśmy masłem i oprószyłyśmy bułką tartą. Pół ciasta wyłożyłyśmy do blaszki, mniej więcej równo, przy brzegach zostawiłyśmy trochę wyższy rant. Na ciasto rozłożyłyśmy masę jabłkową. Drugą część ciasta wymieszałyśmy z płatkami migdałowymi. Ciasto z migdałami równo rozrzuciłyśmy na wierzchu masy jabłkowej. Piekłyśmy 45 minut w temperaturze około 180 stopni. Podałyśmy z bitą śmietaną.
Szarlotkę mam jeszcze dziś - do herbaty - chociaż już bez bitej śmietany.
Droga A. zapomniałam Wam zapakować szarlotki do domu... w tym wypadku upiekę wam pierożków z jabłkami! :)
Ja też wczoraj robiłam NIC, bo tak lubię, ale też trochę z konieczności, bo mam kontuzję nogi:)
OdpowiedzUsuńBlog znam - cudowny!
A szarlotka - MNIAMMM:)
Jezu, jak mi się chce szarlotki!!! Ja też NIC nie robię. Kurde, niech ktoś wygoni ze mnie lenia...
OdpowiedzUsuńTeraz już prawdziwie szarlotkowy czas, jabłka to jedne z moich ulubionych owoców...jadłam w sobotę babciny jabłecznik, ale czas chyba upiec swoją szarlottę;)
OdpowiedzUsuńKocham szarlotkę jesienią, to takie odpowiednie ciasto na ten czas - zarówno na piękną, złotą jesień, jak i na deszczowe pluchy :)
OdpowiedzUsuńChoć kuchnia to moje królestwo lubię tam czasem wpuścić Małżona. Potrafi zaskoczyć. Poza tym szarlotkę uwielbiam szczególnie na ciepło z lodami. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńlubię robic nic.. tak od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuńszarlotki też lubię. po drodze mi z jabłkami, od dziś szczególnie, zapraszam Cię więc do jabłkowego konkursu..
Ja tez robiłam NIC! :) I nie wiem, czemu tak mnie to cieszy... ;)
OdpowiedzUsuńMam ochote na szarlotke od miesiaca i sie zabrac jakos nie moge;/
OdpowiedzUsuńAle narazie czestuje sie wirtualnie twoja ;)
Mnie cieszy bo ja lubię nicnierobienie :))))
OdpowiedzUsuńA pieczenie w większym towarzystwie to wspaniała rzecz!
Oczywiście najlepiej później konsumować hihi
Czy mogę dostać kawałek szarlotki na jutrzejsze śniadanie? Białe bakłażany widziałam niedawno na targu w Konstancinie, a dawno pod halą Mirowską.
OdpowiedzUsuń@Anno-Mario: uważaj na nogę!
OdpowiedzUsuń@dragonfly: zapraszam na szarlotkę do mnie.
@Piegowata: Babciny jabłecznik to musi być Coś!
@disorderly: ciepła szarlotka to się nawet na zimę nadaje.
@Wiewióro: mężczyźni też potrafią zaskakiwać w kuchni. O czym świadczy wiele blogów naszych kolegów:)
@Asiejko: dzięki za zaproszenie... już myślę o tym Twoim konkursie.
@Aniu: bo robienie Nic jest całkiem cudne:)
@Gosiu: A proszę Cię bardzo, częstuj się!
@Polko: Wspólne gotowanie zdarza mi się tak rzadko, że tym bardziej je cenię.
@Lo: możesz, nawet 2 kawałki! I wielkie dzięki za namiary na białe bakłażany. Jadę w sobotę pod halę!
Uściski!