Na moim podwórku stoi panienka w białej sukience i niebieskiej pelerynie. Na głowie ma świecącą w nocy aureolę. Stoi na podwyższeniu wymurowanym z kamieni, do którego sąsiedzi przyczepiają różnobarwne sztuczne kwiatki. Dla jednych to miejsce kultu, dla drugich ot, kolejna z praskich kapliczek, których w okolicy jest wiele, dla innych kicz. Dla mnie jest sąsiadką, miłą, patrzącą na wszystkich w okolicy.
Maryjka jest centralnym punktem podwórka przy Stalowej. Swoją tajemnicą przyćmiewa stojące opodal śmietniki, obdrapany zielony płotek, klepisko, które kiedyś było trawnikiem i smutny trzepak.
Sąsiedzi mówią, że panienka stoi tu od początku XX wieku. Tego początku nie znam, jedni podają datę 1905, inni 1912, ktoś mówi o 1920 roku, a inny o latach 30. XX wieku. Ostatnio usłyszałam historię, może nieprawdziwą, ale mówiącą o francuskich korzeniach Maryjki. Ta opowieść jest trochę jak bajka o Calineczce. A miało być to tak, między jedną wojną a drugą:
Dawni właściciele kamienicy bardzo chcieli mieć dziecko. Mimo konsultacji lekarskich, znachorskich, modlitw - nic nie pomagało. Zdecydowali się na pielgrzymkę do Lourdes. Tam również prosili o upragnione dziecko. Po powrocie do Polski urodziła się dziewczynka, maleńka, bardzo chorowita. Jej rodzice znów podjęli decyzję o pielgrzymce do Francji. Tym razem wrócili do kraju z Maryjką, wykonaną przez francuskich rzemieślników. W podzięce ustawili ją w centralnym punkcie podwórka swojej kamienicy przy Stalowej.
Podczas II wojny światowej mieszkańcy codziennie zbierali się pod kapliczką na wspólnej modlitwie. Moja sąsiadka mówi, że to właśnie dzięki temu podczas wojny nie zginął nikt z jej mieszkańców. Na kamienicę spadła nawet bomba, jednak i ona nie zagroziła zdrowiu i życiu mieszkańców (ładunek uderzył w północno-zachodni róg kamienicy).
Nie wiem czy ta historia jest prawdziwa, nie zmienia to faktu, że bardzo
mi się podoba. Do dziś o Maryjkę dbają mieszkańcy, niedawno miała
recyklingową aureolę, z butelek po napojach. Można ją zobaczyć na
okładce albumu "Kapliczki warszawskie".
Gdy się bardzo postaram to widzę panienkę z kuchennego balkonu. A kuchni w garnkach pyrkają owoce: truskawki, rabarbar, czereśnie, dziś maliny i jagody.
Ostatnio moim odkryciem stała się crustata - ciasto o włoskim rodowodzie, dla mnie to sakiewka z owocami. Przepis z bloga Moje ciacho podaję z moimi zmianami.
Crustata - sakiewka z owocami
1 szklanka mąki pszennej
0,5 szklanki mąki owsianej
125 gramów miękkiego masła
1 jajko
3 łyżki cukru (może być biały, może być trzcinowy lub inny)
szczypta soli
Nadzienie
0,5 kilograma owoców sezonowych - u mnie: truskawki, maliny, borówki amerykańskie, maliny i czereśnie (bez pestek)
2,5 łyżki mąki ziemniaczanej
2,5 łyżki cukru
1 łyżka soku z cytryny lub limonki
kilka listów mięty
Masło miksuję z cukrem, powoli dodaję do masy jajko. Na koniec, nie przestając miksować, dodaję sól i mąki. Odstawiam mikser i zagniatam ciasto rękami. Gdy ma jednolitą konsystencję formuję kulkę i odstawiam do lodówki na około 30 minut.
W tym czasie myję i obieram owoce. Truskawki kroję na ćwiartki, czereśnie na pół. Mieszam z cukrem, mąką i sokiem z cytryny. Odstawiam.
Ciasto wyciągam z lodówki i wałkuję, tak aby powstało coś w kształcie zbliżonego do okręgu. Przenoszę ciasto na papier do pieczenia. Na środek wysypuję masę owocową i zawijam boki ciasta. Tworząc coś na kształt otwartej sakiewki. Przy zagięciach sklejam ciasto dość dokładnie, by zbyt dużo owocowego soku nie wypłynęło na zewnątrz.
Ciasto można posmarować rozbitym jajkiem i posypać cukrem w kryształkach - ja nie chciałam dodawać już więcej cukru, dlatego zrezygnowałam z tej opcji.
Włożyłam sakiewkę do piekarnika nagrzanego do około 190 stopni. Piekłam 30-35 minut. Przed podaniem dodałam listki mięty, można też posypać cukrem pudrem. Myślę, że można ciasto podać z waniliowymi lodami.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jagody. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jagody. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 7 lipca 2013
środa, 15 sierpnia 2012
Poprawy brak - nocna tarta
Folder o nazwie "kuchnia zdjęcia" krzyczy z mojego pulpitu - pisz! publikuj! ale wakacje rozleniwiają i nic nie pozwala mi wrócić na pisarską/blogową ścieżkę sprzed dwóch lat. Z niechęcią patrze na marne cyferki określające ilość postów w ostatnich miesiącach... o zgrozo, niestety nie tylko w ostatnich miesiącach. Wciąż obiecuję poprawę, i nic nie wychodzi. Tę poprawę obiecuję przede wszystkim samej sobie, bo uwielbiam móc w każdym miejscu mieć pod ręką moje ulubione przepisu (o ile mam dostęp do internetu). Obiecałam przepis na tartę z owocami, mam nadzieję, że wielu z was znalazło ją u Liski, ja zrobiłam ją na tym kruchym cieście, którego zawsze używam do słodkich tart.
Tarta z owocami (sezonowymi)
Ze wszystkich składników zagniotłam ciasto i podpiekłam w temperaturze 180 stopni przez 10 minut.
Na wierzch przygotowałam:
400 g owoców - jagody, biała porzeczka, czarna porzeczka, maliny, morele pokrojone w ósemki
2 jajka
100 ml śmietany 30%
50 g mąki
100 g cukru pudru
Na lekko podpieczony spód wysypałam owoce (można też je fajnie poukładać). Jajka, śmietankę, mąkę i cukier zmiksowałam razem. Wstawiłam całość do piekarnika na około 45 minut. Piekłam na kolor. Ciasto było pyszne!
Pieczeniu aury dodała nocna burza :)
A za to na śniadania jadamy teraz pomidory... w różnych wersjach. Bardzo lubię sierpniowe pomidory.
Tarta z owocami (sezonowymi)
Ze wszystkich składników zagniotłam ciasto i podpiekłam w temperaturze 180 stopni przez 10 minut.
Na wierzch przygotowałam:
400 g owoców - jagody, biała porzeczka, czarna porzeczka, maliny, morele pokrojone w ósemki
2 jajka
100 ml śmietany 30%
50 g mąki
100 g cukru pudru
Na lekko podpieczony spód wysypałam owoce (można też je fajnie poukładać). Jajka, śmietankę, mąkę i cukier zmiksowałam razem. Wstawiłam całość do piekarnika na około 45 minut. Piekłam na kolor. Ciasto było pyszne!
Pieczeniu aury dodała nocna burza :)
A za to na śniadania jadamy teraz pomidory... w różnych wersjach. Bardzo lubię sierpniowe pomidory.
poniedziałek, 4 października 2010
Ważni
Gotowanie i pisanie miało mi zapełnić czas oczekiwania, oczekiwania na Młodego. Od kilku miesięcy mój mały obywatel jest już na świecie, a ja nadal gotuję, w dodatku co raz więcej. Dzielnie w gotowaniu wspiera mnie kilka osób. Młody wyleguje się na leżaczku, gdy ja kroję, smażę, obieram, zalewam, ugniatam i piszę. Niestety jeszcze nie degustuje, od tego jest mój Mąż, on też zawsze pomoże doradzi, odkręci słoiki i uratuje, gdy krzyczę "Znów mi nie wyszło". Mama dzielnie drukuje moje przepisy i oddaje swój zeszyt z przepisami do podglądania, Mama Męża telefonicznie podpowiada i "sprzedaje" nowe przepisy, Tata zagląda regularnie. Brat pyta: a co macie dziś na obiad? Przyjaciele podglądają, kibicują, a ostatnio nawet wybierają przepisy. No i oczywiście jesteście Wy moi czytelnicy, którzy zaglądacie tu, komentujecie, radzicie, dajecie "power" do pisania. Za co dziękuję. Zrobiło się sentymentalnie. Trudno, jesień sprzyja sentymentom.
A, że ostatnio pewna miła okazja za mną to moja kuchnia wzbogaciła się o kilka pozycji kulinarnych. Z tej okazji też zapraszam na kawałek tortu. Tort jagodowo-brzoskwiniowy bardzo podobny do truskawkowego:
Składniki:
Na biszkopt (tortownica o średnicy około 23 cm):
6 jajek - oddzielnie białka, oddzielnie żółtka
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki cukru pudru
6 czubatych łyżek mąki pszennej (czyli około szklanka)
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
Do nasączenia:
14 łyżek białego wina wytrawnego
6 łyżek soku z puszki z brzoskwiniami
4 łyżki chłodnej herbaty
Masa #1:
1/2 słoika dżemu jagodowego
1 brzoskwinia z puszki (czyli 2 połówki)
Masa #2:
400 g sera mascarpone
1/2 słoika dżemu jagodowego
cukier puder do smaku
500 ml śmietanki kremówki (30%)
pozostałe brzoskwinie z puszki (oprócz jednej połówki, którą zostawiłam do dekoracji)
Biszkopt przygotowuję identycznie jak w torcie truskawkowym.
Wystudzony biszkopt pokroiłam na 3 części. Przygotowałam nasączenie (wymieszałam wszystkie jego składniki). Każdą część biszkoptu dokładnie nasączyłam.
W garnuszku przygotowałam masę #1. Podgrzałam dżem i wrzuciłam do niego pokrojone brzoskwinie. Masę wystudziłam i rozsmarowałam na górze każdego z biszkoptowych blatów.
W misce przygotowałam masę #2. Ubitą śmietankę wymieszałam z serkiem mascarpone, dżemem, cukrem. Wrzuciłam do niej resztę pokrojonych brzoskwiń. Gotową masę rozsmarować na masie #1. Troszkę masy zostawić dla rozsmarowania na boki tortu.
Trzy biszkoptowe blaty złożyć jeden na drugi. Resztką masy #2 wysmarować boki tortu. Tort ubrać brzoskwiniami, czekoladowymi listkami czy jak kto lubi.
A tu się chwalę (dostałam kulinarnie):
A, że ostatnio pewna miła okazja za mną to moja kuchnia wzbogaciła się o kilka pozycji kulinarnych. Z tej okazji też zapraszam na kawałek tortu. Tort jagodowo-brzoskwiniowy bardzo podobny do truskawkowego:
Składniki:
Na biszkopt (tortownica o średnicy około 23 cm):
6 jajek - oddzielnie białka, oddzielnie żółtka
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki cukru pudru
6 czubatych łyżek mąki pszennej (czyli około szklanka)
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
Do nasączenia:
14 łyżek białego wina wytrawnego
6 łyżek soku z puszki z brzoskwiniami
4 łyżki chłodnej herbaty
Masa #1:
1/2 słoika dżemu jagodowego
1 brzoskwinia z puszki (czyli 2 połówki)
Masa #2:
400 g sera mascarpone
1/2 słoika dżemu jagodowego
cukier puder do smaku
500 ml śmietanki kremówki (30%)
pozostałe brzoskwinie z puszki (oprócz jednej połówki, którą zostawiłam do dekoracji)
Biszkopt przygotowuję identycznie jak w torcie truskawkowym.
Wystudzony biszkopt pokroiłam na 3 części. Przygotowałam nasączenie (wymieszałam wszystkie jego składniki). Każdą część biszkoptu dokładnie nasączyłam.
W garnuszku przygotowałam masę #1. Podgrzałam dżem i wrzuciłam do niego pokrojone brzoskwinie. Masę wystudziłam i rozsmarowałam na górze każdego z biszkoptowych blatów.
W misce przygotowałam masę #2. Ubitą śmietankę wymieszałam z serkiem mascarpone, dżemem, cukrem. Wrzuciłam do niej resztę pokrojonych brzoskwiń. Gotową masę rozsmarować na masie #1. Troszkę masy zostawić dla rozsmarowania na boki tortu.
Trzy biszkoptowe blaty złożyć jeden na drugi. Resztką masy #2 wysmarować boki tortu. Tort ubrać brzoskwiniami, czekoladowymi listkami czy jak kto lubi.
A tu się chwalę (dostałam kulinarnie):
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Wieczór - wspomnienie pierogów
Telefon od mamy, plotki z przyjaciółką, czesanie kotów i pisanie tak upływa mi wieczór pod nieobecność męża i podczas pierwszej części nocnego snu mojego dziecka. Przed chwilą spadł deszcz, do domu powpadały komary, słyszę ich uciążliwe bzyczenie. W sąsiedzkich oknach światła, zaczyna się pora zasłaniania zasłon, rolet, żaluzji. Każdy ucieka w domowe pielesze, we własną wieczorną ciszę. Może niektórzy już śpią, kogoś pewnie nie ma jeszcze w domu, inni jedzą kolację. Ja jeszcze pamiętam o obiedzie. O pierogach własnej roboty. Dziś było ich trzy rodzaje.
Pierogi ruskie - wg przepisu mamy mojego męża.
Pierogi z borówkami amerykańskimi i Pierogi z jagodowym serem
A było to tak. Przygotowałam ciasto na pierogi - tak jak na ruskie, bo w planach były pierogi ruskie. Farsz zrobiłam zgodnie z przepisem, tylko mniejszą porcję. W ten sposób zostało mi pierogowe ciasto. Do części ciasta włożyłam borówki amerykańskie. A drugą część nadziałam takim oto farszem.

Składniki
150 g białego sera
3 łyżki cukru
4 łyżki musu jagodowego - zmiksowanych borówek amerykańskich
Wszystkie składniki wymieszałam dokładnie i już. Taki farsz włożyłam do pierogów. Pierogi z borówkami amerykańskimi i Pierogi z jagodowym serem gotowałam razem, podawałam też wymieszane, i posypane jagodami. Mogą być też podawane ze śmietaną.
Pierogi ruskie - wg przepisu mamy mojego męża.
Pierogi z borówkami amerykańskimi i Pierogi z jagodowym serem
A było to tak. Przygotowałam ciasto na pierogi - tak jak na ruskie, bo w planach były pierogi ruskie. Farsz zrobiłam zgodnie z przepisem, tylko mniejszą porcję. W ten sposób zostało mi pierogowe ciasto. Do części ciasta włożyłam borówki amerykańskie. A drugą część nadziałam takim oto farszem.

Składniki
150 g białego sera
3 łyżki cukru
4 łyżki musu jagodowego - zmiksowanych borówek amerykańskich
Wszystkie składniki wymieszałam dokładnie i już. Taki farsz włożyłam do pierogów. Pierogi z borówkami amerykańskimi i Pierogi z jagodowym serem gotowałam razem, podawałam też wymieszane, i posypane jagodami. Mogą być też podawane ze śmietaną.

sobota, 21 sierpnia 2010
Sobota zaczyna się od śniadania
Sobota jest fajna, bo nikt nie idzie do pracy. Wreszcie jesteśmy we trójkę w domu, wreszcie jest czas na wspólne śniadanie.
Za oknem świeci słońce. A ja przygotowałam śniadanie do łóżka. Standardowo kawa z mlekiem i mniej standardowo placuszki serowe.
Składniki:
250 g białego sera półtłustego
125 ml mleka
2 jajka
pół szklanki mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
2-3 łyżki drobnego cukru
można dodać cukier waniliowy i cynamon - u mnie bez tych dodatków
olej do smażenia
cukier puder do posypania po wierzchu
Wszystkie składniki mieszamy na jednolitą masę. Można użyć miksera, ale nie jest to konieczne. Nie przeszkadzają też grudki białego sera, ważne by nie było grudek mącznych. Łyżką nakładamy małe placuszki na rozgrzany na patelni olej. Smażymy z 2 stron. Usmażone wyjmujemy na talerzyk i posypujemy cukrem pudrem.


Dziś podałam placuszki z sosem jagodowo-malinowym. A sos przygotowałam z 2 łyżek malin (tyle miałam w lodówce), opakowania borówek amerykańskich, 2 łyżek mleka i łyżki cukru. Wszystkie składniki zmiksowałam razem. I gotowe.


Placuszki najlepiej podawać jeszcze ciepłe. A ja podałam na tacy, którą mój mąż kupił na giełdzie samochodowej w Słomczynie(!).
Za oknem świeci słońce. A ja przygotowałam śniadanie do łóżka. Standardowo kawa z mlekiem i mniej standardowo placuszki serowe.
Składniki:
250 g białego sera półtłustego
125 ml mleka
2 jajka
pół szklanki mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
2-3 łyżki drobnego cukru
można dodać cukier waniliowy i cynamon - u mnie bez tych dodatków
olej do smażenia
cukier puder do posypania po wierzchu
Wszystkie składniki mieszamy na jednolitą masę. Można użyć miksera, ale nie jest to konieczne. Nie przeszkadzają też grudki białego sera, ważne by nie było grudek mącznych. Łyżką nakładamy małe placuszki na rozgrzany na patelni olej. Smażymy z 2 stron. Usmażone wyjmujemy na talerzyk i posypujemy cukrem pudrem.


Dziś podałam placuszki z sosem jagodowo-malinowym. A sos przygotowałam z 2 łyżek malin (tyle miałam w lodówce), opakowania borówek amerykańskich, 2 łyżek mleka i łyżki cukru. Wszystkie składniki zmiksowałam razem. I gotowe.


Placuszki najlepiej podawać jeszcze ciepłe. A ja podałam na tacy, którą mój mąż kupił na giełdzie samochodowej w Słomczynie(!).
Etykiety:
borówki amerykańskie,
jagody,
maliny,
placuszki serowe,
ser
czwartek, 5 sierpnia 2010
Oszustwo i wieś radomska
Dziś trochę pooszukuję. Będzie wpis bez przepisu - choć miały być pierogi z jagodami, ale jagody zniknęły w miseczkach - same, z cukrem, ze śmietaną, z jogurtem. Do wyboru do koloru - jak kto lubi.
A piszę, bo chciałam opowiedzieć o ostatnim spacerze, tym razem nie po Pradze, ale po Muzeum Wsi Radomskiej. Nasza trójka i dziadkowie Młodego.
Muzeum to znałam od dziecka, choć tym razem pokazało się z nowej, jeszcze bardziej uroczej strony. A przede wszystkim towarzystwo miałam przednie.
Wszystkie domy, stodoły, wiatraki, dworki, gołębnik, kościół, spichlerz i wiele innych budynków pochodzą z ziemi radomskiej, zostały przeniesione na teren muzeum, abyśmy mogli cieszyć nimi oko i choć na chwilę przenieść się w dawne czasy, dawne wiejskie czasy.



Spacerowaliśmy dużo, spotkaliśmy kozy, kury i kaczki i takie cudo (gigantyczne - około 3 cm plus czułki) :
A na koniec przepiękne róże mojej Mamy i najważniejszy, najmniejszy Ktoś, na największej kanapie w moim domu rodzinnym.

Wszystkie zdjęcia są autorstwa mojego męża, za co mu serdecznie dziękuję.
A piszę, bo chciałam opowiedzieć o ostatnim spacerze, tym razem nie po Pradze, ale po Muzeum Wsi Radomskiej. Nasza trójka i dziadkowie Młodego.
Muzeum to znałam od dziecka, choć tym razem pokazało się z nowej, jeszcze bardziej uroczej strony. A przede wszystkim towarzystwo miałam przednie.







Wszystkie zdjęcia są autorstwa mojego męża, za co mu serdecznie dziękuję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)