Nie jestem osobą zorganizowaną. Planuję wiele rzeczy, a za chwilę o nich zapominam. Próbuję ustalić harmonogram dnia, godziny drzemki Młodego, pory karmienia, czas na obiad, na spacer, sprzątanie, czytanie etc. Średnio mi to wychodzi. Na szczęście wypracowałam już kilka patentów, żeby z tego mojego rozgardiaszu wyszarpać czas dla siebie. Nie jest tego dużo, ale to zawsze coś.
W domu remont kuchni. Przez nanoszenie nowego tynku na kuchenne ściany dostalibyśmy pewnie pylicy, gdyby nie wyjazd do dziadków, na kilka dni. Dziś czeka nas fura sprzątania. Mimo licznych zabezpieczeń pył pokrywa wszystko - książki, meble, radio, komputery, lustra, obrazy nawet koty. Mam nadzieję, że kilka godzin wystarczy aby to wszystko ogarnąć. Jak nigdy, tak w tym roku czekam na grudzień, wtedy będę już miała nową kuchnię. Wiem, wiem, że już o tym pisałam, że się powtarzam, ale naprawdę nie mogę się doczekać.
A jak tylko kuchnia będzie gotowa to zrobię wystawny obiad. Może wreszcie upiekę kurczaka - w całości. Teraz ratuję się sprawdzonymi przepisami i patentami "na szybko". Do mojej dzisiejszej propozycji wystarczy ciasto francuskie i zawartość lodówki. W mojej lodówce znalazłam łososia i serek mascarpone. Dlatego dziś roladki z łososiem i mascarpone.
Składniki:
1 opakowanie mrożonego ciasta francuskiego (rozmrażamy wcześniej albo jak ja na kaloryferze)
1 opakowani łososia sałatkowego
3/4 pudełka (250g) serka mascarpone
trochę bazylii
Rozmrożone ciasto francuskie rozwinęłam. Posmarowałam serkiem mascarpone - z jednej strony zostawiłam nieposmarowany centymetrowy pasek ciasta. Oprószyłam bazylią, równomiernie rozłożyłam łososia sałatkowego. I tak przygotowane ciasto zawinęłam w roladę - dokładnie skleiłam brzeg (do tego właśnie był mi potrzebny pasek ciasta bez farszu). Ostrym nożem pokroiłam roladę na około 7 milimetrowe plasterki. Wszystkie ułożyłam na płasko na blaszce do pieczenia i włożyłam do piekarnik. Temperatura pieczenia to jakieś 170 stopni - czas pieczenia to 15-20 minut - decyduje wygląd ciasta francuskiego - musi być złote i chrupiące. Do takich roladek można włożyć właściwie wszystko, co lubimy i co mamy w lodówce. Ja myślę o oliwkach i dużej ilości ziół. Na słodko też pewnie mogą być pyszne. Robi się je błyskawicznie i wyglądają całkiem nieźle.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łosoś. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łosoś. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 21 listopada 2010
środa, 1 września 2010
Parada łososia
Wyglądam przez okno i nie da się ukryć, że na Pradze, na Stalowej jesień. Pamiętam ostatnie blisko czterdziestostopniowe upały i muszę powiedzieć, że wcale za nimi nie tęsknię. Wyciągnęłam z szafy jesienne ubrania i mam wreszcie okazję na założenie płaszcza, który dostałam od mamy. A w Warszawie jak zwykle wiele się dzieje, więc to czas na paradowanie w płaszczu. I można powiedzieć, że w niedzielę paradowałam dosłownie. A Parada odbyła się w ramach akcji "STO twarzy STOlicy".


Dziękuję za zaproszenia do zabawy w 10 ulubionych (od Dragonfly i Wojowniczej Wiewióry) oraz do Blog Day ( od Anny-Marii oraz od Amber). Niestety Blog Day skończył się jakieś 9 godzin temu, więc dziewczyny wybaczcie, że nie wzięłam w nim udziału. A do 10 ulubionych chętnie dołączę, tylko przemyślę sprawę.
A kilka dni temu miałam w lodówce łososia, a w głowie zero pomysłu na niego. Oczywiście na blogach bez problemu znalazłam rozwiązanie i inspirując się pomysłem Asi z Kwestii Smaku ugotowałam łososia z zieloną soczewicą i kaparami.
Składniki:
4 filety z łososia - bez skóry i ości
sól
pieprz
2 łyżki oliwy z oliwek
1/2 kubka rosołku drobiowego (w oryginale sos był na winie, ale ja nie miałam w domu akurat)
łyżka śmietany
4 łyżeczki kaparów
szczypta cukru
filiżanka soczewicy
sól i pieprz
ząbek czosnku
2 łyżki miodu
3 łyżki oliwy z oliwek
Soczewicę opłukałam, wsypałam do rondelka i zalałam wodą kilka cm powyżej soczewicy. Doprawiłam solą i pieprzem, czosnkiem, oliwą i zagotowałam. Gotowałam 20 minut i dodałam 2 łyżki miodu. Należy uważać aby nie rozgotować soczewicy.
Filety z łososia posypałam solą i pieprzem, wysmarowałam oliwą z oliwek. Ułożyłam na patelni i za radą Asi smażyłam 5 minut, przełożyłam na drugą stronę i smażyłam kolejne 4-5 minut.
W czasie smażenia filetów przygotowałam sos z kaparów. W garnuszku zagotowałam rosołek,dodałam masło i kapary. Smażyłam jakieś 3-4 minuty.

Ułożyłam soczewicę i łososia na talerzach i polałam rybę sosem.
Polecam!


Dziękuję za zaproszenia do zabawy w 10 ulubionych (od Dragonfly i Wojowniczej Wiewióry) oraz do Blog Day ( od Anny-Marii oraz od Amber). Niestety Blog Day skończył się jakieś 9 godzin temu, więc dziewczyny wybaczcie, że nie wzięłam w nim udziału. A do 10 ulubionych chętnie dołączę, tylko przemyślę sprawę.
A kilka dni temu miałam w lodówce łososia, a w głowie zero pomysłu na niego. Oczywiście na blogach bez problemu znalazłam rozwiązanie i inspirując się pomysłem Asi z Kwestii Smaku ugotowałam łososia z zieloną soczewicą i kaparami.
Składniki:
4 filety z łososia - bez skóry i ości
sól
pieprz
2 łyżki oliwy z oliwek
1/2 kubka rosołku drobiowego (w oryginale sos był na winie, ale ja nie miałam w domu akurat)
łyżka śmietany
4 łyżeczki kaparów
szczypta cukru
filiżanka soczewicy
sól i pieprz
ząbek czosnku
2 łyżki miodu
3 łyżki oliwy z oliwek
Soczewicę opłukałam, wsypałam do rondelka i zalałam wodą kilka cm powyżej soczewicy. Doprawiłam solą i pieprzem, czosnkiem, oliwą i zagotowałam. Gotowałam 20 minut i dodałam 2 łyżki miodu. Należy uważać aby nie rozgotować soczewicy.
Filety z łososia posypałam solą i pieprzem, wysmarowałam oliwą z oliwek. Ułożyłam na patelni i za radą Asi smażyłam 5 minut, przełożyłam na drugą stronę i smażyłam kolejne 4-5 minut.
W czasie smażenia filetów przygotowałam sos z kaparów. W garnuszku zagotowałam rosołek,dodałam masło i kapary. Smażyłam jakieś 3-4 minuty.

Ułożyłam soczewicę i łososia na talerzach i polałam rybę sosem.
Polecam!
wtorek, 27 kwietnia 2010
Wiosenne zaległości
Dziś 27 kwietnia. Trudno powiedzieć, żebym w kwietniu stanęła na wysokości zadania i dzielnie opisywała wszelkie przepisy. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że wiosna...

Dziś za oknem szaro, pada deszcz - zakupy na targu przy Wiatracznej muszą poczekać - a już miałam taaaką ochotę na te przepiękne pomidory.
Zacznę od nadrabiania zaległości. W zeszłym tygodniu wspomniałam o szparagach - i tak też było, a dokładniej Tagliatelle z białymi szparagami i łososiem- przepis wieki temu spisałam od Ani, w moich rekach przeszedł jednak troszkę zmian.
Składniki:
makaron
pęczek białych szparagów
1 cebula
pół szklanki śmietany 12%
wędzony łosoś sałatkowy
łyżka oliwy
Szparagi obrałam, pokroiłam na 2-3 cm kawałki i wrzuciłam do garnka z gotującą się wodą (troszkę posoloną i delikatnie posłodzoną) - na 3 minuty. W drugim garnku gotowałam makaron.
Na patelni rozgrzałam oliwę i podsmażyłam na niej cebulę, do której dorzuciłam odcedzone szparagi. Po kilku minutach wlałam na patelnię śmietanę i posypałam pieprzem, dodałam do sosu kilka kawałków łososia. Można trochę posolić jak ktoś lubi, ale należy pamiętać, że szparagi były gotowane w osolonej wodzie, a i sam łosoś jest słony.
Sos wymieszałam z ugotowanymi wstążkami. Pyszne.
Na koniec muszę dodać, choć wiem, że na blogu tego nie widać, że makaron, kluski i takietam to moje ulubione dania. Farfale, kopytka, kluski śląskie, pierogi, spaghetti mogę jeść bez przerwy. Mam nadzieję, że i w tej kwestii nadrobię zaległości.

Dziś za oknem szaro, pada deszcz - zakupy na targu przy Wiatracznej muszą poczekać - a już miałam taaaką ochotę na te przepiękne pomidory.
Zacznę od nadrabiania zaległości. W zeszłym tygodniu wspomniałam o szparagach - i tak też było, a dokładniej Tagliatelle z białymi szparagami i łososiem- przepis wieki temu spisałam od Ani, w moich rekach przeszedł jednak troszkę zmian.
Składniki:
makaron
pęczek białych szparagów
1 cebula
pół szklanki śmietany 12%
wędzony łosoś sałatkowy
łyżka oliwy
Szparagi obrałam, pokroiłam na 2-3 cm kawałki i wrzuciłam do garnka z gotującą się wodą (troszkę posoloną i delikatnie posłodzoną) - na 3 minuty. W drugim garnku gotowałam makaron.
Na patelni rozgrzałam oliwę i podsmażyłam na niej cebulę, do której dorzuciłam odcedzone szparagi. Po kilku minutach wlałam na patelnię śmietanę i posypałam pieprzem, dodałam do sosu kilka kawałków łososia. Można trochę posolić jak ktoś lubi, ale należy pamiętać, że szparagi były gotowane w osolonej wodzie, a i sam łosoś jest słony.
Sos wymieszałam z ugotowanymi wstążkami. Pyszne.
Na koniec muszę dodać, choć wiem, że na blogu tego nie widać, że makaron, kluski i takietam to moje ulubione dania. Farfale, kopytka, kluski śląskie, pierogi, spaghetti mogę jeść bez przerwy. Mam nadzieję, że i w tej kwestii nadrobię zaległości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)