Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oliwki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oliwki. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 czerwca 2014

Głosuj na budżet, ale zjedz szybki obiad (agituję)

(aktualny post stricte warszawski, a przepis dla wszystkich)
Już od dziś w Warszawie można głosować na projekty z Budżetu Partycypacyjnego. To bardzo ważne głosowanie i mogą w nim wziąć udział wszyscy mieszkańcy miasta, niezależnie od miejsca zameldowania. Mało tego, głosować mogą także Ci małoletni, a dokładnie w ich imieniu mogą to zrobić opiekunowie prawni.

Mnie oczywiście interesuje Praga Północ. Każdy z nas może oddać swój głos na 5 projektów, a jest w czym wybierać: ścieżki rowerowe, parki dla psów, poprawa estetyki i czystości, promocja czytelnictwa, klub tatów, kółko ornitologiczne, place zabaw, centrum aktywizacji i wiele wiele innych. Wszystkich inicjatyw jest 50, a do wydania mamy 1,2 mln złotych. Te projekty to nasze pomysły - mieszkańców, którym zależy na tej dzielnicy i jej rozwoju, na tym by rosła w siłę, a nie odchodziła w zapomnienie, niszczejąc z roku na rok. Głosowanie jest bardzo proste - nie trzeba się ruszać sprzed komputera - wystarczy kliknąć tu: GŁOSUJ.  Głosować można do 30 czerwca, ale nie zostawiajcie tego na ostatnią chwilę.

Przed lub po wykonaniu patriotycznego obowiązku jakim jest głosowanie, o którym pisałam powyżej, warto sięgnąć po szybki, sycący obiad. Dziś pogoda nie rozpieszcza, a wiatr wiejący na Pradze urywa głowy, więc makaron z sosem jest wyśmienitym rozwiązaniem.


Makaron z sosem pomidorowym i kurczakiem
300 gramów mięsa z kurczaka -  u mnie pierś
10 suszonych pomidorów
10 suszonych na słońcu czarnych oliwek - można zastąpić tymi ze słoika
2-3 gałązki selera naciowego
pomidory w puszce krojone - albo świeże pomidory - 4 duże sztuki
szczypiorek
olej
sól
pieprz
bazylia
paczka makaronu -  u mnie sconcigli

W dużym garnku wstawiam wodę. Gdy się gotuję solę i wrzucam makaron - mój gotował się około 15 minut. W tym czasie myję warzywa, wyjmuję pestki z oliwek, pomidory kroję w kostkę, kurczaka w kawałki wielkości kęsa, selera w niezbyt wąskie plasterki, siekam szczypiorek. Na patelni rozgrzewam olej smażę na nim kurczaka, solę i pieprzę do smaku. Dodaję łodygi selera. Podsmażam kilka minut. Wrzucam suszone pomidory, oliwki i pomidory z puszki. Wszystko razem jeszcze chwilkę podgrzewam, doprawiam solą, pieprzem i bazylią. Gdy makaron jest już ugotowany - odcedzam go, nakładam na talerze, dodaję sos i posypuję szczypiorkiem. Podaję z tartym żółtym serem, a najlepiej z parmezanem.

Czas przygotowania sosu u mnie odpowiadał czasowi gotowania makaronu czyli 15 minut i już!


niedziela, 14 października 2012

Szybko, szybko...


 na nic nigdy nie ma czasu... Weekend to jedyna okazja na wpis na bloga, wszystko dzieje się szybko, dni mi uciekają, biegną, a ja mam za zadanie je dogonić i wykrzesać z nich cokolwiek się da. A gdyby tak zwolnić... nie rzucać się w wir wydarzeń, nie martwić na zapas, nie myśleć, że świat się zawali jeśli to...jeśli tamto. Gdy zwalniam czas się rozciąga, trochę nie dużo, ale jednak. Chowam pod poduszkę myśli spędzające mi sen z powiek, odkładam na jutro sprawy, których i tak nie załatwię dziś. Nie przejmuję się sprawami, jakie dziś i tak nie mają znaczenia. Pomyślę o tym jutro.


 Jak już wszystko poodkładam to znikam w kuchni. Czasem to znikanie średnio mi wychodzi, gdyż dzielny dwulatek i tak wypatrzy, że coś jest na rzeczy i koniecznie chce się włączyć do zabawy, np. wysypując kakao z pudełka, na siebie, podłogę i wszystko, co znalazło się w najbliższej okolicy. Kto w takiej sytuacji trzyma kakao w proszku na dolnej półce jednej z dolnych kuchennych szafek? - ja, tak ja.
Jest też czas, gdy Młody śpi, wtedy znikanie jest jakby bardziej skuteczne. Piekarnik można włączyć bez problemu - pakuję wtedy do niego najwięcej jak się da.

Tym razem powstała focaccia. A właściwie dwie, gdyż nie mogłam się zdecydować na dodatki.


Focacia
20 gram drożdży (świeżych)
300 ml ciepłej wody
1 łyżeczka cukru
1/2 kg mąki + kilka łyżek
1- 2 łyżeczki soli
1/2 szklanki oliwy z oliwek + kilka łyzek
garść ziół

zielone oliwki
czerwona cebula
papryka


Drożdże wrzuciłam do miseczki. Rozkruszyłam. Dodałam 125 ml ciepłej wody i 1 łyżeczkę cukru i 3 łyżki mąki. Wymieszałam wszystko razem i odstawiłam w ciepłe miejsce na 20 minut. W małym rondelku podgrzałam oliwę z oliwek, dodałam do niej garść pokrojonych świeżych ziół. Odstawiłam do ostygnięcia. Resztę mąki wsypałam do miski, dodałam sól i dwie łyżki oliwy z ziołami. Jak zaczyn drożdżowy "ruszył" dodałam go do reszty składników. Wlałam pozostałą część ciepłej wody. Wszystko wymieszałam mikserem. Odstawiłam ciasto w misce (pod przykryciem) do wyrośnięcia na około 1,5 godziny. W tym czasie, mniej więcej, co 20 minut wyrabiałam ciasto. Po tym czasie polałam ciasto połową przygotowanej oliwy z ziołami. A następnie przełożyłam je do wysmarowanych oliwą foremek - u mnie dwie okrągłe o średnicy około 23 centymetrów. Przy formowaniu cista w foremkach może się przydać wałek. Można ciasto lekko rozwałkować na okrągły placek i taki włożyć do formy. Ciasto w formie, przykryte folią spożywczą odstawić do kolejnego rośnięcia na około godzinę. Po tym czasie polać je resztą oliwy z ziołami. Dodatki, w moim przypadku oliwki, papryka i cebula, pokroiłam w cienkie plasterki. Poukładałam na cieście, dobrze jest mocniej je wetknąć by po upieczeniu nie spadły. Focaccie fajnie jest posypać gruboziarnistą solą, ja niestety nie miałam jej w domu. Tak przygotowane ciasto włożyłam do ciepłego piekarnika (około 225 stopni). Piekłam 15-20 minut - ważne żeby ciasto było w złotym kolorze. Focaccia najlepsza jest na ciepło, podana z oliwą. Dodatki można komponować dowolnie.

 A na koniec kolejne podziękowania, tym razem dla praskich forumowych Czarownic (dziękowałam też na moim facebooku, ale wiem, że nie do wszystkich dotarło). A poniżej fotka poglądowa dla ciekawskich.


niedziela, 13 maja 2012

Jest taki dzień

wcale nie musi być ciepły ani grudniowy. Zazwyczaj jest to piątek, ale wcale nie musi być piątek. Taki dzień daje mi dużo energii i uśmiechu (z tego, co wiem, nie tylko mi). Ten dzień nie jest związany ani z rodziną, ani z kuchnią. To taki mój dzień, wychodzę...

W torbie butelka wina, czasem coś do jedzenia, czasem ciuchy, innym razem książki kucharskie, a jeszcze innym tylko karta miejska, aby dojechać tam, gdzie jadę. Nie martwię się niczym... tam gdzie jadę czeka mnie gwar, radość, śmiech, trochę zmartwień i kłopotów, zawsze wsparcie, pogaduchy aż do nocy, przy winie, chlebie ze smalcem i ogórkach, które K. przywozi od cioci. Nie umiem policzyć ile nas jest, praskich mam łapiących oddech w babskim towarzystwie. Znamy się lepiej lub gorzej - marudzimy, chwalimy się, narzekamy, śmiejemy się, uczymy od siebie, radzimy się i sobie.

Wracam do domu naładowana, jakby mi ktoś akumulatory wymienił. W głowie pomysły, natchnienie, wiem jak malować kreski na powiekach (dzięki O.), wiem dużo więcej. Dziękuję.

W ostatni piątek do domu przytargałam książkę "Przemytnicy marchewki, groszku i soczewicy". I deszczową sobotę spędziłam w kuchni.To książka pełna fantastycznych przepisów, dla mnie inspiracji.Wpadły mi w oko dwa przepisy - jeden na kotlety z makaronu z dziurką, drugi na zapiekankę z kaszy gryczanej - myślę, że w formie książkowej są pyszne, u mnie w wersji autorskiej, bo niektórych produktów nie było w domu, albo czegoś  było więcej więc do przepisu wpadło.Kotlety z makaron stały się makaronowym omletem z warzywami, a zapiekanka z kaszy gryczanej z selerem zamieniła się w zapiekankę z kaszy gryczanej z porem i pieczarkami.

Makaronowy omlet z warzywami (to przepis dla tych, którzy gotują zawsze za dużo makaronu - czyli dla mnie)
1 szklanka ugotowanego makaronu ( u mnie świderki)
3/4 szklanki startego żółtego sera
1/2 szklanki zielonych oliwek pokrojonych w cienkie plasterki
2 jajka
2-3 łyżki zblanszowanego szpinaku
bazylia
tymianek
oliwa z oliwek

Ugotowany makaron pokroić. Wrzucić do miski wymieszać z serem, oliwkami, szpinakiem, jajkami, ziołami. Patelnie posmarować łyżeczką oliwy i wyłożyć na nią przygotowaną masę. Podsmażyć z jednej strony, a następie przerzucić na drugą - to najtrudniejsza operacja. Ja używam do tego dwóch patelni.

Zapiekanka z kaszy gryczanej
1 szklanka kaszy gryczanej - albo mniej
garść płatków migdałowych
pół pora
1/2 kostki białego sera - u mnie tłusty
duży pomidor bez skórki
5-6 pieczarek pokrojonych w drobna kosteczkę
oliwa z oliwek
sól 
pieprz 
Kaszę gryczaną gotuję -z godnie z przepisem. Keksówkę wysmarowuję oliwą i nakładam do niej kaszę. Na patelni na łyżeczce oliwy podsmażam pieczarki i pokrojonego w półksiężyce pora. Dodaję do nich płatki migdałowe, doprawiam solą i pieprzem. Gdy masa ostygnie mieszam ją z białym serem i nakładam na kaszę, lekko ugniatam. Na górę plasterki pomidora. I do piekarnika na około 20 minut w temperaturze 180 stopni. Podałam z sosem
Sos do zapiekanki:
pół szklanki śmietany
dwie łyżki fety (kartonikowej)
pieprz
garstka kiełków lucerny
garstka kiełków słonecznika - albo jakiś innych.
Sos jest zupełną improwizacją, ale myślę że wyszedł niezły. Kiełki warto pokroić. Wszystkie składniki wymieszać. I już. 


 Trochę się bałagan na stole zrobił, ale przynajmniej było wesoło. Wpadła M. pograć w chińczyka. Ale to T. wygrał tytuł "mistrza Stalowej w chińczyka w miesiącu maju". 

sobota, 15 maja 2010

Biblioteka z kluskami na Inżynierskiej

Wczoraj cały dzień deszcz kapał nam na głowy. Wciąż chodzę w turkusowej kurtce z kapturem, która od co najmniej 2 tygodni powinna wisieć w szafie (choć bardzo ją lubię). W ramach poprawy nastroju (nie, żeby był jakiś szczególnie zły, ten mój nastrój) zafundowałam sobie wyprawę* do biblioteki na Inżynierskiej. Wśród pachnących tomów znalazłam też coś kulinarnego. "Pasta & Co. Makarony, kluski, sałatki" to pierwsza z książek kulinarnych jakie wpadły mi w ręce, a że jestem ogromną amatorką makaronów wszelakich, publikacja powędrowała ze mną do domu. W związku z tym w najbliższym czasie, można się spodziewać obfitości makaronów i klusek w kuchni na Stalowej.

Na początek kilka porad dotyczących gotowania makaronu - książkę muszę wkrótce oddać, więc chyba nic się nie stanie jak kilka rad z niej zwędzę.

A oto one:
- na 100 g makaronu trzeba wziąć do gotowania co najmniej 1 litr wody
- wodę na makaron solimy po jej zagotowaniu- nigdy wcześniej, w proporcjach jedna łyżeczka soli na każde 100 g makaronu.
- zanim wrzucimy makaron do wody, sól powinna się rozpuścić
- nie przelewamy makaronu zimną wodą, bo traci warstwę skrobi potrzebą aby sos dobrze przylgnął do klusek (wyjątek stanowi makaron przeznaczony do jedzenia na zimno lub do sosów na bazie masła).

I w nawiązaniu- przepis na błyskawiczną sałatkę makaronową (kompozycja własna).

Składniki:
100 g ugotowanego przestudzonego makaronu - u mnie penne
pół puszki kukurydzy
pół długiego zielonego ogórka
pomidor
garstka czarnych oliwek
mała młoda cebula
2 parówki
oliwa
majonez
sól
pieprz
bazylia

Makaron penne pokroiłam na połówki. Ogórka, pomidora w kostkę, oliwki na plasterki, cebulę w kostkę, kukurydzy nie kroiłam. Wszystkie składniki wymieszałam. Parówki pokroiłam w plasterki i podsmażyłam na patelni, lekko przestudziłam i wrzuciłam do miski**. Majonez wymieszałam z łyżeczką oliwy, solą, pieprzem i bazylią. Sosem zalałam sałatkę.




*taka średnia ta wyprawa - bo droga do biblioteki z kuchni na Stalowej zajmuje jakieś 3 minuty.
** Ci, którzy mięsa nie jedzą z powodzeniem mogą parówki pominąć, a dać np. kawałek żółtego sera.

Tym razem przepraszam za jakość zdjęć - znowu komórka poszła w ruch, bo w aparacie się baterie rozładowały.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails