Jesień sprzyja gotowaniu. A ja boję się, że uciekną mi ogórki, papryka i maliny na sok. Za oknem coraz chłodniej. Na rodzinnych spacerach łapiemy ostatnie chwile lata, słońca. Czekamy na złotą polską jesień i kasztany (podobno już zaczęły spadać?). A dziś prezentuję:
Skrzydełka w miodzie, z patelni
Składniki na 1 osobę - jeśli więcej osób to odpowiednio zwiększamy proporcje:
1 skrzydełko indycze lub 5-7 skrzydełek kurczaka
około 5 gram imbiru świeżego lub łyżka sproszkowanego
jedna duża łyżka miodu
jedna łyżka vegety
odrobina chili lub ostrej papryki
2 ząbki czosnku (ja nie dodałam)

Skrzydełka (u mnie z kurczaka)podzieliłam ostrym nożem na 3 części. Dwa większe kawałki odkładałam. Mniejsze wrzucałam do garnka. Na nich ugotowałam wywar: do garnka wlałam wodę, tak by przykryła skrzydełka, dodałam vegetę (tu nie podwajałam ilości - mimo, że robiłam skrzydełka dla 2 osób), miód, chili, imbir (u mnie sproszkowany, wcześniej w kubeczku zalałam imbir gorącą wodą na 15 minut i do wywaru dodałam samą imbirową wodę; proszek został w kubeczku, gdyż miał gorzki posmak), tu też dodajemy posiekany czosnek - ja nie dałam. Gotowałam na małym ogniu około 1 godzinę. Wywar przez sitko wlałam na patelnię. Gdy się zagotował włożyłam do niego większe kawałki skrzydełek. Gotowałam/smażyłam jakieś 30 minut, aby wywar odparował a skrzydełka były ładnie oblepione gęstą, miodową glazurą. Podałam z żółtym ryżem (ryż aby był żółty gotowałam z łyżką kurkumy).

Przepis dostałam od Mamy, i nie mam pojęcia skąd pochodzi. Jeśli ktoś go zna to proszę o informację skąd jest, chętnie ją umieszczę.