Nie wiem czemu, ale tak mam - gdy dopada mnie choroba gotuję zupy. Zaczyna się zazwyczaj od rosołu. Tym razem też tak było. Siedzę od kilku dni w dom, katar nie daje mi żyć, a wiosna nie chce przyjść. Dlatego trochę udaję. W domu są tulipany i forsycja. Posadziłam już zielone na balkon - sałata, bazylia, mięta, rozmaryn i koperek. 22 marca (zgodnie z kalendarzem biometrycznym) posadzę poziomki i pomidory. W słoiku kiełkuje rzeżucha.
Podobno jest jeden plus tej utrzymującej się pogody. Jej stabilność zapewnia doskonałe warunki do hodowli zakwasu chlebowego - mój pracuje pięknie, choć ja uważam, że to dlatego, że do niego mówię. Dużo bardziej odpowiada mi stabilna wiosenna pogoda. Wiosno przyjdź!
Wracając jednak do zup. Konkretniej do rosołu. Każdy ma jakiś swój sposób na rosół. Ja ostatnio gotuję go na całym kurczaku i włoszczyźnie. Dużo mięsa i warzyw gwarantuje mi dodatkowy pyszny posiłek. Mianowicie pasztet rosołowy.
Pasztet rosołowy
Składniki:
- wystudzony kurczak z rosołu, bez kości
- wystudzone warzywa z rosołu (marchewki, pietruszki, seler)
- 1 cebula
- 1 jajko
- bułka tarta do wysypania foremek
- oliwa do wysmarowania foremek
- sól
- pieprz
- gałka musztatołowa
Mięso, warzywa i obraną cebulę mielę w maszynce do mięsa (nie jest prawdą, że zajmuje to kupę czasu). Do powstałej masy dodaję jajko i przyprawy. Mieszam wszystko dokładnie. Układam masę w foremkach wysmarowanych oliwą i posypanych bułką tartę (to po to by łatwo było wyjąć pasztet po upieczeniu). Wkładam do rozgrzanego do 180 - 200 stopni piekarnika. Piekę około 1,5 godziny i gotowe. Doskonale taki pasztet smakuje z chrzanem. Trzeba jednak zjeść go w ciągu kilku dni, zawartość warzyw sprawia, że nie będzie on długo leżakował. Z mojej porcji wyszedł mi jeden duży pasztet, w keksówce i 5 malutkich, tych w okrągłych foremkach.
Dla mnie to świetny sposób na mięso i warzywa pozostające po gotowaniu rosołu.
Wczoraj z resztki rosołu powstała oczywiście pomidorówka - najlepsza zupa na ziemi.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pietruszka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pietruszka. Pokaż wszystkie posty
środa, 20 marca 2013
sobota, 7 maja 2011
Nocne pieczenie i zaległości jajeczne
Gdzieś w oddali słychać huk fajerwerków. Pada deszcz. Zimno majowe mi się już znudziło. Miałam dziś oglądać pokaz multimedialny z okazji otwarcia parku fontann na Podzamczu, ale pogoda zatrzymała nas w domu. Młody śpi. Rozpoczęłam nocne kucharzenie. Kilka zdjęć już gotowych, pachnie truskawkami, ale poczekam na efekt końcowy. Zwłaszcza, że kilka zaległych przepisów czeka w kolejce.
Byłam dziś na Woli i Żoliborzu. Po raz kolejny dostałam solidną garść informacji o Warszawie. Najbardziej podobało mi się na Chłodnej 20. Tam mieszkał kiedyś Adam Czerniaków, prezes Judenratu w getcie warszawskim. Ale nie historyczny aspekt tego miejsca mnie zauroczył, a to, co dzieje się tam dziś. Jeszcze kilka lat temu budynek, znany jako kamienica pod zegarem, straszył swoim wyglądem, brudną fasadą, obdrapanymi ścianami, niszczejącymi balkonami. Dziś powraca do dawnej świetności. A to wszystko za sprawą prężnie działającej wspólnoty mieszkaniowej. Co robią jej członkowie, jak działają, co remontują można się dowiedzieć z ich bloga Chłodna 20. Ja zazdroszczę. Przed Stalową jeszcze dużo pracy, ale już za chwilę i u nas się ruszy. W naszej kamienicy w tym roku remont elektryki, nie wymienianej od lat 70., o zgrozo!
A w ramach nadrabiania zaległości dziś prezentują jajka z migdałami - pomysł z Kwestii Smaku, zmiany własne.
Składniki:
3 jajka
1/2 pęczka natki pietruszki
sól
pieprz
garść płatków migdałowych
2 łyżki śmietany
oliwa do smażenia
pół małej cebuli
Jajka ugotowałam na twardo. Nie obierałam, a przecięłam na pół wraz ze skorupkami. Z każdej skorupki wyjęłam żółtko i białko, uważając by skorupki nie pokruszyć. Białko i żółtko pokroiłam w drobną kostkę, cebulę też, posiekałam pietruszkę. Wszystko razem wymieszałam dodając 2 łyżki śmietany, sól i pieprz do smaku. Powstałą masą napełniłam skorupki. Przykryłam płatkami migdałowymi, dociskając je. Na patelni rozgrzałam oliwę i na gorącą położyłam jajka, migdałami do dołu. Każde jajko smażyłam około pół minuty. Zdjęłam z patelni. Podałam na sałacie.Ta Asi kolędra wygląda bardzo ciekawie, ale niestety nie dostałam jej w sklepie. Pietruszka i tak nieźle wypadła.
A. i Ł. dziękuję za udostępnienie aparatu. A. i mężu mój dzięki za zdjęcia.
Byłam dziś na Woli i Żoliborzu. Po raz kolejny dostałam solidną garść informacji o Warszawie. Najbardziej podobało mi się na Chłodnej 20. Tam mieszkał kiedyś Adam Czerniaków, prezes Judenratu w getcie warszawskim. Ale nie historyczny aspekt tego miejsca mnie zauroczył, a to, co dzieje się tam dziś. Jeszcze kilka lat temu budynek, znany jako kamienica pod zegarem, straszył swoim wyglądem, brudną fasadą, obdrapanymi ścianami, niszczejącymi balkonami. Dziś powraca do dawnej świetności. A to wszystko za sprawą prężnie działającej wspólnoty mieszkaniowej. Co robią jej członkowie, jak działają, co remontują można się dowiedzieć z ich bloga Chłodna 20. Ja zazdroszczę. Przed Stalową jeszcze dużo pracy, ale już za chwilę i u nas się ruszy. W naszej kamienicy w tym roku remont elektryki, nie wymienianej od lat 70., o zgrozo!
A w ramach nadrabiania zaległości dziś prezentują jajka z migdałami - pomysł z Kwestii Smaku, zmiany własne.
Składniki:
3 jajka
1/2 pęczka natki pietruszki
sól
pieprz
garść płatków migdałowych
2 łyżki śmietany
oliwa do smażenia
pół małej cebuli
Jajka ugotowałam na twardo. Nie obierałam, a przecięłam na pół wraz ze skorupkami. Z każdej skorupki wyjęłam żółtko i białko, uważając by skorupki nie pokruszyć. Białko i żółtko pokroiłam w drobną kostkę, cebulę też, posiekałam pietruszkę. Wszystko razem wymieszałam dodając 2 łyżki śmietany, sól i pieprz do smaku. Powstałą masą napełniłam skorupki. Przykryłam płatkami migdałowymi, dociskając je. Na patelni rozgrzałam oliwę i na gorącą położyłam jajka, migdałami do dołu. Każde jajko smażyłam około pół minuty. Zdjęłam z patelni. Podałam na sałacie.Ta Asi kolędra wygląda bardzo ciekawie, ale niestety nie dostałam jej w sklepie. Pietruszka i tak nieźle wypadła.
A. i Ł. dziękuję za udostępnienie aparatu. A. i mężu mój dzięki za zdjęcia.
Etykiety:
jajka,
migdały,
pietruszka,
ulica Stalowa,
Warszawa
sobota, 13 lutego 2010
Malowane na talerzach
Znajduję przepis - wyśmienity, oczami wyobraźni maluję danie na moich białych talerzach. Czuję unoszący się aromat. Wyimaginowaną łyżką dorzucam ostatnie składniki przepisu.... i koniec. Koniec bo znowu w domu brakuje produktów, a za oknem zimowa szaruga.
Zacznę od początku - jakiś czas temu na blogu Moniki L. znalazłam przepis na polędwicę duszoną w winie. Postanowiwszy ją kiedyś przygotować link wrzuciłam do zakładek. Dziś sprzątając w zakładkach zdecydowałam, że na obiad to i tylko to. Ciąg dalszy historii jest już znany. Okazało się, że w domu brak polędwicy wołowej, sosu pomidorowego i czerwonego wina. Nici więc z wypróbowania przepisu Moniki.
Trzeba sobie radzić. W przepisie Moniki dokonałam kilku zmian i proszę oto efekty:
Składniki:
500 g pokrojonego mięsa gulaszowego
1 cebula
3 marchewki
1 pietruszka
kilka suszonych pomidorów
3 łyżki koncentratu pomidorowego
pół szklanki białego wina
natka pietruszki
olej do smażenia
sól
pieprz
Potrzebne są: patelnia, garnek i coś do mieszania. Mięso podsmażam na oleju na patelni. Dodaję pokrojoną w kostkę cebulę. Dodaję pokrojone w paseczki suszone pomidory, podlewam 1/4 szklanki białego wina. Duszę 10 minut. Wszystko przekładam do garnka. Dolewam troszkę wody i resztę wina - duszę na małym palniku. Na patelnię po mięsie wrzucam pokrojone w plasterki marchewkę i pietruszkę - podsmażam. Dolewam troszkę wody i dodaję koncentrat pomidorowy. Doprawiam solą i pieprzem. Warzywa z sosem przerzucam do garnka z mięsem. Doprawiam. Posypuję pokrojoną natką pietruszki. Mięso powinno być mięciutkie.
Podaję z ziemniakami w mundurkach pieczonymi z masłem i solą w piekarniku.
Obiad został wymalowany. Myślę, że i kolory się udały.
Zacznę od początku - jakiś czas temu na blogu Moniki L. znalazłam przepis na polędwicę duszoną w winie. Postanowiwszy ją kiedyś przygotować link wrzuciłam do zakładek. Dziś sprzątając w zakładkach zdecydowałam, że na obiad to i tylko to. Ciąg dalszy historii jest już znany. Okazało się, że w domu brak polędwicy wołowej, sosu pomidorowego i czerwonego wina. Nici więc z wypróbowania przepisu Moniki.
Trzeba sobie radzić. W przepisie Moniki dokonałam kilku zmian i proszę oto efekty:
Składniki:
500 g pokrojonego mięsa gulaszowego
1 cebula
3 marchewki
1 pietruszka
kilka suszonych pomidorów
3 łyżki koncentratu pomidorowego
pół szklanki białego wina
natka pietruszki
olej do smażenia
sól
pieprz
Potrzebne są: patelnia, garnek i coś do mieszania. Mięso podsmażam na oleju na patelni. Dodaję pokrojoną w kostkę cebulę. Dodaję pokrojone w paseczki suszone pomidory, podlewam 1/4 szklanki białego wina. Duszę 10 minut. Wszystko przekładam do garnka. Dolewam troszkę wody i resztę wina - duszę na małym palniku. Na patelnię po mięsie wrzucam pokrojone w plasterki marchewkę i pietruszkę - podsmażam. Dolewam troszkę wody i dodaję koncentrat pomidorowy. Doprawiam solą i pieprzem. Warzywa z sosem przerzucam do garnka z mięsem. Doprawiam. Posypuję pokrojoną natką pietruszki. Mięso powinno być mięciutkie.
Podaję z ziemniakami w mundurkach pieczonymi z masłem i solą w piekarniku.

Subskrybuj:
Posty (Atom)