Mam sekretarzyk, obłożony ważnymi papierami, dokumentami, coraz częściej lądują na nim gadżety Młodego - sterta aktualnie ulubionych książek, mokre chusteczki czy popsuty samochodzik. Sekretarzyk przestał być mój, to kolejny domowy mebel. Ostatnio częściej przenoszę się z komputerem do kuchni (właśnie w niej siedzę, między mięsem zamarynowanym na obiad, a tosterem wyciągniętym z szafki na śniadanie, kilka dni temu). Nieschowane słoiki piętrzą się na kuchennym parapecie. Ekośmieci proszą o wyniesienie, a śliwki w garnku błagają o zawekowanie. Moje miejsce w domu zaczyna być miejscem lewitującym - trochę tu, trochę tam. Zdecydowanie mamy za małe mieszkanie.
Nie, nie żalę się, tylko zastanawiam. Kiedyś mogłam pracować, pisać czy uczyć się tylko przy moim biurku. Dziś pisać mogę choćby na kolanie, nie rozprasza mnie już przerwa by zamieszać powidła czy by sprawdzić czy nie przypalam ciasta lub bakłażanów. Mam tylko nadzieję, że ten stan rzeczy nie oznacza, że jestem już dorosła.
Zapiekane bakłażany z pieczarkami
2 bakłażany
8 pieczarek
1 cebula
1 ząbek czosnku
30 dkg mielonego mięsa - u mnie z indyka
pół opakowania jakiegoś białego serka do smarowania, może być też ricotta
4 łyżki słodkiej śmietanki
trochę parmezanu
sól pieprz
oliwa
Bakłażany kroję na pół i wydrążam z nich trochę środka - tak by powstały łódeczki. Na patelni rozgrzewam oliwę, podsmażam na niej mięso, dodaję sól i pieprz, pokrojoną w kosteczkę cebulę, obrane i pokrojone pieczarki, wyciśnięty przez praskę czosnek, pokrojony w kostkę miąższ z bakłażana. Wszystko razem podsmażam. Dodaję 4 łyżki śmietanki i doprawiam do smaku. Przygotowany farsz nakładam do bakłażanowych łódeczek. Na wierzchu smaruję białym serem - tak po 2-3 łyżeczki na jedną łódeczkę. Posypuję parmezanem i do piekarnika - na około 30 minut w temperaturze 180 stopni.
Zjadłam z pomidorami z balkonu.
A tymczasem zabieram się za mięso, bo wieczorem czas na mapping pod mostem Poniatowskiego, a jutro Dzień Niepodległości Meksyku.