Zapalone gardła i oskrzela. Siedzimy w domu, kichamy, prychamy, kaszlemy - cała trójka. Leczymy się różnymi lekami, sokiem malinowym, czosnkiem, mlekiem i miodem. Jednak wciąż mam wrażenie, że nic nie pomaga. Wpadła M. ze świeżymi zapasami rzeczy niezbędnych do przetrwania weekendu, kolejnego weekendu w domu, a takie piękne słońce na dworze... na dziś myślę, że nawet mróz by mi nie przeszkadzał, gdybym tylko mogła wyjść z domu. No nic, siedzę, z kubkiem herbaty i wyżywam się kulinarnie.
Mam kilka dodatków do Gazety Wyborczej pt. Palce lizać. Dziś wpadł mi w ręce podtytuł "Podroby", a w nim Pasztet jarzynowy. Przeczytałam przepis i coś mi nie grało... ale tak ładnie wyglądał, więc zrobiłam przerabiając punkty, w których błądziłam czytając przepis. Przepis podaję z moimi zmianami.
Pasztet jarzynowy
400 g buraków
400 g marchwi
400 g porów
2 małe cebule
3 łyżki śmietany 18%
4 jajka
2 łyżki masła
5 łyżek mąki razowej
50 g żółtego sera (w przepisie oryginalnym parmezan)
2 łyżki oliwy
1 ząbek czosnku
1/2 łyżeczki imbiru w proszku
1/2 łyżeczki tartej gałki muszkatołowej
sól
pieprz
Warzywa umyłam. Buraki i marchewkę gotowałam w całości - do miękkości, wystudziłam i obrałam. Pora pokroiłam w plasterki i ugotowałam do miękkości, odcedziłam i wystudziłam.
Cebulę i czosnek posiekałam i podsmażyłam na oliwie, przełożyłam do miski, dodałam śmietanę, jajka, mąkę, ser i roztopione masło. Wszystko wymieszałam. Masę podzieliłam na 3 części.
Buraki starłam na tarce, na drobnych oczkach i dodałam do jednej z części masy. Przed połączeniem odlałam trochę wody, która pojawiła się przy tarciu buraków. Doprawiłam solą i pieprzem.
Ugotowanego pora pokroiłam drobno i wymieszałam z drugą częścią masy, dodałam sól, pieprz i gałkę muszkatołową. Marchewkę starłam na drobnych oczkach tarki (też odlałam wodę) i wymieszałam z tzrecią częścią masy. Doprawiłam imbirem, solą i pieprzem.
Formę, keksówkę o długości 32 cm, wyłożyłam folią aluminiową (choć chyba papier byłby lepszy) i wysmarowałam masłem. Ułożyłam 3 warstwy masy: burakową, porową i marchewkową. Formę przykryłam natłuszczoną folią aluminiową i wstawiłam do piekarnika na 180 stopni - na godzinę. Jako, że uznałam, że pasztet potrzebuje jeszcze chwilkę dodałam temperatury do 200 stopni, zdjęłam przykrycie i piekłam 20 minut. Następnie wyłączyłam piekarnik, a pasztet się studził. I wygląda tak:
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pora. Pokaż wszystkie posty
sobota, 28 stycznia 2012
poniedziałek, 22 lutego 2010
Wiosna, ach to ty!
Zapachniało, zajaśniało wiosna, ach to ty...
Już prawie się od niej odzwyczaiłam. Powoli, z pewną dozą nieśmiałości pozbywam się zimowych ubrań. Wyciągnęłam wiosenne szaliki i staram się nie używać rękawiczek - iście bohatersko to brzmi. Najważniejsze, że po Stalowej idę suchą stopą - nie zauważam wcale, a wcale brudnych resztek po hałdach śniegu.
Pachnie wiosną. A u mnie w kuchni pachnie murzynek - z przepisu Izy ode mnie z pracy. Jeśli wyjdzie, to dam znać jak się go robi. A dziś tarta z kurczakiem. Chciałam, żeby było dietetycznie i nietłusto, ze względu na jedną z czytelniczek, siostrę mej sąsiadki. Ale sama nie wiem czy tak wyszło. Przepis prawie bez smażenia.
Składniki na tartę średnicy około 22 cm (dla 2 osób i jednej w drodze):
Ciasto:
1,5 szklanki mąki
1 łyżeczka soli
6 łyżek masła (około 90 gram)
5 łyżek zimnej wody
Farsz:
pierś kurczaka
1 pora
2 jajka
1 łyżka śmietany
vegeta
sól
pieprz
trochę startego żółtego sera lub parmezanu do posypania po wierzchu.
Ciasto robię zagniatając razem wszystkie składniki - wkładam do formy. Ciasto pokrywa mi spód i boki formy do tarty. Wkładam do piekarnika - piekę jakieś 15 minut - aż się lekko zarumieni.
Farsz - pierś kurczaka gotuję w wodzie z dodatkiem vegety. Ugotowanego wyciągam i kroję w kostkę. Wody po gotowaniu nie wylewam. Porę myję i kroję w krążki, podsmażam na patelni z dodatkiem soli i pieprzu. Mieszam kurczaka i porę. Taki farsz wysypuję na podpieczone ciasto tarty. W miseczce mieszam jajka, śmietanę, sól i pieprz oraz troszeczkę (2-3 łyżki) wody z vegetą, w której gotował się kurczak. Taki "sos" wylewam równomiernie na farsz. Posypuję żółtym serem lub parmezanem lub nie posypuję. Wkładam do piekarnika na 5 - 10 minut. I już.
To smaczny obiad był. Został mi jeszcze kawałek. W tym tygodniu już powinnam mieć aparat. Wszystkie zdjęcia wstawione do tej pory, były robione komórką niestety. Ach, same dobre wiadomości tej wiosny...
Już prawie się od niej odzwyczaiłam. Powoli, z pewną dozą nieśmiałości pozbywam się zimowych ubrań. Wyciągnęłam wiosenne szaliki i staram się nie używać rękawiczek - iście bohatersko to brzmi. Najważniejsze, że po Stalowej idę suchą stopą - nie zauważam wcale, a wcale brudnych resztek po hałdach śniegu.
Pachnie wiosną. A u mnie w kuchni pachnie murzynek - z przepisu Izy ode mnie z pracy. Jeśli wyjdzie, to dam znać jak się go robi. A dziś tarta z kurczakiem. Chciałam, żeby było dietetycznie i nietłusto, ze względu na jedną z czytelniczek, siostrę mej sąsiadki. Ale sama nie wiem czy tak wyszło. Przepis prawie bez smażenia.
Składniki na tartę średnicy około 22 cm (dla 2 osób i jednej w drodze):
Ciasto:
1,5 szklanki mąki
1 łyżeczka soli
6 łyżek masła (około 90 gram)
5 łyżek zimnej wody
Farsz:
pierś kurczaka
1 pora
2 jajka
1 łyżka śmietany
vegeta
sól
pieprz
trochę startego żółtego sera lub parmezanu do posypania po wierzchu.
Ciasto robię zagniatając razem wszystkie składniki - wkładam do formy. Ciasto pokrywa mi spód i boki formy do tarty. Wkładam do piekarnika - piekę jakieś 15 minut - aż się lekko zarumieni.
Farsz - pierś kurczaka gotuję w wodzie z dodatkiem vegety. Ugotowanego wyciągam i kroję w kostkę. Wody po gotowaniu nie wylewam. Porę myję i kroję w krążki, podsmażam na patelni z dodatkiem soli i pieprzu. Mieszam kurczaka i porę. Taki farsz wysypuję na podpieczone ciasto tarty. W miseczce mieszam jajka, śmietanę, sól i pieprz oraz troszeczkę (2-3 łyżki) wody z vegetą, w której gotował się kurczak. Taki "sos" wylewam równomiernie na farsz. Posypuję żółtym serem lub parmezanem lub nie posypuję. Wkładam do piekarnika na 5 - 10 minut. I już.
To smaczny obiad był. Został mi jeszcze kawałek. W tym tygodniu już powinnam mieć aparat. Wszystkie zdjęcia wstawione do tej pory, były robione komórką niestety. Ach, same dobre wiadomości tej wiosny...
czwartek, 4 lutego 2010
Pora na pora
Kilka dni wolnych, a za oknem odwilż. Wczoraj panowie z administracji strącali sople. W słońcu mieniły się prześlicznie, ale też były ogromnym zagrożeniem dla przechodzących w pobliżu mojej kamienicy. Pospadały więc - taki los. Może jak sople spadają z dachów to znaczy, że idzie wiosna...
Na obiad zupa#2 - porowo-serowa z mięsem mielonym. (Numer 1 to pomidorowa - o niej wkrótce).
Składniki:
1/2 l esencjonalnego bulionu (używam warzywno-drobiowego, który gotuję raz na jakiś czas i mrożę w plastikowych pojemnikach)
1 duża lub 2 mniejsze pory*
serek topiony - śmietankowy lub kremowy - dla tych, którzy lubią bardziej kremowo - dwa serki
30 dkg mielonego mięsa (rodzaj dowolny - polecam drób)
serek topiony w plasterkach
3 łyżki śmietany 12% (dla chętnych)
łyżeczka oleju
sól
pieprz
Mięso lekko podsmażam na patelni. W tym czasie gotuję (lub rozmrażam) wywar - rozrabiam go z wodą - do smaku. Umytą porę kroję na plasterki - delikatnie gniotę dłonią ze szczyptą soli.
Podsmażone mięso wrzucam do bulionu, dodaję pokrojoną porę. Łyżką wazową odlewam do miseczki trochę zupy, bez mięsa i pory, rozrabiam w niej serek/ki - aby powstała gładka, bezgrudkowa masa. Wlewam ją do zupy. Dosalam i pieprzę do smaku. Czasem dokładam 3 łyżki śmietany (wcześniej rozrobionej w miseczce), żeby zupa była bardziej delikatna. Podaję w miseczkach. Przed podaniem, po nalaniu do miseczek, na wierzch każdej porcji kładę plasterek sera topionego w plasterkach, który powoli się rozpuszcza.
Do zupy można podać świeżą albo podpieczoną bagietkę.
* mój mąż zawsze w odniesieniu do tego warzywa używa formy żeńskiej - przyjęła się... znowu
Na obiad zupa#2 - porowo-serowa z mięsem mielonym. (Numer 1 to pomidorowa - o niej wkrótce).
Składniki:
1/2 l esencjonalnego bulionu (używam warzywno-drobiowego, który gotuję raz na jakiś czas i mrożę w plastikowych pojemnikach)
1 duża lub 2 mniejsze pory*
serek topiony - śmietankowy lub kremowy - dla tych, którzy lubią bardziej kremowo - dwa serki
30 dkg mielonego mięsa (rodzaj dowolny - polecam drób)
serek topiony w plasterkach
3 łyżki śmietany 12% (dla chętnych)
łyżeczka oleju
sól
pieprz
Mięso lekko podsmażam na patelni. W tym czasie gotuję (lub rozmrażam) wywar - rozrabiam go z wodą - do smaku. Umytą porę kroję na plasterki - delikatnie gniotę dłonią ze szczyptą soli.
Podsmażone mięso wrzucam do bulionu, dodaję pokrojoną porę. Łyżką wazową odlewam do miseczki trochę zupy, bez mięsa i pory, rozrabiam w niej serek/ki - aby powstała gładka, bezgrudkowa masa. Wlewam ją do zupy. Dosalam i pieprzę do smaku. Czasem dokładam 3 łyżki śmietany (wcześniej rozrobionej w miseczce), żeby zupa była bardziej delikatna. Podaję w miseczkach. Przed podaniem, po nalaniu do miseczek, na wierzch każdej porcji kładę plasterek sera topionego w plasterkach, który powoli się rozpuszcza.
Do zupy można podać świeżą albo podpieczoną bagietkę.
* mój mąż zawsze w odniesieniu do tego warzywa używa formy żeńskiej - przyjęła się... znowu
Subskrybuj:
Posty (Atom)