Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ziemniak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ziemniak. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Pole koło domu, ziemniaki i pomidory

Praga to moje miejsce na ziemi. Gdybym miała zamienić Warszawę na jakieś inne miasto, to mógłby być to Gdańsk, Rzym lub Barcelona. Mogłabym też mieszkać w bułgarskim Płowdiwie, mieście dziwacznie łączącym dawny czas i nowoczesność. Tam szklane domy stoją koło zabytkowych kamienic, bloki sprzed 40 lat wychylają swoje głowy na brukowane ulice. Dziwne to miasto, tak dziwne jak Warszawa. Dawno tam nie byłam, chyba czas odświeżyć bałkańskie wojaże, może to plan na wakacje...

Ale miało być o Pradze, tej prawdziwie warszawskiej części Warszawy (choć kilka osób będzie miało tu inne zdanie). Praga to klimat kamienic sprzed wieku, dzielnica za Wisłą, czyli daleko, choć tramwaj na starówkę dojeżdża w 10 minut, a by dostać się do centrum potrzebuję ich tylko 20. Mimo że tak blisko mam do najbardziej uczęszczanych szlaków miasta to i łąkę mam pod nosem, obok dziką Wisłę, konie i kwitnące drzewa. Czasem to właśnie taką Pragę wybieram na spacery. Omijam moje ulubione uliczki, ukochane miejskie parki i idę za most i za rury. Tam nawet słońce świeci inaczej.


Placki ziemniaczane z otrębami i sosem pomidorowym
8 średnich ziemniaków
2 łyżki otrębów jaglanych
2 łyżki otrębów pszennych
1 jajko
trochę mąki (około 4 czubate łyżki)
woda
olej
sól pieprz


Otręby wsypuję do miski i zalewam wrzącą wodą. Nie za dużo, tyle żeby otręby mogły ją wchłonąć. Odstawiam. W tym czasie obieram ziemniaki, kroję w kostkę i miksuję na papkę, można też tradycyjnie zetrzeć na tarce (mi się nie chce). Dodaję jajko, sól, pieprz i otręby. Na koniec masę zagęszczam mąką, tak by miała konsystencję gęstej śmietany. Dodaję łyżkę oleju do masy. Smażę placki na rozgrzanym oleju, z dwóch stron, aż będą  miały złoty kolor. Podaję zazwyczaj ze śmietaną i solą, bądź cukrem. Ostatnio z sosem pomidorowym.



Sos pomidorowy 
15 pomidorków koktajlowych
1 średnia cebula
1/2 opakowania serka mascarpone
oliwa
sól
pieprz
zioła - wg. uznania


Oliwę rozgrzewam na patelni. Podsmażam na niej pokrojoną w drobną kostkę cebulę. Gdy ta się zeszkli dodaję pomidorki pokrojone na ćwiartki. A na koniec pół opakowania mascarpone i przyprawy. I gotowe. Do placków ziemniaczanych sos ten jest wyśmienity. 


niedziela, 11 marca 2012

Gotująca niedziela - poWoli

Poranny spacer po Woli - wcale nie tak powoli, bo wietrznie było - sprawił, że mam cały, długi dzień dla domu i siebie. W garnku pyrkoczą bitki, przy kaloryferze rośnie chleb. Buraki i ziemniaki podgotowane i gotowe do pieczenia. Ciastka owsiane, upieczone wczoraj we współpracy z Młodym, urozmaiciły wolski spacer.

Wola dzielnica pełna kontrastów - zabytkowe kościoły, artystyczne murale, stare zniszczone kamienice i gigantyczne, nowoczesne wieżowce, teren getta i życie kawiarniane. Wkrótce napiszę więcej o Woli - dziś pozostaję z wrażeniami.

A wracając do buraków i ziemniaków - są doskonałym dodatkiem obiadowym - u mnie pieczone:
Kurczak z burakami i ziemniakami:
4 kurze uda
4 buraki
6 ziemniaków
sól
pieprz
tymianek
1-2 łyżki oliwy 
5 ząbków czosnku
Udka nacieramy pieprzem solą i tymiankiem i oliwą  - fajnie jak mogą poleżeć w tej marynacie kilka godzin. Układamy je w żaroodpornym naczyniu z przykrywką i do piekarnika - temperatura 200 stopni pieczemy godzinę. Obok kurczaka układamy obrane 3 ząbki czosnku. W tym czasie myjemy buraki i ziemniaki - gotujemy w oddzielnych garnkach - tak prawie do miękkości. Odcedzamy warzywa i kroimy je na ćwiartki (lub połówki - w zależności od wielkości) posypujemy ziołami i solą, dwa ząbki czosnku wyciskamy wprost na warzywa. Odkrywamy kurczaka i obok niego układamy warzywa. Pieczemy wszystko razem jeszcze 30 minut (już bez przykrycia)- pilnujemy by czosnek się nie spalił!
Doskonale z burakami i ziemniakami sprawdza się dip ziołowy.

Dip ziołowy:
Pół opakowania serka typy Bieluch
Pół opakowania serka typu feta
2 łyżki jogurtu
zioła - tymianek, bazylia, pieprz ziołowy

Wszystkie składniki mieszamy razem. Można dodać różne zioła - co kto lubi. U mnie ostatnio króluje tymianek. Fajnie jak dip zrobiony jest trochę wcześniej - ma wtedy czas aby się przegryzł.

niedziela, 20 listopada 2011

W szafie z tortillą

Chciałabym, aby mi się chciało. Cokolwiek. Chciałabym inspiracji, kopa do działania, a dopadła mnie jesień i choroba. Kupiłam dynię, jej kolor ogrzewa dom i nastrój, ale i tak jakoś zimno i źle. W dodatku nie mam w domu tyle gwoździ, ile mi potrzeba do powieszenia obrazków. No nic, jutro zacznie się nowy tydzień.

Zapomniałam, że całkiem niedawno trafiłam na Mariensztat, do miejsca o nazwie Re:forma, na piwo. To miłe miejsce, 3 kroki od Starówki, ale o normalnych cenach. Na ścianach obrazy, a ściany z cegły - nie to nie jest przedwojenna kamienica, to socreal - ale za to jaki klimatyczny. Ten wieczór spędziłam siedząc w szafie -
Dzisiejsza propozycja też na szybko i z niczego, ale dobra.

Tortilla:
Składniki:
6 ziemniaków
2 cebule
pół szklanki np. boczku pokrojonego w kostkę (u mnie mortadela, bo boczku akurat nie było)
3 jajka
sól
tymianek
olej

Ziemniaki obieram i kroję w kostkę, cebulę w plasterki. Na jedną patelnię wlewam sporo oleju i wrzucam ziemniaki pokrojone w kostkę (jak już się skontaktowałam z M., bo od rana nie mogłam, to się dowiedziałam, że ziemniaki powinny być pokrojone w cienkie plasterki). Te ziemniaki gotują się w oleju, trochę je posoliła. Na drugiej patelni podsmażyłam cebulę i mięso - odstawiłam aby wystygły. Ziemniaki gotuję w oleju do miękkości. Jajka rozbełtałam w szklanej misce, doprawiłam solą i tymiankiem. Ugotowane w oleju, i po lekkim przestudzeniu, ziemniaki, cebulę i mięso wrzuciłam do jajek. Powstałą masę wylałam na patelnię. Podsmażyłam z jednej strony i zaczęłam się zastanawiać jak to przekręcić - dobrze, że M. powiedziała "Naszykuj sobie duży talerz". W związku z tym usmażoną z jednej strony tortillę wyjęłam na talerz, nakryłam patelnią i szybko przekręciłam - udało się! Podsmażyłam z drugie strony - moja miała złoty kolor. 

środa, 26 maja 2010

Odłożone na później

Upał. Burza. Kostki lodu lecące z nieba. Powódź. Zimno. Słońce. Taką pogodę serwuje nam maj - przynajmniej na Stalowej. A mi się jakoś nie chce pisać. Odłogiem leżą rzeczy do załatwienia. Zdjęcia kolejnych potraw zalegają na dysku, a ja od soboty nie byłam w stanie sklecić sensownego wpisu. I przejadł mi się rabarbar - nie myślałam, że to możliwe. I chyba się lekko przeziębiłam - pffffff..... w maju.

Nadrabiając zaległości - proponuję przepis na karkówkę z mozarellą i bazylią.

Składniki dla 2 osób:
4 nieduże kotlety z karkówki
sól
pieprz
suszona bazylia (może być też świeża)
jedno opakowanie (kulka) mozarelli

Karkówkowe kotlety tłukę solę, delikatnie pieprzę i posypuję bazylią. Pozostawiam na kilka godzin (jeśli mam taką możliwość, a jeśli nie to od razu przechodzę do dalszej części przepisu). Smażę na patelni. Następnie układam w foremce do pieczenia. Na każdy kawałek karkówki kładę po 2 plasterki mozarelli posypane bazylią. Zapiekam w piekarniku. Myślę, że ze świeżą bazylią kotlety wyglądałyby jeszcze piękniej - ale ja akurat nie miałam krzaczka w domu.
Podałam z młodymi ziemniaczkami podsmażonymi z szynką i śmietaną. Pomysł na ziemniaki narodził się pewnego dnia, gdy znów po obiedzie zostało nam kilka niedojedzonych ziemniaków. Pomyślałam, że wcale nie chcę ich wyrzucać i następnego dnia powędrowały na patelnię - w plasterkach, podlane śmietaną 30% z kawałkami szynki - takiej, jaką akurat miałam w lodówce.

Innym pomysłem na wykorzystanie ziemniaków (tylko raczej nie młodych), które zostają nam po obiedzie jest założenie w zamrażalniku "kopytkowego woreczka". Do takiego woreczka wrzucam ziemniaki, które zostają mi po obiedzie(bo wciąż nie wiem ile należy ich obrać dla 2 osób). Gdy woreczek robi się pełny rozmrażam jego zawartość i robię kopytka.

A to moje koty urzędujące w moim miniogródku. Biały ma zakaz wchodzenia na balkon (bo skacze po barierkach)dlatego jest po drugiej stronie szyby.

wtorek, 16 lutego 2010

Stalowa ścieżka zdrowia

Dziś do domu wróciłam wściekła. Stalową opanowały sople - tysiące, miliony, miliardy sopli. Już nie ma miejsca dla ludzi - chyba, że na tej istnej "ścieżce zdrowia" przygotowanej przez naturę i pośrednio nas samych.

Wychodząc rano z domu i wracając po pracy mam do wyboru dwie drogi: pierwsza - środkiem ulicy, razem z tramwajami, druga - po czymś, co kiedyś można było nazwać chodnikiem - między ogromną pryzmą śniegu a fasadami budynków, gdzie nad głowami wiszą wspomniane girlandy sopli. Ostatnio mam chyba więcej szczęścia niż rozumu, bo wychodzę z domu i nie oberwałam jakimś lśniącym kawałkiem lodu.

Pani Monika z warszawskiej straży miejskiej poinformowała mnie, że jeśli zarządcy/administratorzy/właściciele nieruchomości zabezpieczyli teren (czytaj rozciągnęli plastikowe taśmy i napisali tabliczki "uwaga sople") to problemu nie ma.

Po powrocie do domu wzięłam się więc za gniecenie i wałkowanie. Gniotłam gniotłam i wygniotłam Pieczone rosyjskie pirożki z przepisu Agaty.

Robiłam tylko z farszem serowo-ziemniaczanym, bo na groch z kapustą trzeba by było za długo czekać, a ja musiałam wyładować złość. Wyszło pysznie.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails