Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kurczak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kurczak. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 czerwca 2014

Głosuj na budżet, ale zjedz szybki obiad (agituję)

(aktualny post stricte warszawski, a przepis dla wszystkich)
Już od dziś w Warszawie można głosować na projekty z Budżetu Partycypacyjnego. To bardzo ważne głosowanie i mogą w nim wziąć udział wszyscy mieszkańcy miasta, niezależnie od miejsca zameldowania. Mało tego, głosować mogą także Ci małoletni, a dokładnie w ich imieniu mogą to zrobić opiekunowie prawni.

Mnie oczywiście interesuje Praga Północ. Każdy z nas może oddać swój głos na 5 projektów, a jest w czym wybierać: ścieżki rowerowe, parki dla psów, poprawa estetyki i czystości, promocja czytelnictwa, klub tatów, kółko ornitologiczne, place zabaw, centrum aktywizacji i wiele wiele innych. Wszystkich inicjatyw jest 50, a do wydania mamy 1,2 mln złotych. Te projekty to nasze pomysły - mieszkańców, którym zależy na tej dzielnicy i jej rozwoju, na tym by rosła w siłę, a nie odchodziła w zapomnienie, niszczejąc z roku na rok. Głosowanie jest bardzo proste - nie trzeba się ruszać sprzed komputera - wystarczy kliknąć tu: GŁOSUJ.  Głosować można do 30 czerwca, ale nie zostawiajcie tego na ostatnią chwilę.

Przed lub po wykonaniu patriotycznego obowiązku jakim jest głosowanie, o którym pisałam powyżej, warto sięgnąć po szybki, sycący obiad. Dziś pogoda nie rozpieszcza, a wiatr wiejący na Pradze urywa głowy, więc makaron z sosem jest wyśmienitym rozwiązaniem.


Makaron z sosem pomidorowym i kurczakiem
300 gramów mięsa z kurczaka -  u mnie pierś
10 suszonych pomidorów
10 suszonych na słońcu czarnych oliwek - można zastąpić tymi ze słoika
2-3 gałązki selera naciowego
pomidory w puszce krojone - albo świeże pomidory - 4 duże sztuki
szczypiorek
olej
sól
pieprz
bazylia
paczka makaronu -  u mnie sconcigli

W dużym garnku wstawiam wodę. Gdy się gotuję solę i wrzucam makaron - mój gotował się około 15 minut. W tym czasie myję warzywa, wyjmuję pestki z oliwek, pomidory kroję w kostkę, kurczaka w kawałki wielkości kęsa, selera w niezbyt wąskie plasterki, siekam szczypiorek. Na patelni rozgrzewam olej smażę na nim kurczaka, solę i pieprzę do smaku. Dodaję łodygi selera. Podsmażam kilka minut. Wrzucam suszone pomidory, oliwki i pomidory z puszki. Wszystko razem jeszcze chwilkę podgrzewam, doprawiam solą, pieprzem i bazylią. Gdy makaron jest już ugotowany - odcedzam go, nakładam na talerze, dodaję sos i posypuję szczypiorkiem. Podaję z tartym żółtym serem, a najlepiej z parmezanem.

Czas przygotowania sosu u mnie odpowiadał czasowi gotowania makaronu czyli 15 minut i już!


czwartek, 16 stycznia 2014

Ciepłe na zimno i na śnieg. Kurczak w otoczeniu słoikowego sosu

Spadł śnieg. Lekką warstwą pokrył samochody, dachy okolicznych kamienic, jak zwykle pięknie osiadł na akacjach na Stalowej. Wieczorami w moim domu jakby jaśniej. Łuna księżycowego światła odbija się od białych połaci i wpada do wnętrz. Jeszcze wieczorem Warszawa była pokryta białą, zimową kołderką. Rano śnieg pokrywający chodniki stopniał. Po porannej wycieczce na moich butach pozostał tylko biały szlaczek.



Na szczęście, jeszcze wczoraj T. ulepił z Młodym bałwana. Czerwone rumieńce na polikach Młodego - bezcenne.



Ostatnio moja Praga jakby zasnęła, odcięta od reszty świata. W zimowym puchu jest jej do twarzy, jednak, to nie on jest powodem, pewnego letargu, w którym żyjemy. Budowa metra cięgnie się i ciągnie. Nie ułatwia to kulturalnego życia dzielnicy - zamykają się nasze ulubione miejsca kawiarnie i małe sklepy. Boję się banków i przedstawicieli telefonii komórkowych, którzy już pewnie ostrzą zęby, by wynająć lokale tuż obok stacji metra. Nie chcę by ich reklamy, neony i plastikowe wnętrza zalały Stalową, tak jak Targową.

Na szczęście są miejsca, dzięki którym tworzę swoją Pragę i  wcale nie chodzi o to, że bywam tam często. Spacer koło kulinarno-księgarnianej witryny Cafe Melon na Inżynierskiej, spotkanie Marty z Bistro Praga w pobliskiej piekarni, a w wolny dzień Podchmielony u Marty w Chmurach, plotki z panią Wandą z okolicznego warzywniaka czy komentowanie stalowej rzeczywistości z panią Iwoną to elementy mojej codziennej Pragi. I nawet utyskiwanie, że właściciel baru To Się Wytnie znów nie poinformował, że otwiera później, nie przeszkadza nam znów się tam wybrać. Mam nadzieję, że moje miejsca wciąż będą trwać. A puste lokale ożyją fajnym, niekorporacyjnym życiem (proszę mnie nie sprowadzać na ziemię). Ostatnio świetnym przykładem jest kawiarnia Osiem stóp (warto się tam wybrać, bo dzieje się dużo, ale można wpaść choćby na kawę) - okazuje się, że dzieci jej właścicieli mają tego samego pediatrę, co Młody - ot taki mój praski grajdołek.

Po zimowych spacerach ogrzewamy się w kuchni. T. robi wielki dzbanek herbaty, Młody znów rysuje kredkami po lodówce, a ja buszuję w słoikach, w których zamknęłam skarby lata. Już czas na nie.

Kurczak z sosem ze słoika
1/2 słoika sosu pomidorowo-bazyliowego (który robiłam latem) można go zastąpić puszką krojonych pomidorów z bazylią
1/2 kilograma udek z kurczaka (u mnie bez kości)
sól gruboziarnista
pieprz
1/2 łyżeczki wędzonej papryki
łyżka oliwy
Dzień wcześniej przygotowuję mięso - myję je, odcinam zbędne kawałki tłuszczu, nacieram solą, pieprzem, papryką i oliwą. Tak przygotowane wkładam na całą noc do lodówki. Następnego dnia układam udka w żaroodpornych i zalewam słoikowym sosem. Piekarnik nagrzewam do 190 stopni i piekę kurczaka około 80 minut. Po 40 minutach pieczenia zmniejszam temperaturę do 160 stopni. Podaję z połówkami ziemniaków pieczonymi w mundurkach z dodatkiem masła, soli i tymianku.


środa, 20 marca 2013

Rosół i co dalej...


Nie wiem czemu, ale tak mam - gdy dopada mnie choroba gotuję zupy. Zaczyna się zazwyczaj od rosołu. Tym razem też tak było. Siedzę od kilku dni w dom, katar nie daje mi żyć, a wiosna nie chce przyjść. Dlatego trochę udaję. W domu są tulipany i forsycja. Posadziłam już zielone na balkon - sałata, bazylia, mięta, rozmaryn i koperek. 22 marca (zgodnie z kalendarzem biometrycznym) posadzę poziomki i pomidory. W słoiku kiełkuje rzeżucha.

Podobno jest jeden plus tej utrzymującej się pogody. Jej stabilność zapewnia doskonałe warunki do hodowli zakwasu chlebowego - mój pracuje pięknie, choć ja uważam, że to dlatego, że do niego mówię. Dużo bardziej odpowiada mi stabilna wiosenna pogoda. Wiosno przyjdź!


Wracając jednak do zup. Konkretniej do rosołu. Każdy ma jakiś swój sposób na rosół. Ja ostatnio gotuję go na całym kurczaku i włoszczyźnie. Dużo mięsa i warzyw gwarantuje mi dodatkowy pyszny posiłek. Mianowicie pasztet rosołowy.
Pasztet rosołowy
Składniki:
- wystudzony kurczak z rosołu, bez kości
- wystudzone warzywa z rosołu (marchewki, pietruszki, seler)
- 1 cebula
- 1 jajko
- bułka tarta do wysypania foremek
- oliwa do wysmarowania foremek
- sól
- pieprz
- gałka musztatołowa

Mięso, warzywa i obraną cebulę mielę w maszynce do mięsa (nie jest prawdą, że zajmuje to kupę czasu). Do powstałej masy dodaję jajko i przyprawy. Mieszam wszystko dokładnie. Układam masę w foremkach wysmarowanych oliwą i posypanych bułką tartę (to po to by łatwo było wyjąć pasztet po upieczeniu). Wkładam do rozgrzanego do 180 - 200 stopni piekarnika. Piekę około 1,5 godziny i gotowe. Doskonale taki pasztet smakuje z chrzanem. Trzeba jednak zjeść go w ciągu kilku dni, zawartość warzyw sprawia, że nie będzie on długo leżakował. Z mojej porcji wyszedł mi jeden duży pasztet, w keksówce i 5 malutkich, tych w okrągłych foremkach.



Dla mnie to świetny sposób na mięso i warzywa pozostające po gotowaniu rosołu.


Wczoraj z resztki rosołu powstała oczywiście pomidorówka - najlepsza zupa na ziemi.



niedziela, 11 marca 2012

Gotująca niedziela - poWoli

Poranny spacer po Woli - wcale nie tak powoli, bo wietrznie było - sprawił, że mam cały, długi dzień dla domu i siebie. W garnku pyrkoczą bitki, przy kaloryferze rośnie chleb. Buraki i ziemniaki podgotowane i gotowe do pieczenia. Ciastka owsiane, upieczone wczoraj we współpracy z Młodym, urozmaiciły wolski spacer.

Wola dzielnica pełna kontrastów - zabytkowe kościoły, artystyczne murale, stare zniszczone kamienice i gigantyczne, nowoczesne wieżowce, teren getta i życie kawiarniane. Wkrótce napiszę więcej o Woli - dziś pozostaję z wrażeniami.

A wracając do buraków i ziemniaków - są doskonałym dodatkiem obiadowym - u mnie pieczone:
Kurczak z burakami i ziemniakami:
4 kurze uda
4 buraki
6 ziemniaków
sól
pieprz
tymianek
1-2 łyżki oliwy 
5 ząbków czosnku
Udka nacieramy pieprzem solą i tymiankiem i oliwą  - fajnie jak mogą poleżeć w tej marynacie kilka godzin. Układamy je w żaroodpornym naczyniu z przykrywką i do piekarnika - temperatura 200 stopni pieczemy godzinę. Obok kurczaka układamy obrane 3 ząbki czosnku. W tym czasie myjemy buraki i ziemniaki - gotujemy w oddzielnych garnkach - tak prawie do miękkości. Odcedzamy warzywa i kroimy je na ćwiartki (lub połówki - w zależności od wielkości) posypujemy ziołami i solą, dwa ząbki czosnku wyciskamy wprost na warzywa. Odkrywamy kurczaka i obok niego układamy warzywa. Pieczemy wszystko razem jeszcze 30 minut (już bez przykrycia)- pilnujemy by czosnek się nie spalił!
Doskonale z burakami i ziemniakami sprawdza się dip ziołowy.

Dip ziołowy:
Pół opakowania serka typy Bieluch
Pół opakowania serka typu feta
2 łyżki jogurtu
zioła - tymianek, bazylia, pieprz ziołowy

Wszystkie składniki mieszamy razem. Można dodać różne zioła - co kto lubi. U mnie ostatnio króluje tymianek. Fajnie jak dip zrobiony jest trochę wcześniej - ma wtedy czas aby się przegryzł.

niedziela, 12 września 2010

Szybko i miodowo

Mam mało czasu i dużo planów kulinarnych na dziś. Przepisy, które chciałabym zaprezentować rosną w stosy. Zdjęcia czekają na obróbkę. A jestem jeszcze winna opowieść o imprezie na Ząbkowskiej i święcie Saskiej Kępy. Wszystko w swoim czasie.

Jesień sprzyja gotowaniu. A ja boję się, że uciekną mi ogórki, papryka i maliny na sok. Za oknem coraz chłodniej. Na rodzinnych spacerach łapiemy ostatnie chwile lata, słońca. Czekamy na złotą polską jesień i kasztany (podobno już zaczęły spadać?). A dziś prezentuję:

Skrzydełka w miodzie, z patelni
Składniki na 1 osobę - jeśli więcej osób to odpowiednio zwiększamy proporcje:
1 skrzydełko indycze lub 5-7 skrzydełek kurczaka
około 5 gram imbiru świeżego lub łyżka sproszkowanego
jedna duża łyżka miodu
jedna łyżka vegety
odrobina chili lub ostrej papryki
2 ząbki czosnku (ja nie dodałam)


Skrzydełka (u mnie z kurczaka)podzieliłam ostrym nożem na 3 części. Dwa większe kawałki odkładałam. Mniejsze wrzucałam do garnka. Na nich ugotowałam wywar: do garnka wlałam wodę, tak by przykryła skrzydełka, dodałam vegetę (tu nie podwajałam ilości - mimo, że robiłam skrzydełka dla 2 osób), miód, chili, imbir (u mnie sproszkowany, wcześniej w kubeczku zalałam imbir gorącą wodą na 15 minut i do wywaru dodałam samą imbirową wodę; proszek został w kubeczku, gdyż miał gorzki posmak), tu też dodajemy posiekany czosnek - ja nie dałam. Gotowałam na małym ogniu około 1 godzinę. Wywar przez sitko wlałam na patelnię. Gdy się zagotował włożyłam do niego większe kawałki skrzydełek. Gotowałam/smażyłam jakieś 30 minut, aby wywar odparował a skrzydełka były ładnie oblepione gęstą, miodową glazurą. Podałam z żółtym ryżem (ryż aby był żółty gotowałam z łyżką kurkumy).



Przepis dostałam od Mamy, i nie mam pojęcia skąd pochodzi. Jeśli ktoś go zna to proszę o informację skąd jest, chętnie ją umieszczę.

sobota, 5 czerwca 2010

Kurczak, który porwał pomidory

Dostałam od męża czterolistną koniczynę, włożyłam do portfela, którego ostatnio się dorobiłam, tym samym pozbywając się wszelkich drobnych z kieszeni. Drobne mają to do siebie, że zawsze lądują na podłodze, gdy wieczorem ściągam spodnie kładąc się spać. W dodatku najczęściej uciekają pod łóżko. Ehh, mnie się pieniądze nigdy nie trzymały. A podobno takie czterolistne koniczyny przynoszą szczęście.

Ostatnio czas jakby zwolnił - akurat teraz, gdy czekam, gdy chciałabym żeby przyspieszył.

Dzisiejsza pobudka zaskoczyła nas bardzo. 6.15 a my już z kubkami kawy w rękach. Wcześnie zaczęła się ta sobota. Poranek wykorzystam na zakupy na bazarze przy rondzie Wiatraczna, tym już nieraz wspominanym.

Kilka dni temu pisałam o kurczaku, który zagarnął pomidory, dlatego powstała sałata z truskawkami. A całe pudełko małych, czerwonych kuleczek zostało zapieczonych w piekarniku.

Kurczak z pomidorami i pieczarkami
250 g pieczarek
pudełko pomidorków koktajlowych
6 podudzi z kurczaka
kilka gałązek świeżego tymianku
sól
pieprz
pół szklanki rosołku
olej do smażenia

Podudzia myję i podsmażam na rozgrzanym oleju na patelni. Solę i pieprzę. Lekko podsmażone - z dwóch stron, przekładam do żaroodpornego naczynia. Na patelni krótko podsmażam umyte i obrane pieczarki, wykładam je na mięso. Pomidorki myję, kroję na połówki, układam na mięsie i pieczarkach. Na wszystkie składniki kładę kilka gałązek tymianku (z balkonowego ogródka). Podlewam wszystko rosołkiem, delikatnie solę i pieprze po wierzchu. Przykrywam naczynie pokrywką i wkładam do piekarnika. Piekę jakieś 30 minut, na oko. Po czym ściągam pokrywkę naczynia i piekę jeszcze około 15 minut, aby kurczak zrobił się chrupiący. Można go podać i z ziemniakami i z ryżem, też innymi dodatkami.

poniedziałek, 31 maja 2010

Lepiej późno...


Do końca akcji 3 i pół godziny. Co wcale nie przeszkadza mi do niej dołączyć.
Tym razem bez historii. No może tylko wspomnę, że 12 czerwca w ramach Nocy Pragi odbędzie się 5 jubileuszowa edycja akcji Uwolnij Łacha - wymiany ciuchów i innych gadżetów, tym razem na 11 Listopada 22.

A teraz na szybko:
Risotto ze szparagami i kurczakiem:
2 torebki ryżu
kostka rosołowa lub około 1/2 litra rosołku np. warzywnego
pęczek zielonych szparagów
pierś kurczaka
kieliszek białego wytrawnego wina
kostka serka topionego
trochę startego parmezanu

W kubku przygotowuję sobie ciepły rosołek. Ryż wrzucam do garnka i zalewam wodą - tylko tak, żeby cały ryż był mokry. Gotuję, gdy woda odparowuje dolewam rosołek, po troszeczku. Czynność powtarzam do momentu aż ryż będzie gotowy - miękki, ale nie rozgotowany. W ostatniej fazie gotowania ryżu wlewam kieliszek wina i dodaję serek topiony - mieszam wszystko do rozpuszczenia serka. Na patelni smażę pokrojoną w paseczki posoloną pierś kurczaka. Szparagi obieram (nie mogę przekonać się do nieobierania zielonych szparagów) blanszuję i kroję na 1-2 cm kawałki. Do ryżu wrzucam mięso i szparagi oraz trochę startego parmezanu.
Podaję z białym winem.





sobota, 22 maja 2010

Między wyjściami kurczak

Wpadłam do domu na chwilkę - na obiad - między świętem kamienicy Wittów na Emilii Plater a zakupem podłogi do kuchni (a może nie - bo jeszcze nie zdecydowaliśmy) lub koncertami juwenaliowymi.

Kurczak ze szpinakiem w cieście francuskim
Składniki:
2 pojedyncze piersi kurczaka
20 dkg szpinaku
2 łyżki serka mascarpone
sól
pieprz
olej do smażenia
kawałek ciasta francuskiego - dwa paski szerokości około 5 cm - mogą być długie trójkąty
olej do usmażenia mięsa

Świeży szpinak blanszuję w osolonej i posłodzonej wodzie. Wykładam na deskę, kroję i wrzucam na patelnię - podsmażam i dodaje do niego serek mascarpone i doprawiam do smaku (sól, pieprz, cukier) - smażę do momentu aż ser się rozpuści. Odstawiam.

W filetach robię kieszonki, do których wkładam szpinakowy farsz. Mięso solę i pieprzę z zewnątrz. Kładę na patelnię z rozgrzanym olejem. Smażę z dwóch stron, starając się żeby jak najmniej farszu wyciekło na patelnię. Ciepłe kotlety kładę na ciasto francuskie i zawijam. Układam w blaszce (ja piekłam w formie do tarty, bo akurat była pod ręką) i wkładam do piekarnika. Piekę aż ciasto osiągnie złoty kolor. Przed podaniem na kotlety wylewam resztkę szpinakowego nadzienia (jeśli takowe zostało - a u mnie zostało).


Chciałam poinformować, że Praga przygotowuje się do NOCY PRAGI, która już 12 czerwca. W programie moc atrakcji. Bardzo ciekawy program przygotowuje Stowarzyszenie Nowa Praga - o wszelkich szczegółach poinformuję tu już wkrótce. A teraz lecę! Miłego weekendu!

środa, 12 maja 2010

Dom z ludźmi i kurczakiem

Prowadzę otwarty dom, a przynajmniej bym chciała. Lubię gości, gwar rozmów, wspólne jedzenie, gotowanie. Lubię, gdy ktoś wpada ot tak na herbatę. Niestety w biegu Warszawy wszyscy na takie odwiedziny mamy mało czasu, bo praca,bo szkoła, bo obiad... Lubię gdy w natłoku różnych spraw możemy spotkać się z najbliższymi i cieszyć się tym.

Lubię odwiedziny mojego brata. Lubię gdy przyjeżdża i jest, pije piwo z moim mężem, pyta o to jak i gdzie ma dojechać (nie mieszka w Warszawie), męczy moje koty (choć wcale nie jest kilkuletnim chłopcem).

Mój brat ostatnio też gotuje (a może gotował cały czas...). Zawinął jedną z maminych książek kucharskich i serwuje wyśmienite rzeczy. Jeden z przepisów (już z modyfikacjami) przesłał do mnie. Oto co mi wyszło.

Kurczak z masłem ziołowym

Podwójna pierś z kurczaka (w oryginalnym przepisie udziec cielęcy)
1 jajko
mąka
bułka tarta
4 plasterki cytryny
sól
pieprz
masło na pół z oliwą do smażenia

masło ziołowe: 10 dag masła, posiekany koperek, szczypiorek, natka pietruszki, ząbek czosnku, sól i pieprz*.

Zaczynam od przygotowania masła - wszystkie składniki ucieram razem, wykorzystuje do tego miękkie masło, aby wszystko się ładnie "skleiło". Z masła formuję wałek, zawijam w folię aluminiową i wkładam do zamrażalki na 20 minut.

Kurczaka pokroiłam na kotleciki (w poprzek) - mi wyszło 6 kotletów. Plastry delikatnie rozbiłam, posoliłam i popieprzyłam. Obtoczyłam w mące, jajku i bułce tartej. Usmażyłam na patelni na maśle i oliwie.

Podałam z młodymi ziemniakami. Na każdym kawałku kurczaka położyłam plaster masła i plasterek cytryny.

* z tej ilości powstaje duża porcja masła ziołowego. Podałam je jednak w tych proporcjach, bo masło jest tak dobre, że można je wykorzystać do innych dań albo zjeść z chlebem.

Wielkie dzięki Bro, było pysznie!

niedziela, 28 marca 2010

Niedziela do konkursu

Czuję się trochę wywołana do odpowiedzi, ale i tak zjadały mnie wyrzuty sumienia, wcale nie dlatego, że nie gotuję, bo gotuję sporo. Ale dlatego, że nie mam czasu i siły pisać. I w dodatku zepsuł się mój kabel internetowy, więc gościnnie korzystam z komputera męża. Oczywiście on nie ma nic przeciwko, jednak swój komputer to swój komputer.

A dziś w mojej Warszawie działo się dużo. Spacer po starówce dostarczył mi solidny zastrzyk energii i optymizmu, choć i złość znalazła dziś miejsce dla siebie.

Na rynku Starego Miasta Jarmark Wielkanocny goszczący wystawców z całej Polski i Wilna. Smakołyków mnóstwo: boczki, miody, sery, kwas chlebowy, piwo domowe... i masa różnych rzeczy od wełnianych skarpet, po lotnicze pilotki. Ja musiałam przystanąć przy stoisku z wikliną i ceramiką. Świadomie nie biorąc ze sobą dużej ilości gotówki zaopatrzyliśmy się w drewnianą łyżkę o poetyckim kształcie i super łopatkę do robienia naleśników - tę wybrał mój mąż.

Potem długi spacer w tłumie, bo Krakowskie Przedmieście było ostatnim odcinkiem półmaratonu organizowanego przez jeden z ogólnopolskich supermarketów - biegli i starzy i młodzi, panie i panowie. Dużo ludzi im kibicowało, dużo przyszło tu po prostu na spacer, a jeszcze inni pędzili do kościołów święcić palmy wielkanocne. Przetestowaliśmy ławkę chopinowską, koło pałacu Czapskich. Ławka - zimna kamienna, coś tam z niej gra, podobno to Chopin - jednak stojąc przy ławce niewiele słychać. Moim zdaniem to i tak fajna inicjatywa.

Powłócząc nogami dotarliśmy do "Nowego Wspaniałego światu". Zajęliśmy najlepsze do obserwowania przechodniów miejsce i oddaliśmy się obgadywaniu. Ale nie złośliwemu.

Powrót do domu to kolejne atrakcje. Koło katedry praskiej kolejny jarmark wielkanocny - zjadłam chleb ze smalcem i ogórkiem - to był strzał w dziesiątkę. A panie z jakiegoś chóru śpiewały różne wesołe pieśni. Folkloryzm pełną gębą, bo wiadomo - pan sprzedający bańki mydlane i żelki haribbo też chciał zarobić. Jednak nic a nic mi to nie przeszkadzało. Ważnym wydarzeniem jest też coroczny powrót praskich niedźwiedzi na swoje miejsce. W promieniach słońca dziś wygrzewały swe stare kości. Uroczy widok - i woda w miśkowej fosie czysta.


Kolejny punkt mojego dnia to obiad - nie wyszedł bo nie miałam pomysłu. Ale w zamian opiszę wczorajszą kolację, zainspirowana blogiem Kuby. Z chęcią wystartowania w kubowym konkursie, a przede wszystkim z ciekawością - co mi wyjdzie bez rzymskiego garnka postanowiłam przetestować: Roladki drobiowe z garnka rzymskiego, bez rzymskiego garnka.

Składniki na 10 roladek (bo tyle mi wyszło):
1 podwójna pierś z kurczaka
10 plasterków boczku
10 ćwiartek z ogórków konserwowych
Musztarda Dijon
Warzywa – ja użyłam mrożoną włoszczyznę w słupkach(por, marchewka, pietruszka, seler), mrożoną fasolkę szparagową(pół torebki), pół puszki czerwonej fasoli i pół puszki kukurydzy.
6 ząbków czosnku
Sól
Pieprz
Wykałaczki
szklanka rosołku drobiowego(zamiast garnka rzymskiego) może być z kostki

Pierś kurczaka umyłam i osuszyłam. Pofiletowałam, dokarmiając moje koty.Udało mi się uzyskać 10 filetów, ale piersi były naprawdę solidne.

Na deseczce rozłożyłam 10 plasterków boczku na nie kładłam kawałki kurczaka, soliłam, pieprzyłam, smarowałam musztardą i kładłam na każdy kawałek ćwiartkę ogórka. Zawinęłam mięsko w roladki i pospinałam wykałaczkami.

Warzywa troszkę podsmażyłam na patelni, żeby się rozmroziły. Połowę wrzuciłam na dno naczynia żaroodpornego. Mięso też na 3 minuty wrzuciłam na patelnie bo nie mam zbyt dużo zaufania do mojego piekarnika. Następnie ułożyłam je na warstwie warzyw, a pomiędzy roladki wcisnęłam czosnek. Przykryłam warstwą warzyw. Podlałam rosołkiem. Zakryłam pokrywką i piekłam 30 - 40 minut.




A teraz piekę owsiany chlebek bananowy z przepisu Ani. Już nie mogę się doczekać. Piekę go z myślą, że będziemy mieli z mężem śniadania do pracy. Coś nowego, wybitnego, a nie tylko bułki i bułki. Obawiam się jednak, że chlebek może nie dotrzymać do rana.

wtorek, 16 marca 2010

Kurczak z rodzicami

Obiecuję, obiecuję i jakoś tej historii Stalowej nie mogę złożyć. Za to podaję link do nowopowstałego bloga o Nowej Pradze i nie tylko. Blog jest bardzo bardzo praski, zostałam jego codzienną czytelniczką, gdyż nowe wpisy pokazują się każdego dnia. Oby autorowi nie zabrakło chęci i czasu.

W niedziele na Stalowej byli moi rodzice. Ściągnęłam pomysł na rodzinny obiad z bloga Wasabi. Mój wyglądał troszkę inaczej, chyba ze względu na malutką blaszkę, w której ułożyłam kurczaka.


Cytrynowo-tymiankowy kurczak:
Składniki:
6 ćwiartek kurczaka
starta skórka z 1 cytryny
1 cytryna (ta bez skórki)
100 g miękkiego masła
pieprz
sól
tymianek
łyżka miodu
oliwa z oliwek
4 ząbki czosnku

Dzień wcześniej przygotowałam masę do mięsa: masło, tymianek, przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku, pieprz, starta skórka z cytryny, miód. Na kurzych ćwiartkach poluzowałam skórę (ćwiartki wcześniej umyłam i odkroiłam zbędny tłuszcz, z którego bardzo zadowolone były moje koty). Połową masy masłowej natarłam podskórnie ćwiartki. Po wierzchu posoliłam kurczaka i zapakowałam do miski - na noc do lodówki.

W niedzielę ćwiartki kurze ułożyłam w formie nasmarowanej oliwą, kawałki masy masłowej poukładałam na kurczaku. Kawałki cytryny powtykałam między ćwiartki.
Moje ćwiartki były ułożone bardzo blisko siebie. Dlatego po upieczeniu (w piekarniku 200 stopni około 50 minut, plus 10 minut w wyższej temperaturze, aby się z wierzchu przypiekły) zanurzone były w cytrynowo-maślanym sosie. Podałam z pieczonymi warzywami, ryżem i sałatą.


Obiad był bardzo udany. Przede wszystkim towarzysko. Po obiedzie - zostawiłyśmy chłopaków i pojechałyśmy z mamą na babskie zakupy do Ikei. Moja kuchnia zasługiwała na kilka dodatków.

sobota, 6 marca 2010

Goście za godzinę

A było to tak. Piątek na wariackich papierach. Z jednego miejsca w drugie, z metra w tramwaj i odwrotnie. Praca, wizyta tu, wizyta tam, zakupy warzywne na bazarku.

No właśnie na bazarku, który odkryłam w czwartek przy rondzie Wiatraczna. Od Stalowej to trochę daleko, ale zawsze można wsiąść w trójkę i podjechać kilka przystanków. Przy Wiatraku miałam w piątek kilka spraw do załatwienia, więc wszystko się dobrze złożyło. Zakupy nie były duże - natka, koperek, szczypiorek, sałaty, papryka, pomidory, ogórki, cykoria i jeszcze jakieś drobiazgi. Jak zwykle nie wszystko potrzebne, ale jak zwykle nie mogłam się oprzeć. Z moich pierwszych obserwacji wynika, że należy przespacerować się przez targ i sprawdzić co jest w jakiej cenie i gdzie. Mianowicie cykorię można kupić za 5 zł, ale można też za 10; papryka i za 8 zł i za 10 zł. To samo z każdym innym warzywem i owocami. Ja oczywiście częściowo przepłaciłam, ale i tak byłam zadowolona, gdyż kupiłam wszystko, co chciałam.

Wpadłam do domu około 18, a na 19 goście. Ja oczywiście w proszku, dobrze, że mąż przygotował mi różne rzeczy. Gości miało być dziesięcioro. Postanowiłam zrobić wszystko na szybko, bo i jak inaczej skoro miałam tylko godzinę.
Zaplanowałam:
już znaną sałatę z dodatkami (tylko dodałam również sałatę karbowaną i trochę innych warzyw)
koreczki
ogórki z tuńczykiem - zainspirowane tym przepisem.
zawijasy z kurczaka
koperty z ciasta francuskiego ze szpinakiem i z pieczarkami

Zamysł był taki, żeby większość podanych potraw nie potrzebowała talerzyków. Jak mówi moja mama: "raz w pysk". Przepis na koreczki znają wszyscy - ja robiłam z żółtego sera, rzodkiewek, oliwek i papryki.

Ogórki z tuńczykiem robiłam następująco:
Składniki:
3 ogórki wężowe zielone
puszka tuńczyka w sosie własnym
1-2 jajka ugotowane na twardo
pół cebulki
sól
pieprz
łyżka majonezu lub jogurtu (moim zdaniem lepszy majonez bo masa jest wtedy bardziej sklejona)

Ogórki obieram i kroję na plasterki grubości około 8 mm. Z każdego plasterka wyciągam pół środka ogórka, tych ziarenek - tworzę jakby miseczkę. W naczynku przygotowuję farsz: tuńczyk, jajka drobno pokrojone lub zmiażdżone widelcem, pokrojona cebula, sól, pieprz, majonez. Nakładam farsz do ogórkowych miseczek. Oczywiście kombinacji farszy może być mnóstwo - myślałam też o pesto, serkach różnie doprawionych...

Zawijasy z kurczaka
Składniki:
1 (podwójna) pierś z kurczaka
słoiczek suszonych pomidorów (ja nie zużyłam całego)
sól
pieprz
olej do smażenia

Pierś kurczaka kroję na plasterki - to istotne - nie kawałki a plasterki. Chodzi o to, żeby uzyskać jak najwięcej płaskich plasterków, w które swobodnie można zawinąć suszone pomidory lub inny farsz. Zawijam pomidory w mięso, spinam wykałaczkami, solę i pieprzę. Wrzucam na patelnię na rozgrzany olej. Smażę chwilkę. Usmażone podaję na liściach sałaty.

Koperty z ciasta francuskiego ze szpinakiem lub pieczarkami
Składniki:
ciasto francuskie - sklepowe
Farsz #1:
mrożony szpinak
2-3 ząbki czosnku
sól
pieprz
cukier
olej
Rozmrożony szpinak podsmażam na patelni. Wciskam czosnek, doprawiam solą, pieprzem, cukrem. Smażę tak długo, aż woda z niego odparuje. Odstawiam do wystudzenia

Farsz #2:
25 dkg pieczarek
pół cebuli
sól
pieprz
olej do smażenia
Pieczarki myję, obieram, kroję w kosteczkę, podsmażam i doprawiam. Odstawiam do wystudzenia.

Ciasto francuskie kroję na malutkie kwadraty. Na środek kładę po łyżeczce farszu (#1 lub #2). Wszystkie cztery roki każdego kwadratu sklejam na górze. Układam na blaszce i wkładam do rozgrzanego piekarnika na 20 minut.

Trochę lipa, że nie mam zdjęć, ale naprawdę nie miałam czasu ich zrobić. Musiałam, przecież jeszcze wyjść z garnków i "zrobić coś z sobą".

poniedziałek, 22 lutego 2010

Wiosna, ach to ty!

Zapachniało, zajaśniało wiosna, ach to ty...

Już prawie się od niej odzwyczaiłam. Powoli, z pewną dozą nieśmiałości pozbywam się zimowych ubrań. Wyciągnęłam wiosenne szaliki i staram się nie używać rękawiczek - iście bohatersko to brzmi. Najważniejsze, że po Stalowej idę suchą stopą - nie zauważam wcale, a wcale brudnych resztek po hałdach śniegu.

Pachnie wiosną. A u mnie w kuchni pachnie murzynek - z przepisu Izy ode mnie z pracy. Jeśli wyjdzie, to dam znać jak się go robi. A dziś tarta z kurczakiem. Chciałam, żeby było dietetycznie i nietłusto, ze względu na jedną z czytelniczek, siostrę mej sąsiadki. Ale sama nie wiem czy tak wyszło. Przepis prawie bez smażenia.

Składniki na tartę średnicy około 22 cm (dla 2 osób i jednej w drodze):
Ciasto:
1,5 szklanki mąki
1 łyżeczka soli
6 łyżek masła (około 90 gram)
5 łyżek zimnej wody

Farsz:
pierś kurczaka
1 pora
2 jajka
1 łyżka śmietany
vegeta
sól
pieprz
trochę startego żółtego sera lub parmezanu do posypania po wierzchu.

Ciasto robię zagniatając razem wszystkie składniki - wkładam do formy. Ciasto pokrywa mi spód i boki formy do tarty. Wkładam do piekarnika - piekę jakieś 15 minut - aż się lekko zarumieni.
Farsz - pierś kurczaka gotuję w wodzie z dodatkiem vegety. Ugotowanego wyciągam i kroję w kostkę. Wody po gotowaniu nie wylewam. Porę myję i kroję w krążki, podsmażam na patelni z dodatkiem soli i pieprzu. Mieszam kurczaka i porę. Taki farsz wysypuję na podpieczone ciasto tarty. W miseczce mieszam jajka, śmietanę, sól i pieprz oraz troszeczkę (2-3 łyżki) wody z vegetą, w której gotował się kurczak. Taki "sos" wylewam równomiernie na farsz. Posypuję żółtym serem lub parmezanem lub nie posypuję. Wkładam do piekarnika na 5 - 10 minut. I już.

To smaczny obiad był. Został mi jeszcze kawałek. W tym tygodniu już powinnam mieć aparat. Wszystkie zdjęcia wstawione do tej pory, były robione komórką niestety. Ach, same dobre wiadomości tej wiosny...

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails