niedziela, 28 marca 2010

Niedziela do konkursu

Czuję się trochę wywołana do odpowiedzi, ale i tak zjadały mnie wyrzuty sumienia, wcale nie dlatego, że nie gotuję, bo gotuję sporo. Ale dlatego, że nie mam czasu i siły pisać. I w dodatku zepsuł się mój kabel internetowy, więc gościnnie korzystam z komputera męża. Oczywiście on nie ma nic przeciwko, jednak swój komputer to swój komputer.

A dziś w mojej Warszawie działo się dużo. Spacer po starówce dostarczył mi solidny zastrzyk energii i optymizmu, choć i złość znalazła dziś miejsce dla siebie.

Na rynku Starego Miasta Jarmark Wielkanocny goszczący wystawców z całej Polski i Wilna. Smakołyków mnóstwo: boczki, miody, sery, kwas chlebowy, piwo domowe... i masa różnych rzeczy od wełnianych skarpet, po lotnicze pilotki. Ja musiałam przystanąć przy stoisku z wikliną i ceramiką. Świadomie nie biorąc ze sobą dużej ilości gotówki zaopatrzyliśmy się w drewnianą łyżkę o poetyckim kształcie i super łopatkę do robienia naleśników - tę wybrał mój mąż.

Potem długi spacer w tłumie, bo Krakowskie Przedmieście było ostatnim odcinkiem półmaratonu organizowanego przez jeden z ogólnopolskich supermarketów - biegli i starzy i młodzi, panie i panowie. Dużo ludzi im kibicowało, dużo przyszło tu po prostu na spacer, a jeszcze inni pędzili do kościołów święcić palmy wielkanocne. Przetestowaliśmy ławkę chopinowską, koło pałacu Czapskich. Ławka - zimna kamienna, coś tam z niej gra, podobno to Chopin - jednak stojąc przy ławce niewiele słychać. Moim zdaniem to i tak fajna inicjatywa.

Powłócząc nogami dotarliśmy do "Nowego Wspaniałego światu". Zajęliśmy najlepsze do obserwowania przechodniów miejsce i oddaliśmy się obgadywaniu. Ale nie złośliwemu.

Powrót do domu to kolejne atrakcje. Koło katedry praskiej kolejny jarmark wielkanocny - zjadłam chleb ze smalcem i ogórkiem - to był strzał w dziesiątkę. A panie z jakiegoś chóru śpiewały różne wesołe pieśni. Folkloryzm pełną gębą, bo wiadomo - pan sprzedający bańki mydlane i żelki haribbo też chciał zarobić. Jednak nic a nic mi to nie przeszkadzało. Ważnym wydarzeniem jest też coroczny powrót praskich niedźwiedzi na swoje miejsce. W promieniach słońca dziś wygrzewały swe stare kości. Uroczy widok - i woda w miśkowej fosie czysta.


Kolejny punkt mojego dnia to obiad - nie wyszedł bo nie miałam pomysłu. Ale w zamian opiszę wczorajszą kolację, zainspirowana blogiem Kuby. Z chęcią wystartowania w kubowym konkursie, a przede wszystkim z ciekawością - co mi wyjdzie bez rzymskiego garnka postanowiłam przetestować: Roladki drobiowe z garnka rzymskiego, bez rzymskiego garnka.

Składniki na 10 roladek (bo tyle mi wyszło):
1 podwójna pierś z kurczaka
10 plasterków boczku
10 ćwiartek z ogórków konserwowych
Musztarda Dijon
Warzywa – ja użyłam mrożoną włoszczyznę w słupkach(por, marchewka, pietruszka, seler), mrożoną fasolkę szparagową(pół torebki), pół puszki czerwonej fasoli i pół puszki kukurydzy.
6 ząbków czosnku
Sól
Pieprz
Wykałaczki
szklanka rosołku drobiowego(zamiast garnka rzymskiego) może być z kostki

Pierś kurczaka umyłam i osuszyłam. Pofiletowałam, dokarmiając moje koty.Udało mi się uzyskać 10 filetów, ale piersi były naprawdę solidne.

Na deseczce rozłożyłam 10 plasterków boczku na nie kładłam kawałki kurczaka, soliłam, pieprzyłam, smarowałam musztardą i kładłam na każdy kawałek ćwiartkę ogórka. Zawinęłam mięsko w roladki i pospinałam wykałaczkami.

Warzywa troszkę podsmażyłam na patelni, żeby się rozmroziły. Połowę wrzuciłam na dno naczynia żaroodpornego. Mięso też na 3 minuty wrzuciłam na patelnie bo nie mam zbyt dużo zaufania do mojego piekarnika. Następnie ułożyłam je na warstwie warzyw, a pomiędzy roladki wcisnęłam czosnek. Przykryłam warstwą warzyw. Podlałam rosołkiem. Zakryłam pokrywką i piekłam 30 - 40 minut.




A teraz piekę owsiany chlebek bananowy z przepisu Ani. Już nie mogę się doczekać. Piekę go z myślą, że będziemy mieli z mężem śniadania do pracy. Coś nowego, wybitnego, a nie tylko bułki i bułki. Obawiam się jednak, że chlebek może nie dotrzymać do rana.

4 komentarze:

  1. Paulino, upiekłaś pasztet? :))) Bardzo się cieszę!

    PS żelki Harribo nawet na takiej imprezie mnie nie rażą, bo strasznie je lubię...

    OdpowiedzUsuń
  2. Paulino błagam, o jak najszybszy wpis na temat przepisu na bananowy chleb!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu - upiekłam, upiekłam. Przepis super. Dzięki.

    Natalio już się zabieram do pisania. Również robiłam go z przepisu Ani.

    OdpowiedzUsuń
  4. Roladki wyśmienite, ale i tak nic nie pobije sałatki z makaronu, groszku i boczku.


    Sporadyczni Bywalcy na Stalowej

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę w kuchni na Stalowej i pozostawienie komentarza. Przepraszam za włączoną weryfikację obrazkową, to z powodu spamu, który zalewa blog. Mam nadzieję, że mimo to napiszesz kilka słów.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails