Wakacje, wakacje i po wakacjach. Pozostaje mi tylko powiedzieć - "Krótko". Wracamy do codziennych obowiązków, a ja jeszcze na chwilę wracam w lubuskie, gdzie przez kilka lat mieszkał mój mąż. Dziś pierwsza część wyprawy: Dom rodzinny mojego męża i pierogi ruskie.
Czasem fajnie by było mieć domek, domek z ogrodem. Mogłabym wtedy hodować pomidory, poziomki, jagody i inne takie, moje ulubione. Domku z ogródkiem dziś nie mam, ale mam kuchnię na Stalowej, w doniczce hoduję zioła, a w wakacje jadę do mamy mego męża na ciasto z jagodami z ogródka i pierogi ruskie. I oglądam cuda w jej ogródku i doniczkach. O np. takie: (wygląda jak pokrzywa, ale jak pięknie kwitnie!).
A pierogi ruskie robiłyśmy we dwie (moja pomoc ograniczyła się do klejenia pierogów i podglądania) siedząc w kuchni i plotkując. Miarki podaję na oko, bo wszystko było dodawane na oko.
Składniki:
Na farsz:
około 1 kg ziemniaków
500 g białego sera tłustego
2 cebulki
olej do podsmażenia cebulki
sól
Na ciasto:
około 1 kg mąki
i ciepła woda tyle ile trzeba
Ziemniaki obieramy, gotujemy w osolonej wodzie i tłuczemy, przeciskamy przez praskę - jak kto woli. Dodajemy do nich biały ser wszystko dokładnie mieszamy. Na patelni podsmażamy cebulkę i dodajemy do masy serowo-ziemniaczanej. Doprawiamy solą i pieprzem. I ot... farsz gotowy. (w tym tygodniu mam zamiar zrobić sama pierogi ruskie, zobaczymy czy to takie "ot").
A ciasto robimy tak. Wysypujemy część mąki na stolnicę (może być też czysty blat, bo ja np. stolnicy nie mam). Dodajemy wodę, wyrabiamy ciasto, dodajemy trochę mąki trochę wody. No i tak się robi ciasto. Musi być takie mięciutkie, niezbyt kleiste i niezbyt mączne. Od ciasta odejmujemy pierwszą jego porcję i na oprószonej mąką stolnicy wałkujemy. Resztę ciasta chowamy pod ściereczką lub miseczką, aby nie schło. Wałkujemy ciasto cieniutko i za pomocą szklanki wycinamy kółeczka. Ścinki ciasta sklejamy z ciastem schowanym pod ściereczką, trochę wyrabiamy). Na każde wycięte kółeczko nakładamy farsz i sklejamy, tak jak się skleja pierogi. No. Z kolejną porcją cista powtarzamy czynność i tak dalej, aż skończy się ciasto i farsz. A jak skończy się farsz, to w pozostałe ciasto możemy włożyć jagody, truskawki czy kto co ma pod ręką.
Pierogi wrzucamy na wrzącą osoloną wodę (nie wszystkie na raz, porcjami po 10-15 sztuk). Przykrywamy garnek, czekamy aż woda zacznie ponownie wrzeć. Zdejmujemy pokrywkę, mieszamy drewnianą łyżką. Czekamy aż pierogi wypłyną i gotujemy jeszcze jakieś 5 minut. Wyciągamy je z garnka łyżką cedzakową i kolejną porcję wrzucamy na wodę.
Pierogi podajemy same albo okraszone smażoną cebulką lub boczkiem. My jedliśmy polane roztopionym masłem. Niebo w gębie.
A po pierogach wyprawa do lasu i nad jezioro.
o.. ja tez jestem przez jakis czas w lubelskim:)
OdpowiedzUsuńa pierogi ruskie bardzo lubie, sa takie pyszne:)
bardzo klimatyczne te Twoje wspomnienia..
OdpowiedzUsuńpierogi najbardziej lubię robic z Mamą.
Za pierogi ruskie dam się pociąć! Mniam!
OdpowiedzUsuńruskie! i zapachnialo Polską.
OdpowiedzUsuńAga - ja niestety już wróciłam; a w lubuskim było cudnie!
OdpowiedzUsuńAsiejo - pierogi z Mamą męża też się fajnie robi :)
Dragonfly - nie tnij się :), po prostu wpadnij na pierogi. Zawsze zapraszam!
Te la ma Maria -Reus - thanx a lot!
Kuchareczko - :)