Właśnie, "co ma piernik do wiatraka?" Może ktoś wie. Jako dziecko nie znosiłam tego powiedzenia, było dla mnie niezrozumiałe i, co za tym idzie, głupie. Wymyślałam mnóstwo wyjaśnień. Dziś już umiem, je zastosować, jednak dalej go nie lubię. Wciąż nie wiem skąd się wzięło. Za to lubię wiatraki i pierniki też.
Wczoraj upiekłam jeden (piernik oczywiście), pięknie pachnie, wygląda też niczego sobie, ale jak smakuje dowiem się za 2 tygodnie, gdyż tyle musi leżakować. Przepis wzięłam od Basi (podaję z moimi zmianami).
Piernik Neli Rubinstein:
1 szklanka miodu (350-400g)
po pól łyżeczki sproszkowanego imbiru, cynamonu, gałki muszkatołowej, goździków, szczypta zmielonego pieprzu
500g maki
3 duże jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki stołowe wódki (ja dałam wody, bo nie miałam wódki)
1 szklanka mielonych orzechów włoskich utartych z 1/4 szklanki cukru (ja dałam 1/2 szklanki utartych orzechów włoskich i 1/2 szklanki utartych płatków migdałowych i zapomniałam o cukrze)
Miód roztopiłam w garnuszku. Dodałam sproszkowane przyprawy. Mąkę wymieszałam z orzechami i migdałami i zalałam ciepłym miodem. Wymieszałam. Dodałam po jednym jajku. Proszek do pieczenia rozpuściłam w wodzie i wlałam do masy. Ciasto wylałam do keksówki. Za radą Basi nie piekłam go 1,5 godziny, jak w oryginale Neli. Czas pieczenia skróciłam do 45 minut w temperaturze 170 stopni. I pozostawiłam piernik do ostygnięcia w piekarniku. To tyle.
A na Pradze śnieg, przykrył cały dach moich sąsiadów, mój pewnie też, ale nie widzę.
ślicznie CI wyszedł ten piernik, też postanowiłam jakiś upiec, tylko muszę się zdecydować :D
OdpowiedzUsuńTo jedno z bardziej niezrozumiałych polskich przysłów i zawsze wzbudza żywą dyskusję obcokrajowców uczących się polskiego. No cóż może kiedyś ktoś znajdzie prawdziwe źródło pochodzenia tego przysłowia :) Piernik wygląda na apetyczny, tylko mam pytanie o wielkość keksówki :)
OdpowiedzUsuńNa kuchennym blacie leży książka Neli z zaznaczonym tym przepisem...będzie pieczenie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem zmaku
No i rozbawił mnie fragment
"A na Pradze śnieg, przykrył cały dach moich sąsiadów, mój pewnie też, ale nie widzę."
Śliczny piernikowy widok!Ja też mam zamiar go upiec.Musi trochę poleżeć, więc trzeba zrobić to lada dzień.
OdpowiedzUsuńMnie też na piernikowanie naszło... jutro wycinamy z Córcią małe i świąteczne ciasteczka a kto wie, może i na taki ciastowy się skusimy??? pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńPS> mój dach też zasypany... nic przez okna nie widzę hihi.
Tyle samo mają te słowa liter;D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ciepłe,
Paulino
No Kochana, musisz dać znać za dwa tygodnie jak smakował! Zawsze też możesz podesłać porcyjkę jakieś miłej osobie:) (czytaj: MNIE!!!!)
OdpowiedzUsuńbardzo apetycznie wyglada Twoj piernik:) chetnie bym go juz sprobowala:)
OdpowiedzUsuńJa kocham te polskie powiedzonka (kazdy jezyk ma swoje-dla obcego niezrozumiale)tak samo jak takie cudowne miodowe wypieki.
OdpowiedzUsuńTo teraz jest Was dwie do kuszenia... Na szczęście upiekłam (i nareszcie mi wyszedł) swój piernik i już więcej nie piekę o nie :)
OdpowiedzUsuńPiernik do wiatraka ma dużo! :) Nie lubię tego powiedzenia i uparcie z nim walcze, bo ma oznaczać, że nic się nie łaczy, a własnie piernik z wiatrakiem w prosty sposób się łączy:
OdpowiedzUsuńw wiatraku wytwarzana jest energia, która zasila młyn (jeszcze na wsiach, zwlaszcza w pn polsce czesto wiatrak stoi obok mlyna albo nawet młyn jest w wiatraku), w mlynie miele się mąkę, z której robi się pierniki.
Proste połączenie :)