Wracam wspomnieniami do ciepłych dni we wspaniałym towarzystwie, by osłodzić sobie dni łzawej adaptacji przedszkolnej Młodego.
Do Siedliska pojechałam w sierpniu w doborowym towarzystwie, na warsztaty Smaki Lata prowadzone przez Annę-Marię z Kucharnii. I nie mogłam poczynić lepszego wakacyjnego wyboru. Opuściła Stalową tylko/aż na 4 dni, by oddać się kulinarnej rozpuście.
W Blankach znalazłam się w miejscu, gdzie detal tworzy całość, gdzie każdy element jest przemyślany, choć drobiazgi były zbierane przez lata. Miałam wrażenie, że w tym miejscu nie ma nic przypadkowego. Gra światło, architektura, wnętrza, przyroda. Białe bociany z czerwonymi dziobami, które budziły nas rano, komponują się z obrusem i kubkiem do kawy, a ich klekot wyłania się z ciszy okolicy.
Nie umiem wymienić, co urzekło mnie w Siedlisku - jest całością. A postać Anny-Marii i jej kulinarnego smaku tylko dodała mu uroku i czaru.
W Siedlisku jest wielka szafa kryjąca misy, talerze, szklanki, kubki i kubeczki, filiżanki, kieliszki, talerze i talerzyki, są krzesła z białymi nóżkami, jest lampa o "setkach" żarówek, jest diabołek i jamniczka na suficie, są wspaniałe obrazy, jest spokój i czas - tam jakby trochę więcej czasu.
Już pierwsze popołudnie mojego pobytu w tym wyjątkowym miejscu sprawiło, że wiedziałam, że będzie to wyjątkowy wyjazd, nie tylko kulinarnie wyjątkowy. Niespiesznie płynący czas pozwolił mi gonić bociana po polu, słuchać żurawi, dojrzeć przemykającego kota i karmić kozę. Rozmowy, pogaduchy, gadki-szmatki toczące się do nocy nie dają się przelać na papier (na bloga też nie).
Smaki Lata wg. Anny-Marii wyjątkowo pokrywają się z moimi, wiem, że razem byśmy z głodu nie zginęły. Menu warsztatów było słodkie, wytrawne, owocowe, warzywne, słoneczne. A w kuchni - spokój. Było nas 8, każda znalazła swoje miejsce, choć może wydaje się to niemożliwe. W przerwał wylegiwałyśmy się na leżakach i hamakach. Nawet w czasie wolnym od warsztatów niełatwo było nas z kuchni wygonić, bo a to śniadania, a to lunche, brunche, obiady.
A w kuchni, to co lubię najbardziej - trochę artystycznego nieładu, trochę porządku, kilka klejących łyżek, miski do wylizywania, równie miarki produktów. Mąka krupczatka wsypana zamiast zwykłej (tak, tak, to mój wyczyn).
I kulinarne odkrycia: lody z kolorowym pieprzem, crumble z pomidorów, carpaccio z cukinii.
Ciasto do galette z oliwkami, a drugie z maślanką, zupa krem z buraków i malin, danisze.
Każda pora dnia miała smak lata. Aniu, Pani Aniu - było bosko!
Jeśli macie okazję, możliwość, chęć by pojechać na warsztaty Anny-Marii w Siedlisku nie zastanawiajcie się ani chwili. A już jest okazja Piąta Pora Roku zaraz zagości w Siedlisku, bardzo żałuję, że nie wybiorę się tam z nią.
A tymczasem wrzucam do garnka brzoskwinie i śliwki - macie jakieś pomysły na nie?
Paulina! Wzruszyłam się - dziękuję, że byłaś!
OdpowiedzUsuńDziękuję za żółte UFO, za plotki w szponach jeżyn, za ... - ach Ty wiesz za co:)
Już wypatruję kolejnego razu - bo przecież będzie!
Trzymaj się - a smutki i inne takie - precz!
zazdroszczę!!! musiało być cudownie!!! to widać na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuń