W Warszawie, nie na Stalowej i nie na Pradze, a na Żelaznej i na Woli (w dawnej fabryce Norblina) co sobotę odbywa się BioBazar. Na zakupy można się wybrać od 8 do 16. Pomyślałam, że skorzystam z wolnego przedpołudnia i wraz z Młodym odwiedzimy to miejsce. Wyposażeni w drugie śniadanie pojechaliśmy na zakupy. Z góry założyłam, że dużo nie kupujemy, tylko trochę, na spróbowanie.
Gdy dotarliśmy na miejsce przywitała nas bardzo miła atmosfera i tony warzyw, owoców, soków, serów, ciast, chlebów i niezliczonych smakołyków. Oczopląsów można było dostać.
Jajka 0 ominęłam, bo takie kupuję z Mazur. Maliny, dynie, cukinie odpuściłam, bo w tej kwestii zaopatruję się w kooperatywie. Ryby odpadły, bo na środę (dziś) zaplanowałam zakupy pod fortecą (udane, ale o tym później). Do wózka powędrowały więc: miniogórki, które smakują wcale nie jak ogórki, smakowo są połączeniem ogórka, melona i winogrona. T. ocenił, że świetne by były zamarynowane.
Buraczki, malutkie, które ugotowałam i wraz z serem pleśniowym, majerankiem i oliwą powędrowały ze mną do pracy.
Dwa pudełka jagód amerykańskich - pierwsze pudełko zjedliśmy z Młodym podczas zakupów. Pani na stoisku oferowała dwa rodzaje tych jagód - bardziej i mniej słodkie. Cudny smak (wzięliśmy słodsze).
Kupiłam też po kawałku 2 serów z Holandii. Dla T. z kminkiem (którego ja nie znoszę, i nawet nie mam go w domu) i dla mnie - z bazylią. Oba zrobiły furorę i podbiły nasze serca.
Kupiłam bataty, by zrobić z nich chipsy, ale chyba trafią do blaszki z innymi warzywami, które poleca mi U. o takie. Prawda, że pięknie wyglądają. Miałam ochotę jeszcze na figi, ale już tylko pustka po nich została, gdy dotarliśmy na stoisko.
i jeszcze pół kilo jabłek-oliwek- małych, o pięknym malinowym kolorze i wspaniałym aromacie. Zatrzymałam się przy stoisku z mięsnym po kawałek surowej kiełbasy i parówki "bez tektury". Na koniec wspaniale upiaszczone rzodkiewki i marchew.
Już prawie wszystko zjedliśmy, jedyne rozczarowanie to rzodkiewki - na 10 sztuk 7 robaczywych, ale przynajmniej wiem, że były eko :)
W drodze powrotnej z BioBazaru wpadliśmy jeszcze na Zielony Jazdów, by wymienić torbę śmieci (butelek pet, kartoników, puszek itp.) na kilka owoców. Nie obyło się też bez bujania w hamaku.
Tak, to była udana sobota. Choć muszę przyznać, że chyba środa ją przebiła. Wkrótce wpis o zakupach pod fortecą.
lubię bardzo klimat targów, ładne zdjęcia!:)
OdpowiedzUsuńPaulina! Wspaniały dzień targowy, jeśli środa go przebija, to tym bardziej czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńSwietne sa takie bazary! A jesli bio, to tym bardziej :) Bardzo udane zakupy :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bazar w Norblinie cieszy się powodzeniem.
OdpowiedzUsuńMiałaś wspaniałą zabawę!
fajne rzeczy u Ciebie w tym garnku! lubię klimat na Stalowej:)
OdpowiedzUsuń