wtorek, 3 maja 2011

Noc nas zastała

Weekend, przez szczęśliwców zwany długim, dobiega końca. Mimo liczny obowiązków i ja znalazłam w nim chwilę oddechu. Moment, którego nie trzeba było poświęcić na coś konkretnego, a rozkoszować się błogim nicnierobieniem.

W sobotę zapakowaliśmy 4 torby (jedna z jedzeniem, druga z napojami, trzecia dla Młodego i czwarta z kocem i chustą) i na zaproszenie M. ruszyliśmy nad Wisłę, na grilla. Miłym zaskoczeniem były już rozstawione, przez miasto, leżaki. Praska plaża była pełna ludzi, niektórzy już w strojach kąpielowych (!). Piasek wsypywał się nam do butów, więc z nich zrezygnowaliśmy. Wśród plotek, kiełbasek, kurczaków i truskawek spokojnie płynął czas. Słońce, jeszcze nie upalne, było doskonałym uzupełnieniem dnia, a może to właśnie ono tworzyło cały ten sielski nastrój. Widok na Wisłę, mosty, zamek i Stare Miasto to chyba jeden z moich ulubionych warszawskich pejzaży. Nawet panowie, sprzątający leżaki o 19, nie popsuli nadwiślańskiej atmosfery. Dzień stawał się coraz chłodniejszy, słońce żegnało się z nami. Przyszedł czas na powrót do domu. Nie wiem, która była godzina, nic się nie wydarzyło i to było tego dnia najlepsze.

 Zielona pasta z groszku - pomysł od Polki z moimi zmianami
1/2 szklanki zielonego suszonego groszku
3 ząbki czosnku
1 duża cytryna
2 łyżki tahini
oliwa z oliwek
sól
mielony czarny pieprz
1/2 suszonej papryczki chili
Groszek wypłukałam i gotowałam około 20-30 minut z łyżeczką soli. Najpierw wystudziłam, potem odcedziłam. Sok z cytryny, czosnek, sól, pokruszoną papryczkę chili, pastę tahini i oliwę zmiksowałam. Dodałam groszek i miksowałam, aż uzyskałam kremową masę. Pastę odstawiłam na chwilę do lodówki. Podałam z chlebem alpejskim z naszej ulubionej piekarni na 11 Listopada.

5 komentarzy:

  1. Jak pięknie:) miło było:)
    A pasta z groszku to jedna z moich ulubionych...z tahini kocham wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie "pasty chlebowe" są najlepsze!
    A od wiosny aż po późną jesień przy całym bogactwie warzywno - owocowym, możliwości tysiąc!
    A skąd wzięłaś zielony suszony groszek?
    Czy z mrożonego albo konserwowego też można zrobić pastę?

    Bywalczyni w Kuchni na Stalowej

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mi się podobają słowa "Nic się nie wydarzyło i to było tego dnia najlepsze". Ja też lubię takie dni. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nie słyszałam o suszonym groszku ... a co to jest?

    OdpowiedzUsuń
  5. @Trzcinowisko: Oj bardzo miło :)
    @Bywalczyni: groszek wzięłam z szafki, a tak serio to ze sklepu. Z mrożonego i konserwowego też można zrobić pastę. Oryginalnym przepis Polki, jest właśnie z mrożonego.
    @Dragonfly: myślę, że te chwile są bardzo potrzebne :)
    @Anonimowy: suszony groch można kupić tak samo jak suszoną fasolę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę w kuchni na Stalowej i pozostawienie komentarza. Przepraszam za włączoną weryfikację obrazkową, to z powodu spamu, który zalewa blog. Mam nadzieję, że mimo to napiszesz kilka słów.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails