W domu powiększa się stan zębowy, mamy już 2,5 i idą kolejne. Bonusem jest gorączka, choć dziś jakby już lepiej. Młody odkrył komputer, uwielbia walić w klawiaturę. Nawet ulubiona zabawka nie jest go w stanie od niej oderwać. Tak więc to klawiatura najlepsza jest na ząb.
Robiłam porządki w moim komputerze i znalazłam deszczową Stalową. Dziś też jest deszczowo, ale jakoś wolę ten deszcz sprzed dwóch lat, ze słońcem.
Na Solcu obyła się jedna z moich ulubionych imprez "Uwolnij łacha" - to była już 8 edycja! Brawo dziewczyny. (Zlinkowałam do strony łacha, ale chyba więcej aktualniejszych informacji jest na fb).
W ramach ciuszanej wymiany 26 marca wybieram się na szafing dziecięcy na Wolę. Torba gratów już gotowa.
Wczoraj przegapiłam - wcale nie przegapiłam tylko nie miałam siły iść - na promocję najnowszej książki Sylwi Chutnik "Warszawa kobiet" - myślę, że będzie to kapitalna rzecz na warszawskie letnie spacery.
Kolejne miejsca do odwiedzenia to warszawska Zachęta, galeria Atak i jeszcze kilka, o których teraz nie pamiętam, ale jak sobie przypomnę.
A na koniec tego bałaganiarskiego wpisu serwuję coś na ząb, i nie jest to klawiatura.
Sałata do pracy nr 2:
pół pomarańczy
garść suszonych śliwek
pomidor
2 łyżki oliwy
1 łyżka soku z pomarańczy
1 łyżka octu balsamicznego
sól
pieprz
Sałatę należy porwać, pomarańczę pokroić w kostkę, pomidora też. Śliwki u mnie w paski. Wszystko wrzuciłam do plastikowego pojemnika i na noc schowałam do lodówki. Rano zalałam sosem i zabrałam do pracy.
Uff, jesteś!:) Paulina, ja do października nie wytrzymam, choć pierwszą literę tej niespodzianki zdradź!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i przechodzę do częstowania kaczką;)
Anno Mario - cierpliwości. A którego słowa 1 literę chcesz? :)
OdpowiedzUsuńBędzie na drugie śniadanie
OdpowiedzUsuń