Wieczorami leniwie popijam grzane wino z pomarańczami, zaglądam do książek, na które wiecznie nie mam czasu, odwiedzam wystawy. Zachwycam się światłami Warszawy, choć jest w nich trochę kiczu, to lubię je.
W leniwe dni gotuję zupy. Nadrabiam świąteczne zaległości. W Wigilię serwowałam barszcz z grzybowymi uszkami, tradycyjne danie grudniowych świąt w domu T., dlatego w styczniu gotuję grzybową, tradycyjną zupę w moim domu.
Zupa grzybowa
1,5 litra bulionu warzywnego, poza sezonem świątecznym może być też wywar mięsny
2 cebule
200 gramów suszonych grzybów
sól
pieprz
listek laurowy
2 ziarenka ziela angielskiego
makaron, śmietana i natka pietruszki do podania
Suszone grzyby zalewam wrzątkiem - po godzinie zaczynam je gotować, aż będą miękkie. Bulion wlewam do garnka, podgrzewam dodaję grzybowy wywar (wraz z grzybami) listek laurowy i ziele angielskie, troszkę soli. Jedna cebulę obieram, kroję na pół i wrzucam do zupy, drugiej nie obieram - w koszulce opalam nad palnikiem aż będzie prawie cała czarna - taką wrzucam do zupy. Zupę gotuję aż cebula będzie miękka. Doprawiam solą i pieprzem. Podaję z makaronem, kleksem śmietany i posiekaną natką pietruszki.
bardzo lubię taką grzybową!
OdpowiedzUsuńDobrej grzybowej nigdy dość :)
OdpowiedzUsuńa ja takiej nie jadłam i żałuje wielce!
OdpowiedzUsuń