piątek, 25 stycznia 2013

Sól na zimowy chodnik i knedle na osłodę

Zima. Sól. Mam buty w białe szlaczki. Jestem ogromną amatorką soli spożywczej (wiem, że to niezdrowe), ale na chodnikach jej nie znoszę. Wolę piach, śnieg, błoto.

Sól uwielbiałam od dziecka. W moim rodzinnym domu solniczki nie działały, bo zawsze znalazła się chwileczka by oblizać ich wieczko. Pamiętam jak mama mnie za to goniła. Drugim rarytasem było masło, wyjadane palcami z maselniczki. Do dziś lubię zjeść kanapkę z masłem i solą. I mimo że znam osoby, które z używania soli zrezygnowały, to ja sobie nie wyobrażam jedzenia bez niej. A skoro już o soli - to od 3 dni w wodno-solnym roztworze z warzywami i ziołami moczę mięso na obiad. Test przede mną.

A na Stalowej kolejne zmiany. Zakończył się remont chodnika, czego nie mógł nie odnotować jeden z praskich radnych. Wielu mieszkańcom Stalowej (a może wszystkim) do skrzynek pocztowych wrzucił listy ze zdjęciami ulicy przed i po remoncie. Może chodziło tylko o poinformowanie mieszkańców, że mają prawo zgłaszać ewentualne reklamacje w sprawie tego remontu, ale ja czuję jakiś niesmak. Setki kartek, kopert i kolorowego tuszu zostało zmarnowanych - no ewentualnie trafiło na kupki z makulaturą, plus praca ludzi. Mam wrażenie, że czas poświęcony na przygotowanie tego listu, praca i materiały, mogły być lepiej spożytkowane. A może się czepiam...

Zamiast tworzyć listy, wolę zrobić knedle. Inspiracji do knedli dostarczył mi ten przepis.

Zimowe kaszowe knedle
300 g ugotowanej kaszy pęczak (obie kasze gotowałam normalnie w osolonej wodzie z łyżką oliwy - waga już po ugotowaniu)
130 g ugotowanej kaszy kukurydzianej
4 łyżeczki mąki ziemniaczanej
brązowy cukier do smaku
można dodać cynamon (do śliwek super pasuje)
suszone śliwki



Ugotowane kasze przemieliłam w maszynce do mielenia mięsa. Dodałam do nich 4 łyżeczki mąki ziemniaczanej - wymieszałam dokładnie ręką, dosłodziłam trochę. I włożyłam do lodówki na 30 minut. Z tej masy robiłam knedle. W środki wkładałam po 1 suszonej śliwce. Na koniec trochę posypałam mąką ziemniaczaną. Wrzucałam na wrzącą wodę i gotowałam aż wypłynęły i jeszcze 3 minuty. Wody na knedle nie soliłam, ale posłodziłam. Podawać można same, z jogurtem, miodem, cynamonem - super wyszły.


Myślałam, żeby wodę do gotowania posłodzić miodem, ale Młody ma uczulenie na miód, więc odpuściłam. Wyszło mi 15 knedelków.

A i jeszcze Pan Guma zaraz do nas wraca.

6 komentarzy:

  1. Super knedle, wyglądają bardzo apetycznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. tęsknię za tymi z końca lata, ale na zimę takie są jak znalazł!

    OdpowiedzUsuń
  3. Knedelki mniam... Ale dlaczego jesteś smutna??

    OdpowiedzUsuń
  4. Paulina smutna? Eee niemożliwe...
    Knedle smakowite...tylko ja nie mam maszynki do mielenia :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie wyczekiwany przepis na knedle. :)
    Chyba jutro zrobię!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dotychczas prym u mnie wiodą knedliki czeskie bułczano - drożdzowe, a te Twoje bardzo mnie zaintrygowały. Zapisuję i chętnie zrobię. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę w kuchni na Stalowej i pozostawienie komentarza. Przepraszam za włączoną weryfikację obrazkową, to z powodu spamu, który zalewa blog. Mam nadzieję, że mimo to napiszesz kilka słów.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails