Wreszcie jest lato. Maj i czerwiec, pierwsze miesiące roku, które sprawiają, że chce się żyć, tym razem były bardzo uszczypliwe. Przez deszcze, szarość i zimno dały mi porządnie w kość.
Dziś, chce mi się krzyczeć: Rety, rety, rety ile tego wszystkiego! gdy wychodzę na poranne sobotnie zakupy na pobliski bazarek. Są jeszcze truskawki, jagody, czereśnie, maliny i bób, pojawiły się już wiśnie, porzeczki we wszystkich kolorach, jest też zielony agrest. Są cukinie w przeróżnych kształtach, młode warzywa, gdzieniegdzie sprzedają kurki. A w mojej głowie stadko pomysłów na potrawy, zmieniające się w potężne stado wraz z każdym mijanym straganem.
Gruntowe ogórki i czosnek spleciony w warkocze pchają w stronę taratora - bułgarskiego klasycznego chłodnika, bób zachęca by zrobić hummus, z nim w roli głównej, cukinia przypomina o warsztatach w Siedlisku i pysznym carpaccio, kurki chętnie wskoczyłyby do sosu ze śmietaną i koperkiem, a czereśnie dyndały bohatersko, jak kolczyki na uszach. Nie umiem robić selekcji, z bazarku wracam obwieszona torbami smakołyków. Jeśli jakiś owoców nie zjemy, zawsze znajdą swoje miejsce w mlecznym koktajlu, owocowej lemoniadzie lub klasycznym kompocie.
Ach - zapomniałabym. Zawsze wracając z targu kupuję kwiaty, które nie zmieściły się w moich balkonowych doniczkach, więc wstawiając w wazon cięte kolorowe główki stwarzam namiastkę ogrodu.
Wczoraj kupiłam wyjątkowo apetyczne kwiaty i porzeczki, które uratowały życie ricotty, którą trzeba było natychmiast zjeść.
Tartaletki z ciasta francuskiego z porzeczkami i malinami
gotowe ciasto francuskie (u mnie z Lidla)
3/4 opakowania ricotty
1 jajko
3 łyżeczki cukru pudru (lub więcej do smaku), dodatkowo cukier puder do posypania tartaletek
1/2 pudełka czerwonych porzeczek
1/2 pudełka malin
Ciasto francuskie wyjmuję z folii, rozwijam. Wycinam z niego 6 kołek o średnicy około 10-12 cm (wycinałam miseczką). Z pozostałego ciasta wycinam paski około 1 cm szerokości i naklejam obwódki na kołach (wyższy rant). Blachę wykładam papierem do pieczenia, układam na nim kółka i wkładam do piekarnika, który włączam i rozgrzewam do 200 stopni. Gdy piekarnik się nagrzewa, a kółka są w środku, obieram porzeczki z ogonków, przygotowuję masę serową. Ricottę mieszam z jajkiem i cukrem. Gdy masa i owoce są gotowe wyciągam podpieczone kółka z piekarnika. Proszę się nie przejmować wybrzuszoną częścią środkową - właśnie na nią nakładam masę serową, a na nią owoce. Wstawiam do piekarnika - temperaturę ustawiam na 180 stopni. Piekę aż ciasto nabierze złotego koloru. Po wyjęciu z piekarnika studzę i podaję oprószone cukrem pudrem.
Kupiłam też inne kwiaty i kurki... ale o nich następnym razem.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maliny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maliny. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 6 lipca 2014
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Wrócę nad Narie, by zrobić sernik w garnku
Są takie miejsca, z których nie chce się wyjeżdżać. Są takie miejsca, w których można się po prostu nudzić. Są takie miejsca, do których się wraca. Ja wrócę, na to jezioro. Gdzie cisza, kaczki, łabędzie, dzięcioły, szczupaki, okonie, węgorze, jastrzębie, nietoperze, pająki, żaby, ważki. Gdzie mięta rośnie przy brzegu, a maliny i jagody przypływają łódką. Gdzie nie chodzi się na zakupy ani do restauracji. Gdzie nie ma straganów z pamiątkami. Gdzie rano Młody karmi kaczki z balkonu, a ja piję kawę. Gdzie świeci słońce i nie ma komarów.
Nie ma też motorówek, bo całe jezioro Narie to tzw. strefa ciszy. Wieczorem słychać trzask polan wrzucanych do ogniska, kumkanie żab, które w nocy królują na wyspie. Wiosła łódek wędkarzy chlupoczą o taflę wody. Szumią trzciny. A sernik robi się sam.
Nawet jak nie ma piekarnika i tortownicy.
Owocowy sernik na zimno (luźno inspirowany sernikiem z Lawendowego Domu)
A oto asortyment jaki wykorzystałam:
garnek
drugi garnek
miska
folia aluminiowa
blender
2 kubki
kilka łyżek
Składniki na spód
Około 120 gramów ciastek owsianych
100 gramów masła
Składniki na główną warstwę
2 pudełka malin
około 100 gramów borówek amerykańskich
0,5 kg białego sera trzykrotnie mielonego
pół dużego kubka jogurtu
6 łyżeczek żelatyny
pół szklanki wody
cukier do smaku (u mnie kilka łyżek)
Składniki na górną warstwę
pół pudełka malin
około 100 gramów borówek amerykańskich
3 łyżeczki żelatyny
1/4 szklanki wody
cukier do smaku
kilka malin, borówek amrykańskich i listków mięty do przybrania
Spód: ciastka gniotę jak najdrobniej. Masło rozpuszczam w garnku i wlewam do pokruszonych ciastek. Garnek wykładam dokładnie folią aluminiową (brzegi też). Dno wykładam masą masłowo-ciastkową. Wkładam do lodówki. Sernik: Zagotowuję wodę. 6 łyżeczek żelatyny rozpuszczam w połowie szklanki wody, 3 łyżeczki żelatyny w 1/4 szklanki gorącej wody. Odstawiam by lekko ostygły. W tym czasie ser mieszam z jogurtem, maliny i borówki rozdrabniam mikserem, dodaję do masy serowej, całość dosładzam do smaku. Kilka łyżek masy wrzucam do kubka z żelatyną, następnie całość wlewam do masy serowej i dokładnie mieszam. Następnie wylewam na ciastkowy spód. Wkładam do lodówki by stężało. By przygotować górną warstwę miksuje maliny z borówkami, lekko dosładzam, dodaję mniejszą porcję żelatyny z wodą. Gdy pierwsza warstwa sernika już jest lekko ścięta wylewam na nią masę owocową. Zatapiam w niej kilka borówek i malin. Wstawiam do lodówki. Po około 2-3 godzinach sernik jest gotowy.
Z garnka wyciągam go podnosząc za folię, na dłoni (lub desce) wywracam do góry nogami i zdejmuję folię ze spodu ciasta.
Ozdabiam sernik malinami, borówkami i listkami mięty.
Drugą, równie ciekawą wariacją na temat tego sernika jest sernik bananowo-brzoskwiniowo-waniliowy.
Banany i brzoskwinie zastępują maliny i borówki, a serek waniliowy zastępuje jogurt.
Nie ma też motorówek, bo całe jezioro Narie to tzw. strefa ciszy. Wieczorem słychać trzask polan wrzucanych do ogniska, kumkanie żab, które w nocy królują na wyspie. Wiosła łódek wędkarzy chlupoczą o taflę wody. Szumią trzciny. A sernik robi się sam.
Nawet jak nie ma piekarnika i tortownicy.
Owocowy sernik na zimno (luźno inspirowany sernikiem z Lawendowego Domu)
A oto asortyment jaki wykorzystałam:
garnek
drugi garnek
miska
folia aluminiowa
blender
2 kubki
kilka łyżek
Składniki na spód
Około 120 gramów ciastek owsianych
100 gramów masła
Składniki na główną warstwę
2 pudełka malin
około 100 gramów borówek amerykańskich
0,5 kg białego sera trzykrotnie mielonego
pół dużego kubka jogurtu
6 łyżeczek żelatyny
pół szklanki wody
cukier do smaku (u mnie kilka łyżek)
Składniki na górną warstwę
pół pudełka malin
około 100 gramów borówek amerykańskich
3 łyżeczki żelatyny
1/4 szklanki wody
cukier do smaku
kilka malin, borówek amrykańskich i listków mięty do przybrania
Spód: ciastka gniotę jak najdrobniej. Masło rozpuszczam w garnku i wlewam do pokruszonych ciastek. Garnek wykładam dokładnie folią aluminiową (brzegi też). Dno wykładam masą masłowo-ciastkową. Wkładam do lodówki. Sernik: Zagotowuję wodę. 6 łyżeczek żelatyny rozpuszczam w połowie szklanki wody, 3 łyżeczki żelatyny w 1/4 szklanki gorącej wody. Odstawiam by lekko ostygły. W tym czasie ser mieszam z jogurtem, maliny i borówki rozdrabniam mikserem, dodaję do masy serowej, całość dosładzam do smaku. Kilka łyżek masy wrzucam do kubka z żelatyną, następnie całość wlewam do masy serowej i dokładnie mieszam. Następnie wylewam na ciastkowy spód. Wkładam do lodówki by stężało. By przygotować górną warstwę miksuje maliny z borówkami, lekko dosładzam, dodaję mniejszą porcję żelatyny z wodą. Gdy pierwsza warstwa sernika już jest lekko ścięta wylewam na nią masę owocową. Zatapiam w niej kilka borówek i malin. Wstawiam do lodówki. Po około 2-3 godzinach sernik jest gotowy.
Z garnka wyciągam go podnosząc za folię, na dłoni (lub desce) wywracam do góry nogami i zdejmuję folię ze spodu ciasta.
Ozdabiam sernik malinami, borówkami i listkami mięty.
Drugą, równie ciekawą wariacją na temat tego sernika jest sernik bananowo-brzoskwiniowo-waniliowy.
Banany i brzoskwinie zastępują maliny i borówki, a serek waniliowy zastępuje jogurt.
Etykiety:
banan,
biały ser,
borówki amerykańskie,
brzoskwinia,
maliny,
ser,
sernik,
wakacje
niedziela, 7 lipca 2013
Panienka i owoce w sakiewce
Na moim podwórku stoi panienka w białej sukience i niebieskiej pelerynie. Na głowie ma świecącą w nocy aureolę. Stoi na podwyższeniu wymurowanym z kamieni, do którego sąsiedzi przyczepiają różnobarwne sztuczne kwiatki. Dla jednych to miejsce kultu, dla drugich ot, kolejna z praskich kapliczek, których w okolicy jest wiele, dla innych kicz. Dla mnie jest sąsiadką, miłą, patrzącą na wszystkich w okolicy.
Maryjka jest centralnym punktem podwórka przy Stalowej. Swoją tajemnicą przyćmiewa stojące opodal śmietniki, obdrapany zielony płotek, klepisko, które kiedyś było trawnikiem i smutny trzepak.
Sąsiedzi mówią, że panienka stoi tu od początku XX wieku. Tego początku nie znam, jedni podają datę 1905, inni 1912, ktoś mówi o 1920 roku, a inny o latach 30. XX wieku. Ostatnio usłyszałam historię, może nieprawdziwą, ale mówiącą o francuskich korzeniach Maryjki. Ta opowieść jest trochę jak bajka o Calineczce. A miało być to tak, między jedną wojną a drugą:
Dawni właściciele kamienicy bardzo chcieli mieć dziecko. Mimo konsultacji lekarskich, znachorskich, modlitw - nic nie pomagało. Zdecydowali się na pielgrzymkę do Lourdes. Tam również prosili o upragnione dziecko. Po powrocie do Polski urodziła się dziewczynka, maleńka, bardzo chorowita. Jej rodzice znów podjęli decyzję o pielgrzymce do Francji. Tym razem wrócili do kraju z Maryjką, wykonaną przez francuskich rzemieślników. W podzięce ustawili ją w centralnym punkcie podwórka swojej kamienicy przy Stalowej.
Podczas II wojny światowej mieszkańcy codziennie zbierali się pod kapliczką na wspólnej modlitwie. Moja sąsiadka mówi, że to właśnie dzięki temu podczas wojny nie zginął nikt z jej mieszkańców. Na kamienicę spadła nawet bomba, jednak i ona nie zagroziła zdrowiu i życiu mieszkańców (ładunek uderzył w północno-zachodni róg kamienicy).
Nie wiem czy ta historia jest prawdziwa, nie zmienia to faktu, że bardzo mi się podoba. Do dziś o Maryjkę dbają mieszkańcy, niedawno miała recyklingową aureolę, z butelek po napojach. Można ją zobaczyć na okładce albumu "Kapliczki warszawskie".
Gdy się bardzo postaram to widzę panienkę z kuchennego balkonu. A kuchni w garnkach pyrkają owoce: truskawki, rabarbar, czereśnie, dziś maliny i jagody.
Ostatnio moim odkryciem stała się crustata - ciasto o włoskim rodowodzie, dla mnie to sakiewka z owocami. Przepis z bloga Moje ciacho podaję z moimi zmianami.
Crustata - sakiewka z owocami
1 szklanka mąki pszennej
0,5 szklanki mąki owsianej
125 gramów miękkiego masła
1 jajko
3 łyżki cukru (może być biały, może być trzcinowy lub inny)
szczypta soli
Nadzienie
0,5 kilograma owoców sezonowych - u mnie: truskawki, maliny, borówki amerykańskie, maliny i czereśnie (bez pestek)
2,5 łyżki mąki ziemniaczanej
2,5 łyżki cukru
1 łyżka soku z cytryny lub limonki
kilka listów mięty
Masło miksuję z cukrem, powoli dodaję do masy jajko. Na koniec, nie przestając miksować, dodaję sól i mąki. Odstawiam mikser i zagniatam ciasto rękami. Gdy ma jednolitą konsystencję formuję kulkę i odstawiam do lodówki na około 30 minut.
W tym czasie myję i obieram owoce. Truskawki kroję na ćwiartki, czereśnie na pół. Mieszam z cukrem, mąką i sokiem z cytryny. Odstawiam.
Ciasto wyciągam z lodówki i wałkuję, tak aby powstało coś w kształcie zbliżonego do okręgu. Przenoszę ciasto na papier do pieczenia. Na środek wysypuję masę owocową i zawijam boki ciasta. Tworząc coś na kształt otwartej sakiewki. Przy zagięciach sklejam ciasto dość dokładnie, by zbyt dużo owocowego soku nie wypłynęło na zewnątrz.
Ciasto można posmarować rozbitym jajkiem i posypać cukrem w kryształkach - ja nie chciałam dodawać już więcej cukru, dlatego zrezygnowałam z tej opcji.
Włożyłam sakiewkę do piekarnika nagrzanego do około 190 stopni. Piekłam 30-35 minut. Przed podaniem dodałam listki mięty, można też posypać cukrem pudrem. Myślę, że można ciasto podać z waniliowymi lodami.
Maryjka jest centralnym punktem podwórka przy Stalowej. Swoją tajemnicą przyćmiewa stojące opodal śmietniki, obdrapany zielony płotek, klepisko, które kiedyś było trawnikiem i smutny trzepak.
Sąsiedzi mówią, że panienka stoi tu od początku XX wieku. Tego początku nie znam, jedni podają datę 1905, inni 1912, ktoś mówi o 1920 roku, a inny o latach 30. XX wieku. Ostatnio usłyszałam historię, może nieprawdziwą, ale mówiącą o francuskich korzeniach Maryjki. Ta opowieść jest trochę jak bajka o Calineczce. A miało być to tak, między jedną wojną a drugą:
Dawni właściciele kamienicy bardzo chcieli mieć dziecko. Mimo konsultacji lekarskich, znachorskich, modlitw - nic nie pomagało. Zdecydowali się na pielgrzymkę do Lourdes. Tam również prosili o upragnione dziecko. Po powrocie do Polski urodziła się dziewczynka, maleńka, bardzo chorowita. Jej rodzice znów podjęli decyzję o pielgrzymce do Francji. Tym razem wrócili do kraju z Maryjką, wykonaną przez francuskich rzemieślników. W podzięce ustawili ją w centralnym punkcie podwórka swojej kamienicy przy Stalowej.
Podczas II wojny światowej mieszkańcy codziennie zbierali się pod kapliczką na wspólnej modlitwie. Moja sąsiadka mówi, że to właśnie dzięki temu podczas wojny nie zginął nikt z jej mieszkańców. Na kamienicę spadła nawet bomba, jednak i ona nie zagroziła zdrowiu i życiu mieszkańców (ładunek uderzył w północno-zachodni róg kamienicy).
Nie wiem czy ta historia jest prawdziwa, nie zmienia to faktu, że bardzo mi się podoba. Do dziś o Maryjkę dbają mieszkańcy, niedawno miała recyklingową aureolę, z butelek po napojach. Można ją zobaczyć na okładce albumu "Kapliczki warszawskie".
Gdy się bardzo postaram to widzę panienkę z kuchennego balkonu. A kuchni w garnkach pyrkają owoce: truskawki, rabarbar, czereśnie, dziś maliny i jagody.
Ostatnio moim odkryciem stała się crustata - ciasto o włoskim rodowodzie, dla mnie to sakiewka z owocami. Przepis z bloga Moje ciacho podaję z moimi zmianami.
Crustata - sakiewka z owocami
1 szklanka mąki pszennej
0,5 szklanki mąki owsianej
125 gramów miękkiego masła
1 jajko
3 łyżki cukru (może być biały, może być trzcinowy lub inny)
szczypta soli
Nadzienie
0,5 kilograma owoców sezonowych - u mnie: truskawki, maliny, borówki amerykańskie, maliny i czereśnie (bez pestek)
2,5 łyżki mąki ziemniaczanej
2,5 łyżki cukru
1 łyżka soku z cytryny lub limonki
kilka listów mięty
Masło miksuję z cukrem, powoli dodaję do masy jajko. Na koniec, nie przestając miksować, dodaję sól i mąki. Odstawiam mikser i zagniatam ciasto rękami. Gdy ma jednolitą konsystencję formuję kulkę i odstawiam do lodówki na około 30 minut.
W tym czasie myję i obieram owoce. Truskawki kroję na ćwiartki, czereśnie na pół. Mieszam z cukrem, mąką i sokiem z cytryny. Odstawiam.
Ciasto wyciągam z lodówki i wałkuję, tak aby powstało coś w kształcie zbliżonego do okręgu. Przenoszę ciasto na papier do pieczenia. Na środek wysypuję masę owocową i zawijam boki ciasta. Tworząc coś na kształt otwartej sakiewki. Przy zagięciach sklejam ciasto dość dokładnie, by zbyt dużo owocowego soku nie wypłynęło na zewnątrz.
Ciasto można posmarować rozbitym jajkiem i posypać cukrem w kryształkach - ja nie chciałam dodawać już więcej cukru, dlatego zrezygnowałam z tej opcji.
Włożyłam sakiewkę do piekarnika nagrzanego do około 190 stopni. Piekłam 30-35 minut. Przed podaniem dodałam listki mięty, można też posypać cukrem pudrem. Myślę, że można ciasto podać z waniliowymi lodami.
Etykiety:
borówki amerykańskie,
ciasto,
czereśnie,
jagody,
maliny,
Praga,
truskawki,
ulica Stalowa
niedziela, 5 maja 2013
Maj! maj! my maj!
Wyczekany.
Żeby nie tracić majowego dnia maliny pakuję w sloik:
Majowe maliny
4 łyżki rozmrożonych malin
1 duża pokruszona beza
4 łyżki bitej śmietany (niezbyt słodkiej)
Maliny kładę na dno słoika, potem wsypuję pokruszoną bezę i na górę kładę bitą śmietanę.
Zakręcam słoik. Wrzucam do torebki, w której już czeka plastikowa łyżeczka w malinowym kolorze. Wychodzę do majowych stokrotek. W ich otoczeniu majowe maliny smakują najlepiej!
Żeby nie tracić majowego dnia maliny pakuję w sloik:
Majowe maliny
4 łyżki rozmrożonych malin
1 duża pokruszona beza
4 łyżki bitej śmietany (niezbyt słodkiej)
Maliny kładę na dno słoika, potem wsypuję pokruszoną bezę i na górę kładę bitą śmietanę.
Zakręcam słoik. Wrzucam do torebki, w której już czeka plastikowa łyżeczka w malinowym kolorze. Wychodzę do majowych stokrotek. W ich otoczeniu majowe maliny smakują najlepiej!
wtorek, 4 września 2012
Serniki między nocnymi przetworami
Sierpień upływa pod znakiem przetworów. 15 kg pomidorów powędrowało, w różnej postaci, do różnych słoików, słoiczków i buteleczek. Papryka wkrótce pozbędzie się skórki i wskoczy w czosnkowo-oliwną zalewę. Gruszki już gotowe, śliwki czekają na swoją kolej. Obiady robię na szybko, najlepiej w jednym garnku. Śniadania pochłaniam w biegu, między pracą, wizytą w warzywniaku i buszowaniem na kolejnym bazarze. Lubię te sierpniowe dni, mimo że słońce chyli się wcześniej ku zachodowi. Odkrywam czar nocy, ciepłego piekarnika, garnków i garnuszków, w których bulgoczą owocowe i warzywne mikstury. Z kieliszkiem wina w dłoni sięgam po książki kucharskie, zaczytuje się w nich. Nagle wszystkie produkty wydają mi się dostępne, a najtrudniejsze kombinacje kulinarne nie peszą, a stanowią wyzwanie. Jest tyle rzeczy do zrobienia i odkrycia.
W wolnych chwilach piekę tarty i serniki, bo piekarnik i tak ciepły po wyparzanych słoikach.
Serniczki z malinami powstały ot tak. Od dawna marzyły mi się serniczki z Kwestii Smaku w sezonie truskawkowym zabrakło na nie czasu. Truskawki wróciły, ale już tak nie pachną jak w czerwcu, za to sierpniowe maliny są wspaniale aromatyczne.
Serniczki z malinami (przepis na 10 sztuk)
Składniki:
450g sera białego trzykrotnie zmielonego
2 łyżeczki serka mascarpone
80 g pokruszonych kruchych babeczek (mogą to być też pokruszone ciastka digestive, herbatniki)
łyżka masła
2 łyżki mąki
białko
1/2 szklanki cukru
ziarenka z połowy laski wanilii
Pokruszone babeczki mieszam z rozpuszczonym masłem. Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni. Formę do muffinów wykładam papilotkami (miałam tylko 5 papilotek, kolejne 5 miejsc wysmarowałam tylko masłem). Na dno wysypuję pokruszone babeczki z masłem i lekko dociskam. Ser mieszam z białkiem, mąką i cukrem. Dodaję wanilię. Tak przygotowaną masę nakładam do foremek (można dodać po pół łyżeczki konfitury malinowej). Na wierzchu układam po 3 maliny. Wkładam do piekarnika i od razu zmniejszam temperaturę do 120 stopni. Piekę 25-30 minut.* Ostudziłam i zjadłam.
Można podać z listkiem mięty, posypane płatkami migdałowymi lub z kroplą czekolady.
Piekąc serniczki ściśle zastosowałam się do wskazówek z załączonego przepisu z Kwestii Smaku - są idealne.
W wolnych chwilach piekę tarty i serniki, bo piekarnik i tak ciepły po wyparzanych słoikach.
Serniczki z malinami powstały ot tak. Od dawna marzyły mi się serniczki z Kwestii Smaku w sezonie truskawkowym zabrakło na nie czasu. Truskawki wróciły, ale już tak nie pachną jak w czerwcu, za to sierpniowe maliny są wspaniale aromatyczne.
Serniczki z malinami (przepis na 10 sztuk)
Składniki:
450g sera białego trzykrotnie zmielonego
2 łyżeczki serka mascarpone
80 g pokruszonych kruchych babeczek (mogą to być też pokruszone ciastka digestive, herbatniki)
łyżka masła
2 łyżki mąki
białko
1/2 szklanki cukru
ziarenka z połowy laski wanilii
Pokruszone babeczki mieszam z rozpuszczonym masłem. Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni. Formę do muffinów wykładam papilotkami (miałam tylko 5 papilotek, kolejne 5 miejsc wysmarowałam tylko masłem). Na dno wysypuję pokruszone babeczki z masłem i lekko dociskam. Ser mieszam z białkiem, mąką i cukrem. Dodaję wanilię. Tak przygotowaną masę nakładam do foremek (można dodać po pół łyżeczki konfitury malinowej). Na wierzchu układam po 3 maliny. Wkładam do piekarnika i od razu zmniejszam temperaturę do 120 stopni. Piekę 25-30 minut.* Ostudziłam i zjadłam.
Można podać z listkiem mięty, posypane płatkami migdałowymi lub z kroplą czekolady.
Piekąc serniczki ściśle zastosowałam się do wskazówek z załączonego przepisu z Kwestii Smaku - są idealne.
środa, 15 sierpnia 2012
Poprawy brak - nocna tarta
Folder o nazwie "kuchnia zdjęcia" krzyczy z mojego pulpitu - pisz! publikuj! ale wakacje rozleniwiają i nic nie pozwala mi wrócić na pisarską/blogową ścieżkę sprzed dwóch lat. Z niechęcią patrze na marne cyferki określające ilość postów w ostatnich miesiącach... o zgrozo, niestety nie tylko w ostatnich miesiącach. Wciąż obiecuję poprawę, i nic nie wychodzi. Tę poprawę obiecuję przede wszystkim samej sobie, bo uwielbiam móc w każdym miejscu mieć pod ręką moje ulubione przepisu (o ile mam dostęp do internetu). Obiecałam przepis na tartę z owocami, mam nadzieję, że wielu z was znalazło ją u Liski, ja zrobiłam ją na tym kruchym cieście, którego zawsze używam do słodkich tart.
Tarta z owocami (sezonowymi)
Ze wszystkich składników zagniotłam ciasto i podpiekłam w temperaturze 180 stopni przez 10 minut.
Na wierzch przygotowałam:
400 g owoców - jagody, biała porzeczka, czarna porzeczka, maliny, morele pokrojone w ósemki
2 jajka
100 ml śmietany 30%
50 g mąki
100 g cukru pudru
Na lekko podpieczony spód wysypałam owoce (można też je fajnie poukładać). Jajka, śmietankę, mąkę i cukier zmiksowałam razem. Wstawiłam całość do piekarnika na około 45 minut. Piekłam na kolor. Ciasto było pyszne!
Pieczeniu aury dodała nocna burza :)
A za to na śniadania jadamy teraz pomidory... w różnych wersjach. Bardzo lubię sierpniowe pomidory.
Tarta z owocami (sezonowymi)
Ze wszystkich składników zagniotłam ciasto i podpiekłam w temperaturze 180 stopni przez 10 minut.
Na wierzch przygotowałam:
400 g owoców - jagody, biała porzeczka, czarna porzeczka, maliny, morele pokrojone w ósemki
2 jajka
100 ml śmietany 30%
50 g mąki
100 g cukru pudru
Na lekko podpieczony spód wysypałam owoce (można też je fajnie poukładać). Jajka, śmietankę, mąkę i cukier zmiksowałam razem. Wstawiłam całość do piekarnika na około 45 minut. Piekłam na kolor. Ciasto było pyszne!
Pieczeniu aury dodała nocna burza :)
A za to na śniadania jadamy teraz pomidory... w różnych wersjach. Bardzo lubię sierpniowe pomidory.
sobota, 16 października 2010
Na zimę, sok
Melduję się, jestem. Przynoszę pudełko malin pachnących latem. Słońce jeszcze raczy nas swymi promieniami, ale tak jakby śnieg już czuć, przynajmniej tak twierdzi znajoma góralka.
A Sok malinowy to to, co w zimowe wieczory lubię najbardziej, do herbaty. W tym roku będzie domowy.
Składniki:
1 pudełko malin
kilkanaście łyżek cukru
Nigdy w życiu nie robiłam soku malinowego, dlatego zapytałam o to na durszlaku. Dostałam kilka podpowiedzi i po skompilowaniu wyszedł mi ten przepis.
Maliny wrzuciłam do szklanej miski zasypałam cukrem (musi być słodkie) i na 2,5 dnia wsadziłam do lodówki, codziennie mieszałam. Następnie wzięłam dzbanek, położyłam na nim pieluchę tetrową (jak dobrze, że jest Młody! i została jeszcze jedna nieużywana pielucha ), myślę, że i gaza by się sprawdziła. Pieluchę przymocowałam gumką recepturką i stopniowo, wylewałam na nią sok z malinami. Troszkę przecierałam maliny łyżką. Zależało mi, aby w soku nie było malinowych pestek. Z dzbanka sok wlałam do słoiczków, wygrzanych wcześniej w piekarniku. Solidnie zakręciłam i znów do piekarnika na 25 minut w temperaturze 90 stopni. Jestem zdecydowaną zwolenniczką pasteryzowania na sucho. Efekty poznam zimą, choć słoiczki bardzo kuszą.
Ostatnio jestem w ciągłym biegu, trochę spraw się nagromadziło, trochę rzeczy jest do załatwienia, kilka wyjazdów przed nami. Ale jestem i co najważniejsze, wciąż gotuję i zbieram przepisy. Testuję kuchnię J. Oliviera. Czekam też na przesyłkę z nowymi książkami kucharskim :)
A Sok malinowy to to, co w zimowe wieczory lubię najbardziej, do herbaty. W tym roku będzie domowy.
Składniki:
1 pudełko malin
kilkanaście łyżek cukru
Nigdy w życiu nie robiłam soku malinowego, dlatego zapytałam o to na durszlaku. Dostałam kilka podpowiedzi i po skompilowaniu wyszedł mi ten przepis.
Maliny wrzuciłam do szklanej miski zasypałam cukrem (musi być słodkie) i na 2,5 dnia wsadziłam do lodówki, codziennie mieszałam. Następnie wzięłam dzbanek, położyłam na nim pieluchę tetrową (jak dobrze, że jest Młody! i została jeszcze jedna nieużywana pielucha ), myślę, że i gaza by się sprawdziła. Pieluchę przymocowałam gumką recepturką i stopniowo, wylewałam na nią sok z malinami. Troszkę przecierałam maliny łyżką. Zależało mi, aby w soku nie było malinowych pestek. Z dzbanka sok wlałam do słoiczków, wygrzanych wcześniej w piekarniku. Solidnie zakręciłam i znów do piekarnika na 25 minut w temperaturze 90 stopni. Jestem zdecydowaną zwolenniczką pasteryzowania na sucho. Efekty poznam zimą, choć słoiczki bardzo kuszą.
Ostatnio jestem w ciągłym biegu, trochę spraw się nagromadziło, trochę rzeczy jest do załatwienia, kilka wyjazdów przed nami. Ale jestem i co najważniejsze, wciąż gotuję i zbieram przepisy. Testuję kuchnię J. Oliviera. Czekam też na przesyłkę z nowymi książkami kucharskim :)
sobota, 21 sierpnia 2010
Sobota zaczyna się od śniadania
Sobota jest fajna, bo nikt nie idzie do pracy. Wreszcie jesteśmy we trójkę w domu, wreszcie jest czas na wspólne śniadanie.
Za oknem świeci słońce. A ja przygotowałam śniadanie do łóżka. Standardowo kawa z mlekiem i mniej standardowo placuszki serowe.
Składniki:
250 g białego sera półtłustego
125 ml mleka
2 jajka
pół szklanki mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
2-3 łyżki drobnego cukru
można dodać cukier waniliowy i cynamon - u mnie bez tych dodatków
olej do smażenia
cukier puder do posypania po wierzchu
Wszystkie składniki mieszamy na jednolitą masę. Można użyć miksera, ale nie jest to konieczne. Nie przeszkadzają też grudki białego sera, ważne by nie było grudek mącznych. Łyżką nakładamy małe placuszki na rozgrzany na patelni olej. Smażymy z 2 stron. Usmażone wyjmujemy na talerzyk i posypujemy cukrem pudrem.


Dziś podałam placuszki z sosem jagodowo-malinowym. A sos przygotowałam z 2 łyżek malin (tyle miałam w lodówce), opakowania borówek amerykańskich, 2 łyżek mleka i łyżki cukru. Wszystkie składniki zmiksowałam razem. I gotowe.


Placuszki najlepiej podawać jeszcze ciepłe. A ja podałam na tacy, którą mój mąż kupił na giełdzie samochodowej w Słomczynie(!).
Za oknem świeci słońce. A ja przygotowałam śniadanie do łóżka. Standardowo kawa z mlekiem i mniej standardowo placuszki serowe.
Składniki:
250 g białego sera półtłustego
125 ml mleka
2 jajka
pół szklanki mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
2-3 łyżki drobnego cukru
można dodać cukier waniliowy i cynamon - u mnie bez tych dodatków
olej do smażenia
cukier puder do posypania po wierzchu
Wszystkie składniki mieszamy na jednolitą masę. Można użyć miksera, ale nie jest to konieczne. Nie przeszkadzają też grudki białego sera, ważne by nie było grudek mącznych. Łyżką nakładamy małe placuszki na rozgrzany na patelni olej. Smażymy z 2 stron. Usmażone wyjmujemy na talerzyk i posypujemy cukrem pudrem.


Dziś podałam placuszki z sosem jagodowo-malinowym. A sos przygotowałam z 2 łyżek malin (tyle miałam w lodówce), opakowania borówek amerykańskich, 2 łyżek mleka i łyżki cukru. Wszystkie składniki zmiksowałam razem. I gotowe.


Placuszki najlepiej podawać jeszcze ciepłe. A ja podałam na tacy, którą mój mąż kupił na giełdzie samochodowej w Słomczynie(!).
Etykiety:
borówki amerykańskie,
jagody,
maliny,
placuszki serowe,
ser
piątek, 21 maja 2010
Francuskie z rabarbarem na powódź
Do Warszawy przybywa woda - z godziny na godzinę, z minuty na minutę. Wiadomo już, że ogromnych zalań nie będzie, że zwierzęta w zoo są bezpieczne, że wały najprawdopodobniej wytrzymają. Tysiące ludzi na obu brzegach Wisły obserwuje wodę. A ja piekę ciastka.
Piekę ciastka z dżemem z rabarbaru z suszonymi morelami, z serkiem mascarpone i malinami.
I żeby wszystko złożyło się w całość to na początek podaję przepis na dżem z rabarbaru z suszonymi morelami.
Składniki:
800 dkg rabarbaru - czyli po obraniu troszkę mniej
1/2 szklanki cukru
2 łyżki soku pomarańczowego
3 łyżeczki cukru waniliowego
1/2 szklanki pokrojonych w kostkę suszonych moreli
Rabarbar myję, obieram, kroję na kawałeczki. Sok wlewam na patelnię, podgrzewam i dodaję do niego cukier (oba). Pomysł z sokiem zaczerpnęłam od Polki (dziękuję) - wcześniej dżem ten robiłam na wodzie. Gotuję do uzyskania syropu wrzucam rabarbar i smażę jakieś 20 minut. Dodaję pokrojone morele i dalej smażę jakieś 10 minut. Zamykam w sparzonych słoiczkach, pasteryzuję. Część dżemu zostawiłam w miseczce - do ciasteczek.
Tak uzyskany dżem oraz maliny zamknięte w słoiku na zimę i serek mascarpone posłużyły mi do zrobienia najszybszych ciastek na świecie.
Ciastka francuskie z rabarbarem i malinami
Składniki:
1 rolka ciasta francuskiego
1 miseczka dżemu z rabarbaru z suszonymi morelami
1 słoiczek malin (mogą być też świeże)
pół opakowania serka mascarpone
Wyciągnęłam z lodówki ciasto francuskie i pokroiłam na prostokąty. Na każdy prostokąt nałożyłam pół łyżki serka i pół łyżki dżemu rabarbarowego. Gdy dżem się skończył, na reszcie ciastek zastąpiły go maliny. Z powodzeniem do tych ciastek można wykorzystać każde sezonowe owoce, myślę, że te w puszkach też. Tak przygotowane prostokąty ułożyłam na blaszce i wsadziłam do piekarnika na 10-15 minut - piekłam do momentu aż uzyskały złoty kolor.



Smacznego!
Ten przepis przesyłam do akcji:
Piekę ciastka z dżemem z rabarbaru z suszonymi morelami, z serkiem mascarpone i malinami.
I żeby wszystko złożyło się w całość to na początek podaję przepis na dżem z rabarbaru z suszonymi morelami.
Składniki:
800 dkg rabarbaru - czyli po obraniu troszkę mniej
1/2 szklanki cukru
2 łyżki soku pomarańczowego
3 łyżeczki cukru waniliowego
1/2 szklanki pokrojonych w kostkę suszonych moreli
Rabarbar myję, obieram, kroję na kawałeczki. Sok wlewam na patelnię, podgrzewam i dodaję do niego cukier (oba). Pomysł z sokiem zaczerpnęłam od Polki (dziękuję) - wcześniej dżem ten robiłam na wodzie. Gotuję do uzyskania syropu wrzucam rabarbar i smażę jakieś 20 minut. Dodaję pokrojone morele i dalej smażę jakieś 10 minut. Zamykam w sparzonych słoiczkach, pasteryzuję. Część dżemu zostawiłam w miseczce - do ciasteczek.

Ciastka francuskie z rabarbarem i malinami
Składniki:
1 rolka ciasta francuskiego
1 miseczka dżemu z rabarbaru z suszonymi morelami
1 słoiczek malin (mogą być też świeże)
pół opakowania serka mascarpone
Wyciągnęłam z lodówki ciasto francuskie i pokroiłam na prostokąty. Na każdy prostokąt nałożyłam pół łyżki serka i pół łyżki dżemu rabarbarowego. Gdy dżem się skończył, na reszcie ciastek zastąpiły go maliny. Z powodzeniem do tych ciastek można wykorzystać każde sezonowe owoce, myślę, że te w puszkach też. Tak przygotowane prostokąty ułożyłam na blaszce i wsadziłam do piekarnika na 10-15 minut - piekłam do momentu aż uzyskały złoty kolor.




Ten przepis przesyłam do akcji:
Subskrybuj:
Posty (Atom)