poniedziałek, 27 maja 2013

Szparagowy szał i plażowe słońce

Świat nie wygląda dziś zbyt kolorowo. Na Stalowej znów szaro. Kap, kap, kap, kap...kap, kap... kap... słyszę pukanie o szybę. Szklana pogoda, telewizyjne popołudnie. Jeden z moich chłopaków ogląda "Jeden z dziesięciu", drugi "Świat Elma". W domu cisza, pranie nie chce schnąć, a ja zawijam się w koc, zaparzam kubek czarnej mocnej herbaty koniecznie z cukrem. Odliczam dni do weekendu, sprawdzam prognozę pogody, marzę o słońcu i pikniku.

A jeszcze tak było w zeszłym tygodniu,


gdy po targach książki dotarłam na jedną z warszawskich plaż. Młody "wakacjował" w lesie u dziadków. A my korzystaliśmy z uroków miasta. Rodzicom trudno jest oderwać się od bycia rodzicami. Na targi książki szliśmy z nadzieją na liczne książkowe nowości. Jak zwykle najwięcej czasu spędziliśmy na stoiskach wydawców literatury dziecięcej. Na szczęście udało się znaleźć coś dla mnie i dla niego.

Popołudnie było ciepłe, pełne piachu, pysznych przepisów i szparagów i wina. A plaża wyglądała tak (nie nie przeszkadzał mi tłum, ani muzyka dobiegająca z Tematu Rzeka pod mostem Poniatowskiego).


Gdy Młodego nie ma w domu gotuję na szybko.

Szparagowa sałatka
pół pęczka zielonych szparagów
2 średnie pomidory
łyżka lekkiej śmietany
łyżka jogurtu naturalnego
sól
pieprz

Szparagi obieram, odłamuję zdrewniałe końcówki (jeśli takowe mają), wrzucam na 3 minuty na wrzącą osoloną wodę. Odcedzam, studzę i kroję na kawałki długości 3 centymetrów. Pomidory myję i kroję w grubą kostkę. Wszystko wrzucam do miski, dodaję śmietanę i jogurt. Doprawiam solą i pieprzem.

Czasem proste jedzenie jest najlepsze. I w każdej chwili można je zapakować na wynos, na piknik.


Czas na piknik z home&you - półmetek!


niedziela, 26 maja 2013

Krótki dzień mamy na całe życie

Niektóre dni wloką się straszliwie, inne przemijają jak chwila. Czasem chcemy ją zatrzymać, ale już południe, piętnasta, osiemnasta, dziewiąta, północ. Dzisiejszy dzień mogłabym powtórzyć, spędzić trochę inaczej. Nie, nie był zły. Bose stopy przydreptały rano do mojego łóżka, kazały sobie włączyć bajkę, przytuliły się i wypiły sok jabłkowy. Pobiegłam do pracy. Gdy wróciłam dostałam najpiękniejszą na świecie laurkę na dzień mamy. Razem gotowaliśmy obiad. Młody lubi surową cebulę, selera i jabłko. Gorzej mu idzie z jedzeniem ugotowanego obiadu. Potem krótki spacer w deszczu. Zaspane oczy poszły już spać. Koniec dnia, chwila dla siebie. Czy nie mógłby być dłuższy?



Pamiętam, gdy byłam mała, 26 maja rano biegłam na pobliski targ, po konwalie dla mamy. Raz wpadłam na dziwaczny pomysły by kupić mamie obrus. Był bardzo brzydki. Jak przez mgłę kojarzę jakieś biało-czerwone wzory, truskawki czy kaczuszki - nie pamiętam. Wydałam na niego całe kieszonkowe. Mina mojej mamy bezcenna.

Dziś widzę jak trudno wychować małego człowieka, kształtować jego gust, nie ranić, pozwalać wybierać, tłumaczyć i rozumieć, pokazać mu świat. Nie wiem jak moi rodzice znaleźli na to czas. Kiedy budowali ze mną domki z kloców, kiedy bawili się w Indian na działce u dziadka, rysowali, zbierali kasztany, uczyli jeździć na rowerze, a później pisać wypracowania do szkoły? Kiedy odpowiadali na setki pytań, jak znaleźli rozwiązania na dręczące ich wątpliwości? Jak zrobili to, że zawsze czułam, że są i mnie kochają, bez warunkowo, choć czasem burę też dostałam. Chciałabym znaleźć ten sposób.




Mimo że za oknem deszczowo, to humor poprawiają kwitnące za oknem akacje, bez w wazonie i tarta truskawkowa, inspirowana przepisem z Moich Wypieków. Przepis podaję z moimi zmianami.

Tarta truskawkowa na migdałowo-jaglanym spodzie
50 gramów mąki pszennej
15 gramów płatków migdałowych
3 łyżki płatków jaglanych zalanych wrzącą wodą i ostudzonych
szczypta soli
2 łyżki cukru
80 gramów masła
1 jajko
 
Wszystkie składniki zagniotłam razem. Ciasto włożyłam na 30 minut do lodówki.Wyjęłam z lodówki i rozwałkowałam na okrągły placek o grubości około 3 mm. Włożyłam do formy. Ciasto nakłułam widelcem, by nie "wstawało" podczas pieczenia. Na wierzch położyłam arkusz papieru do pieczenia i wysypałam fasolę (mogą być też ceramiczne kulki do pieczenia). Nagrzałam piekarnik do 200 stopni i wstawiłam ciasto na 15 minut. Potem wyjęłam papier z fasolą, a ciasto podpiekłam jeszcze około 10 minut, by się lekko zrumieniło.





Krem

4 żółtka
15 gramów mąki pszennej
15 gramów mąki ziemniaczanej
80 gramów cukru pudru
340 ml mleka
80 gramów masła
łyżeczka dżemu truskawkowego, albo dwie łyżeczki
Żółtka i cukier utarłam na kogel-mogel. Dodałam 20 ml mleka, mąkę pszenną i ziemniaczaną oraz dżem. Resztę mleka zagotowałam. Na wrzące mleko wlałam masę. Gotowałam na wolnym ogniu cały czas mieszając. Krem gęstniał i gęstniał, aż osiągnął konsystencję gęstego budyniu. tedy dodałam pokrojone masło (w temp. pokojowej). Gdy masło się roztopiło, a krem uzyskał jednolitą fakturę ostudziłam go lekko i wyłożyłam na upieczone wcześniej ciasto. 

Gdy krem ostygł jeszcze bardziej na wierzchu ułożyłam pokrojone truskawki, posypałam migdałami (nie przepadam za prażonymi migdałami, więc nie prażyłam). Dodałam liście mięty. 
Było pyszne!







piątek, 17 maja 2013

Pikników czar

Maj to taki miesiąc, że chce się leżeć na trawie, wąchać dzikie stokrotki, patrzeć w słońce i robić nic. W tym miesiącu obowiązkowym jest znalezienie czasu na piknikowy czas, rozłożyć koc choćby w pobliskim parku, gdzieś na łące, zanurzyć bose stopy w młodej trawie, wąchać kwiaty owocowych drzew, czytać książkę, zagrać z dzieckiem w piłkę. A potem iść na spacer, przed siebie, bez celu.



Można wystawić grilla, zrobić ognisko (nawet w Warszawie są miejsca, w których jest to możliwe). Na Stalowej czasem robimy grilla na balkonie, na szczęście mamy bezdymowy wynalazek. Na pikniki w plenerze gotowe jedzenie pakuję w słoiki. Biorę kompot rabarbarowy, majowe maliny i jeszcze kilka drobiazgów:

Sałatka na piknik - przepis na 4 słoiki
200 gramów ulubionego ugotowanego makaronu (u mnie pomidorowe tagliatelle)

duża garść rukoli
duża garść szpinaku
duża garść listków botwinki
pestki dyni
pestki słonecznika
pęczek rzodkiewek
20 pomidorków koktajlowych
1 cebula nieduża
6 łyżek oliwy z oliwek
3 łyżki octu śliwkowego
sól pieprz  


Listki można porwać. Cebulę pokroić w kostkę, pomidory na połówki lub w ćwiartki, rzodkiewki w grube plasterki. Oliwę wymieszać z octem, doprawić solą i pieprzem. Wszystkie składniki wymieszać razem, powkładać do 4 słoików. Można polać sosem z oliwy, albo zabrać sos w oddzielnym słoiczku i zalać nim sałatkę jak dotrzemy na piknik.



Grzanki z pastą fasolową, oliwkami i suszonymi pomidorami 
oliwki
suszone pomidory w zalewie
chleb (może być lekko czerstwy)
pasta fasolowa - puszka białej fasoli, 2 ząbki czosnku, oliwa z oliwek, 2 łyżki pasty tahini, sól, pieprz

Do tych grzanek można zastosować każdą ulubioną pastę kanapkową.
Ja zrobiłam fasolową: fasolę odsączyłam, wrzuciłam do naczynia. Dodałam obrany czosnek, dwie łyżki pasty tahini, sól i pieprz. Zmiksowałam blenderem i dodałam tyle oliwy aby uzyskać pożądaną konsystencję (taką jak serek śniadaniowy).
Chleb pokroiłam na kromki z jednej strony smarując oliwą z suszonych pomidorów. Podsmażyłam na patelni grilowej. Posmarowałam pastą fasolową, na wierzchu położyłam pokrojone w paseczki suszone pomidory i pokrojone oliwki. Przykryłam drugą kromką. Każdą grzankę pakowałam oddzielnie w papier.


Kotleciki na patykach
40 dekagramów mięsa mielonego (u mnie drobiowe)
pół pęczka natki pietruszki
1 mała cebulka
2 ząbki czosnku
sól
pieprz
2-3 łyżki mąki
patyki do szaszłyków
 
Cebulę ścieram na tarce, czosnek przeciskam przez praskę, drobno kroję natkę pietruszki. Wszystkie składniki mieszam z mięsem. Doprawiam solą i pieprzem. Dodaję mąkę by się wszystko razem skleiło. Formuję podłużne kotleciki. Nabijam je na patyki szaszłykowe. Smażę na grillowej patelni. Studzę pakuję w słoik i niosę na piknik.


Czasem na pikniku zastaje nas noc. Macham do Was spod mostu Śląsko-Dąbrowskiego, widać? Młody koniecznie chciał wejść do wody.



Czas na piknik z home&you - półmetek!

niedziela, 5 maja 2013

Maj! maj! my maj!

 Wyczekany.


Żeby nie tracić majowego dnia maliny pakuję w sloik:

Majowe maliny 
4 łyżki rozmrożonych malin
1 duża pokruszona beza
4 łyżki bitej śmietany (niezbyt słodkiej)

Maliny kładę na dno słoika, potem wsypuję pokruszoną bezę i na górę kładę bitą śmietanę.

Zakręcam słoik. Wrzucam do torebki, w której już czeka plastikowa łyżeczka w malinowym kolorze. Wychodzę do majowych stokrotek. W ich otoczeniu majowe maliny smakują najlepiej!



Czas na piknik z home&you! Startujemy!

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails